Dzień zaczął się jak zwykle. Od godziny siódmej, miasto tętniło życiem a ludzie je zamieszkujący, spieszyli się z codzienną rutyną.
Szkoła nie różniła się niczym szczególnym a lekcje w niej prowadzone, były okropnie nudne a zwłaszcza dla brązowowłosej dziewczy siedzącej w ostatniej ławce przy ścianie.
- Amy, idziesz? - przed brunetką pojawiła się nie wysoka blondynka.
- Gdzie?
- Nie zadawaj idiotycznych pytań! Ty już dobrze wiesz gdzie - na jej twarz zakradł się chytry uśmiech.
- Ja tam więcej nie idę, co jeśli tym razem nas złapią?
- Nic nas nie złapie, te stwory są głupie jak but. Biegają nawet za liśćmi.
- Może i biegają za liśćmi ale jedno uderzenie łapy i po tobie.
- Nie daj się prosić, idzie prawie cała klasa.
- No... Dobra, ale jak pojawi się jeden z elity to wracamy.
- Dobra, dobra. To przy bramie nr. 23, o tej co zawsze. Cześć!
Blondynka zniknęła z pola widzenia Amy a ta wróciła do rysowania wytworów jej wyobraźni.
Po skończeniu lekcji, brunetka jak co dzień wróciła do domu, zahaczając o sklep ze słodyczami, jak zwykle kupiła tam lody miętowe z kawałkami czekolady.
Pobyt w domu nie różnił się niczym od siedzenia w szkole. Brunetka cały czas siedziała w jednym miejscu i rozmyślała nad sprawami o których tylko ona wiedziała.
O godzinie 21:20 ruszyła w wyznaczone miejsce. Przy bramie nr. 23, znalazła się po piętnastu minutach. Na miejscu było już parę osób. Wszyscy wyglądali na podekscytowanych i żądnych adrenaliny.
O godzinie 21:45 grupka była w komplecie.
- No to ruszamy! - krzyknęła jedna z dziewczyn a odpowiedziały jej dzikie okrzyki.
Cała paczka ruszyła przez bramę. Każdy z obecnych chciał zobaczyć ICH.
Nie minęła minuta po 22 a w najciemniejszych zakamarkach starego miasta zaczęto dostrzegać ruchy. Wszyscy byli pochowani w dość sprytnych kryjówkach jak stos kartonów czy duże dziuple w pieniach drzew.
Latarnie oświetlały jakąś część przestrzeni lecz widoczne były tylko jej zarysy.
Po krótkim czekaniu, między oświetlonymi miejscami pojawił się pierwszy ze stworów.
Jego czarne, niby bezkształtne cielsko, zdawało się parować dymem tego samego koloru, chodź tak naprawdę była część skóry potwora. Zamiast główy miał czaszkę, podobną do tych jelenich. Poruszał się co prawda na tylnych kończynach ale pomagał sobie przednimi. W czaszce, widoczne były dwie, czerwone, pionowe źrenice. Z pyska kapała zielona ciecz a kły bestii mieniły się w ciemnościach jak ostrze noża.
Po chwili, całą wolną przestrzeń przejęły owe stworzenia, poszukując ludzi i zwierząt, którymi się z resztą żywiły.
Obecna tu grupa uczniów, nie robiła nic szczególnego. Po prostu siedzieli w ukryciu i obserwowali bestie. Jeżeli ktoś z nich, schował się niedostatecznie dobrze, bestie znajdowały go szybko i pożerały żywcem, na oczach pozostałych. Według młodzieży, był to test na prawdziwe męstwo i spryt. Osoby które przeżyły owy "rytuał" mianowano najlepszymi a co to był za zaszczyt kiedy takich wypadów miano za sobą bardzo wiele.
Nikt nie mógł jednak poradzić na śmierć towarzyszy. Cienie, bo tak nazywano owe bestie, pojawiły się około trzydziestu lat temu. Ich ciała okazały się wręcz niezniszczalne, pazury rozerwać mogą nawet najtwardszy metal. Naukowcy jak dotąd nie odnaleźli sposobu na ich powstrzymanie a wojsko już nawet nie próbuje.
Jedyną wolną od nich strefą, są rozświetlane w specjalny sposób pokoje, gdzie nie znajduje się nawet najmniejszy cień a zamiast łóżka jest zwykły materac i pościelą i poduszką.
Po okolicy rozległ się przerażający krzyk. Jeden z uczniów został wyciągnięty z kryjówki i dosłownie rozerwany przez wygłodniałe stwory. Cała zgromadzona na miejscu "publiczność" obserwowała jak czarna kreatura rozszarpuje ich przyjaciela by następnie pożreć go kawałek po kawałku.Kolejni byli wychwytywani a reszta modliła się w duchu by ich nie znaleziono. Nikt nie ruszał się z miejsca.
Kiedy została znaleziona Jinx, najlepsza koleżanka Amy, brunetka nie mogąc zapanować nad sobą, wybiegła z kryjówki by chodź spróbować, pomóc blondwłosej.
Kiedy brunetka dobiegła do potwora, było już za późno, jej najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa a raczej jej martwe ciało, opadło ma ziemię. Jej brzuch był rozszarpany a oczy utkwiły swój martwy wzrok w brunetce.
Cień odwrócił się do Amy i niemal stykał koniec swojej paszczy z jej czołem. Był od niej dwa lub trzy razy większy.
Brunetka instynktownie zaczęła uciekać. Biegła przed siebie a stwór pognał za nią, zresztą jak pozostałe stwory z okolicy.
Było na tyle dobrze, że Amy umiała naprawdę szybko i długo biegać. Od podstawówki dostawała same szóstki z wychowania fizycznego i brała udział w wielu wyścigach i zawodach sportowych organizowanych poza szkołą.
Stwory za nią poruszały się teraz na czworaka i przyśpieszały by dogonić i zranić swoją zdobycz.
Było już naprawdę ciemno a brunetka wbiegła na teren którego nie znała i pech chciał że potknęła się o coś i upadła z impetem na ziemię.
Od razu ubrudziła się twarzą do stworów. Jeden z nich nachylił się nad nią a jego ślina skapywała na nią, brudząc przy tym jej ubrania.
Jego masywna łapa powędrowała w górę a następnie zaczęła opuszczać się w stronę Amy.
CZYTASZ
Byle Do Świtu
RandomGodzina 22 Ulice i alejki zapełniają się potworami Cienie o bezkrztałtnych ciałach Wręcz niezniszczalne Zabójcze Mordercy żywiący się ludźmi Siejący terror do 6 rano I światło tego świata Drużyna pozbywająca się cieni Zapraszam do czytania i kom...