...Lekko odchyliłam się od jego torsu i uniosłam głowę ku górze tak abym mogła znów spojrzeć w jego głębokie, czekoladowe oczy, po czym zapytałam:
-Dlaczego robisz dla mnie to wszystko? Tyle niesamowitych rzeczy? Każdy chciałby być teraz na moim miejscu, a jestem ja. Dlaczego z pośród tylu ludzi wybrałeś akurat mnie?
Michael:
-Emm...-nie wiedziałem co mam zrobić, bo niby co miałem jej powiedzieć? Jennifer, bo widzisz ja Cię kocham? W sumie dlaczego by nie? Może czas spróbować? Zaryzykować?
Po chwili ciszy i wpatrywania się w siebie nawzajem, znów postanowiłem się odezwać:
-Em...bo widzisz Jennifer, ja...ja...
no...emm...ja...-widziałem jak brunetka wpatruje się we mnie zdezorientowana i błądzi wzrokiem po mojej twarzy.
Za to ja czułem jak moje policzki płoną i zostają z nich tylko małe, rozzarzone węgliki.,,Jennifer! Kocham Cię! Do szaleństwa! Chcę być z Tobą ciągle! Budzić się i zasypiać ku twojego boku, móc codziennie patrzyć w te nie kończące się tęczówki, wspierać i być kiedy jest Ci źle i kiedy cierpisz, śmiać się razem z Tobą, wygłupiać, chronić przed wszystkim co złe, po prostu kochać!"- już byłem gotów i miałem jej to wszystko wyznać z całego serduszka, kiedy znów usłyszałem dzwonek mojej komórki.
Czasami zastanawiam się po co ja ją w ogóle ze sobą zabieram.
Lepiej byłoby zostawić ją w domu i niech se dzwonią do woli, aż im się nie znudzi słuchanie mojej poczty głosowej.
Sięgnąłem telefon leżący po drugiej stronie schodków i spojrzałem na wyświetlacz, który momentalnie oślepił mnie swoim blaskiem.
Gdy zdołałem już normalnie otworzyć powieki i przeczytać kto próbuje się do mnie dobić od ponad godziny, odebrałem telefon i nie zdążyłem się odezwać, a w słuchawce usłyszałem krzyczącego Franka:-Michael! Gdzie Ty do cholery jesteś?! Czemu nie odbierasz telefonu?! Czy ty ciągle nie możesz zrozumieć, że nie wolno Ci tak po prostu odłączać się od świa...-w tym momencie przerwałem mu, nie mogłem dłużej tego słuchać.
Niby czemu nie mogę raz na jakiś czas tak po prostu odłączyć się od tego wszystkiego, od tego tłoku, gwaru, rutyny? Przecież też jestem człowiekiem.
Michael Jackson to też człowiek i również ma swoje życie prywatne, a nie tylko koncertowanie i tak dalej.
Oczywiście kocham to co robię, a jeszcze bardziej kocham swoich fanów, to dzięki nim mam to wszystko i właśnie dla nich jestem, ale ja też chcę żyć jak normalny człowiek...
Wstałem z chłodnych schodów i odszedłem kawałek dalej widząc tylko jak Jennifer śledzi wzrokiem każdy mój krok po czym odezwałem się nieco uniesionym głosem:-Frank, jest 5:00 nad ranem, równie dobrze mógłbym teraz spać...
-Michael! Ale nie śpisz! I nie ma Cię nawet w twojej posiadłości!
-Tak, nie ma mnie i proszę Cię nie krzycz na mnie.
-Okay, okay...przepraszam Cię, trochę mnie poniosło, ale jestem twoim menedżerem i martwię się, a tym bardziej kiedy nie odbierasz telefonu...zrozum jesteś wielką sławą i nie jeden człowiek czycha na twoje życie- Frank już stonował i jak zwykle dał mi swoje kazanie na temat mojego życia. Rozumiem go w pełni, ale jestem już dorosły i doskonale wiem kim jestem, ale powinienem móc już podejmować decyzję sam...
-Okay...rozumiem Cię, ale nie jestem już dzieckiem i umiem decydować o tym co robię, ale przejdźmy do tego czemu się tak do mnie dobijasz i to jeszcze o tych godzinach?- odparłem i lekko zachichotałem do słuchawki.
-Emm Mike, bo widzisz...pamiętasz kiedy umówiłeś się z Elvisem Presley'em i jego córką na spotkanie?
-Aaa tak! Sam Król Rock'a i jego słodka córeczka Lisa. Tak, pamiętam i co z tym dalej?- zapytałem ze spokojem w głosie, zupełnie nie wiedząc o co chodzi.
CZYTASZ
You are Not alone ~MJ~ ||ZAWIESZONE||
FanfictionJennifer, mimo trudnej przeszłości stara się żyć jak każda normalna dziewczyna. Razem z najbliższą przyjaciółką Amber, poświęca się swojej największej pasji jaką jest aktorstwo. Chcąc spełnić marzenia, próbuje swych sił w castingu. Nie ma pojęcia...