Michael:
Obudziły mnie jasne promyki słońca wpadające do pokoju, lekko drażniąc moje zaspane jeszcze oczy.
Przetarłem twarz rękoma i obróciłem głowę na bok. Wtedy właśnie, ujrzałem Ją.
Spała.
Wyglądała tak słodko i niewinnie jak malutka dziewczynka, która dopiero co wróciła z przedszkola. To uczucie, że jest tu, obok, przyprawiało mnie o ogromną radość, a na moją twarz momentalnie wkradał się skromny, ale promienny uśmiech.Po dłuższej chwili leżenia i wpatrywania się w pogrążoną we śnie Jen, sięgnąłem na stolik nocny po telefon.
Na wyświetlaczu widniały dwie wiadomości, obie od Franka:,,Taak Michael, oczywiście że ich tam zaprowadzę, niczym się nie przejmuj"
,,Cholera Mike! Co z Tobą jest? Masz być o 9:00 w moim biurze!
A teraz dobranoc i proszę Cię, nie spóźnij się"Tak, cały Frank, ten to ma zawsze świetne poczucie humoru.
No cuż, ale lepiej go nie denerwować i stawić się na spotkanie.
Ciężko westchnąłem, po czym skierowałem swój wzrok na ogromny zegar w kształcie Myszki Miki, który wisiał nad kominkiem.
Wskazywał on 8:50.,,O matko! Co? To niemożliwe! Streszczaj się Michael, bo twój menager pożre Cię żywcem!"-wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i udałem się w stronę garderoby, zasypując się myślami, co zrobi ze mną Frank gdy się spóźnię.
Szybko przebrałem się w czyste ubrania i poprawiłem niesforne kosmyki włosów.
Mając na sobie granatową marynarkę wysadzaną małymi kryształkami, przepasaną złotą chorągwią i zwykłe, garniturowe spodnie tego samego koloru pognałem do wyjścia.Już miałem wychodzić, kiedy przypomniało mi się, że zapomniałem o jednym, drobnym szczególe, a mianowicie o mojej białej rękawiczce.
Inny człowiek machnął by na to ręką i wyszedł na spotkanie, aby się nie spóźnić, ale nie ja.
Nigdy nie jestem zadowolony ze wszystkiego, bo jestem perfekcjonistą.
To część tego kim jestem.Puściłem klamkę i wróciłem się do garderoby.
Szybko nałożyłem element na dłoń i znów poszedłem do drzwi. Chwyciłem za klamkę i już miałem wychodzić kiedy jeszcze odwróciłem głowę w stronę gdzie spała Jennifer.Na szczęście jej nie obudziłem swoją energiczną pobudką. Posłałem jej mały uśmieszek i wyszedłem.
Szybko zbiegłem po schodach i już miałem wparować do pomieszczenia, kiedy drzwi otworzyły się, a ja wpadłem na Lisę, córkę Elvisa.
Biegłem zbyt szybko aby wyhamować i po chwili obydwoje leżeliśmy na podłodze.
-Przepraszam, nic Ci nie jest?- powiedziałem podnosząc się z niej i podając dłoń w ramach pomocy.Ona uśmiechnęła się lekko i cicho odpowiedziała:
-Nie, wszystko w porządku.
Odwzajemniłem skromnie uśmiech, po czym spojrzałem na Franka, a następnie na Elvisa.
Atmosfera była dość drętwa, a w pomieszczeniu panowała niezręczna cisza.
Rozejrzałem sie w koło i postanowiłem się odezwać:-Wow! Jesteście bardzo do siebie podobni! -podszedłem bliżej Lisy.
-Tylko ściąć Ci te włosy, uczesać jak tatę, no i...usunąć te...no...tu...-mówiłem, machając rękoma przy jej klatce piersiowej.
Po chwili zorientowałam się co ja najlepszego powiedziałem.
Czułem jak się rumienię, z każdą sekundą robiło mi się co raz goręcej w obawie ich reakcji.
Dłonie, które przed chwilą wymachiwały się przy córce Presley'a automatycznie skrzyżowały się na moich ustach.
Po chwili usłyszałem głośne oburzenie Lisy, miałem ochotę zapaść się pod ziemię, poprostu zniknąć.
Znowu ta grobowa cisza. Nie wiem co mam robić, stoję tu jak sparaliżowany z rękoma na ustach i nie mogę nawet drgnąć.
CZYTASZ
You are Not alone ~MJ~ ||ZAWIESZONE||
FanfictionJennifer, mimo trudnej przeszłości stara się żyć jak każda normalna dziewczyna. Razem z najbliższą przyjaciółką Amber, poświęca się swojej największej pasji jaką jest aktorstwo. Chcąc spełnić marzenia, próbuje swych sił w castingu. Nie ma pojęcia...