Røzdział 4: Wølnøść

860 54 5
                                    

Obudziłam się następnego dnia przez hałas na dole. Zeszłam na dół w mojej piżamie, składającej się z szarych spodenek dresowych do połowy uda, oraz czarnej koszulki na ramiączkach. Gdy zeszłam na dół zobaczyłam w przedpokoju dwie walizki.

Dziwne - pomyślałam. Gdy weszłam do salonu nikogo tam nie było, postanowiłam sprawdzić w pokoju Mamy, zapukałam i otworzyłam drzwi. Na łóżku siedziała moja siostra, która patrzyła jak nasza rodzicielka.. pakuje swoje ciuchy? Nie rozumiałam o co chodzi.

-Mamo, co robisz? - zapytałam zaspanym głosem.

-Nie widzisz? Pakuje rzeczy. Wyjeżdżam w delegacje na trzy dni. - Super znowu te delegacje.

-Przecież, dopiero się wprowadziłyśmy, a ty już wyjeżdżasz? - zapytałam pretensjonalnym głosem.

-Nie marudź. Ktoś musi zarabiać na wasze utrzymanie. - odpowiedziała służbowo.

-Yhy. - tylko tyle jej odpowiedziałam.

Gdy Mama skończyła pakować trzecią walizkę. Podeszła do swojej torebki i wyjęła portfel.

-Macie tu po sto dolarów. Na wydatki jak mnie nie będzie. - Wręczyła nam po banknocie, a ja już wiedziałam na co je wydam, od dłuższego czasu planowałam zrobić sobie nowy kolczyk. Tym razem chyba zrobię sobie tongue web*. Tylko mam nadzieje, że znajdę w pobliżu salon piercingu, który przekłuje siedemnastolatkę bez zgody rodzica, ale tym będę się martwić jak Mama wyjedzie. 

- O której wyjeżdżasz? -zapytałam starając się ukryć mój podekscytowany głos.

- O 15, mam samolot do Londynu, więc o 13 wyjeżdżam z domu.

Okey, czyli za dwadzieścia minut. Gdy dowiedziałam się już wszystkich potrzebnych mi informacji poszłam do kuchni zrobić sobie napój bogów czyt. kawa, oraz tosty z serem.

Usiadłam z moim śniadaniem w salonie i włączyłam jakiś durnowaty reality show w telewizji. Gdy już kończyłam jeść śniadanie do salonu weszła Mama.

- Ja już wychodzę, jeżeli dowiem się od Martyny, że ją zaczepiasz lub zaczynasz jakieś kłótnie to nie ręczę za siebie. - powiedziała oschle.

- Jeżeli nie będzie mnie prowokować to nie będzie żadnych kłótni. - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem na ustach.

Mama, gdy tylko usłyszała moją odpowiedź, przewróciła oczami, tak jak ja zawsze to robię, tylko chyba ten jeden gest nas łączy. Po sprawdzeniu czy wzięła wszystkie rzeczy opuściła dom.

Więc od teraz zaczynają się trzy dni wolności, z wrzodem na dupie w postaci Martyny.

Około 16 poszłam wziąć kąpiel. Po około godzinie wyszłam z wanny owinięta ręcznikiem, poszłam do pokoju wybrać ciuchy. Wzięłam czarne jeansowe spodnie, szarą bluzkę bez rękawów z przekreślonym napisem HOPE. Wróciłam do łazienki ubrałam wcześniej przygotowane ciuchy, i przystąpiłam do makijażu. Z racji iż chciałam wyglądać na starszą postanowiłam na mocny makijaż oczu, włosy zostawiłam tak jak zawsze wyglądają, czyli pofalowane. Gdy skończyłam była godzina 18:24, weszłam do pokoju wzięłam moja jedyna torebkę (jak już mogliście zauważyć nie jestem zbytnio dziewczęca), czarną z frędzlami, wrzuciłam do niej portfel, telefon i klucze od domu. Postanowiłam nie mówić siostrze, że wychodzę, więc odrazu zeszłam na dół ubrałam moje kochane Vansy Old Skool, założyłam również moją czarną ramoneskę i wyszłam z domu, ale ze mnie kolorowy człowiek pomyślałam. Po pięciu minutach drogi do miasta, postanowiłam posłuchać muzyki, włożyłam słuchawki i wsłuchałam się w rytm piosenki i tak po jeszcze dziesięciu minutach spaceru byłam pod pierwszy studiem, jakie zobaczyłam. Weszłam do środka, na ścianach były różne wzory tatuaży oraz zdjęcie osób z kolczykami. Pod jedną ze ścian były dwa fotele do tatuowania. Po chwili do środka wszedł, chłopak na oko dwa-trzy lata starszy ode mnie miał brązowe, lokowane włosy do ramion, a ręce całe miał w tatuażach.

-Hej, w czym mogę pomóc? - zapytał mile.

-Chciałabym sobie zrobić kolczyk. - powiedziałam pewny głosem, w końcu mam udawać starszą, więc muszę przynajmniej udawać pewność siebie.

-Jaki dokładnie? - zapytał.

-Tongue web. - odpowiedziałam krótko.

-Dobrze usiądź na pierwszym fotelu ja wszystko przygotuje.

 Zdjęłam torebkę i kurtkę, które zaraz potem odwiesiłam na wieszak przy wejściu. Usiadłam na fotelu, i zaraz pojawił się mój piercier.

-Tak w ogóle mam na imię Harry, a ty?

- Klaudia.

-Miło mi, a tak w ogóle Mama wie, że jej córeczka przychodzi w takie miejsca i robi sobie kolczyki?

Zamarłam, czyli mój plan szlak trafił, ale dalej postanowiłam grać pewną siebie.

-Jak widzisz nie jest to mój pierwszy kolczyk, więc raczej nie ma nic przeciwko. - Nawiązywałam do moich kolczyków, w brwi i nosie.

-Dobra to do roboty. - powiedział uśmiechnięty. Łatwo poszło.

Gdy nagle drzwi, do salonu otworzyły się i zobaczyłam chłopaków, których spotkałam po kłótni z Mamą i Martyną.

- Siema stary powiedział brunet. - On i jego małomówny kolega, którego włosy już były prawie różowego koloru, razem z Harry'm przybili sobie ich te "braterskie" piątki.

-Hej, ja Cię kojarzę. - powiedział brunet.

-Ty mieszkasz na przeciwko Josh'a - Teraz przynajmniej wiem, który jest moim sąsiadem, i jak ma na imię.

-Tyler jestem. - teraz już wiem jak oboje mają na imię.

-Klaudia. - powiedziałam.

-Dobra, chłopaki ja tu skończę robotę z koleżanką, a wy w tym czasie siadajcie na sofę, Luke zaraz ma przyjść.

Tak jak powiedział, zaczął przekłuwać mi węzidełko, a ja cały czas czułam na sobie wzrok dwójki chłopaków. Gdy skończył podeszłam do torebki wyjęłam portfel i spytałam, ile mam zapłacić.

-Ile płacę?

-Dla Ciebie niech będzie 20$. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

Gdy wyciągałam pieniądze z portfela, ponownie usłyszałam otwieranie drzwi, gdy zobaczyłam kto otworzył drzwi wypuściłam portfel z rąk, wszystkie monety z hukiem uderzył o podłogę. Nie wierzyłam własnym oczom.


*Tongue web- Kolczyk w węzidełku pod językiem

PerkusistaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz