Od razu, po uwolnieniu rąk, dziewczyna z ulgą pomasowała swoje obolałe nadgarstki. Spojrzała jeszcze raz na obecnych, byli jej tak bardzo znajomi, ale nie mogła ich sobie przypomnieć, do tego jakim cudem jeden z nich posiadał skrzydła?!
Spojrzała na przykutą, czerwonowłosą dziewczynę. Ona również przywoływała w niej jakieś dziwne uczucia. Zmartwienie? Troska? A może coś innego? Może tylko jej się zdaję? Albo ma omamy czymś spowodowane. Tak to napewno to.
- Co ja tu robię? - zapytała, zwracając się do doktora.
- Jesteś nam potrzebna, pomożesz uratować ziemię - podszedł bliżej niej - potrzebuje twojej pomocy.
- Uratować? - wstała ze swojego dotychczasowego siedzenia.
- Tak, ludzie bardzo ją zatruli i zaczęła umierać - zamilkł na chwilę - pewnie nie wiesz jak to zrobić?
Spojrzała na niego, kiwając głową. Przez chwilę można było zaobserwować nieznaczny uśmiech na twarzy mężczyzny.
- Krew - powiedział w końcu.
- Krew? - powtórzyła, nie rozumiejąc o co mu chodziło.
- Tak. Jest ci potrzebna - uniósł palec do góry po czym odwrócił się do niej plecami, kierując się w stronę jednej z szafek.
- Do czego? - z ciekawością patrzyła na działania mężczyzny.
- Do przeżycia. Twój organizm został zmieniony i uzależniony od krwi. Bez niej opadniesz z sił i wkrótce umrzesz. A tego nie chcemy.
- Zmieniony? Kto mi to zrobił? - nic nie rozumiała z tego, co mówił jej staruszek. Czy napewno można mu ufać?
- Ludzie - odpowiedział po chwili namysłu. Gdyby powiedział jej teraz prawdę, nie wiadomo jakby na to zareagowała - ale to jest twoja szansa, pijąc ich krew, przejmiesz ich siłę i łatwiej ci będzie oczyścić ziemię! - w jego oczach pojawił się dziwny błysk a po lego ciele rozniósł się przyjemny dreszcz. Podał jej kosę mówiąc - a to należy do ciebie.
Spojrzała na podłogę. W jej głowie kołotało się tak wiele myśli.
Co ma teraz zrobić? Zabijać ludzi i uratować ziemię? A może się w to nie mieszać? Ale bez krwi może przecież umrzeć! Śmierć byłaby zła! Nawet bardzo! Może lepiej będzie zauważ doktorowi? Może lepiej będzie, jeżeli zacznie likwidować ludzi! Przecież bez powodu, doktor nie mówiłby jej tego wszystkiego! Przecież on też jest człowiekiem.
- Nie zrobię tego! Nie jestem potworem!
- Oczywiście, że to zrobisz! Będziesz się mię słuchać, i wykonasz moje pole--
Dziewczyna niewiedzieć kiedy, znalazła się obok staruszka, zanużając w jego klatce piersiowej swoją dłoń, wokół jej ręki pojawiła się czarna mgła. Tak znajoma dla dziewczyny, a zarazem taka obca.
- Też jesteś człowiekiem, ty też zatruwasz ziemię. Więc również zginiesz, dając początek nowej erze - patrzyła prosto na niego. Z jej ust wydobywały się słowa, ale nie należały do niej.
Jego oczy utkwiły wzrok w jej twarzy, a z ust uleciała strużka krwi. Białowłosy chłopak, stojący pod ścianą zamarł w bezruchu, patrząc jak jego stwórca umiera.
Dziewczyna uwolniła swoją dłoń, spoglądając na wciąż ciepłą krew. Czuła jej metaliczny zapach, a nawet smak! Coś ciągnęło ją w otchłań, kusząc aby się jej napić. Jak to mówił doktor, była jej przecież potrzebna do życia! Bez niej umrze!
Zrobiła to, poddała się pokusie i spróbowała ludzkiej krwi! Była ciepła, taka uzależniająca. Była dla niej jak narkotyk, jak czekolada dla dziecka, była po prostu pyszna!
Po chwili, odstąpiła od ciała doktora i wyszła, zostawiając oszołomionego chłopaka i wciąż nie przytomną dziewczynę.
Wychodząc na zewnątrz, łapczywie wciągnęła dużą porcję świeżego powietrza, wypuszczając je po chwili.
Niedaleko niej, na ziemi dostrzegła kałużę. Mimowolnie podeszła do niej, aby obejrzeć swoje odbicie.
Potargane, kasztanowe włosy, blizna przy lewym oku i czerwone, świdrujące wszystko na wylot oczy. One przyciągały całą uwagę. Udsunęła się od odbicia, kiedy zobaczyła krew wokół swoich ust. Szybko wytarła je rękawem.
Mocniej zacisnęła dłoń na rękojeści, odchodząc bardziej od wodnego lustra.
Za sobą usłyszała cichy dźwięk, więc od razu odwróciła się w kierunku jego źródła.
Przy wejściu, stała dziewczyna z wieloma oczami na ciele, skrzydlaty chłopak oraz wilk wraz z czerwonowłosą. Ostatnia z dziewczyn patrzyła na brunetkę zatroskanym wzrokiem, na jej ciele widniały czarne, podłużne ślady, zbierające się w okolicy jej serca, palce miała długie i nieco wykrzywione a oczy kolorolu obsydianu.
- Nie mieszajcie się w to - odezwała się brązowowłosa. Bała się teraz z kim kolwiek przebywać.
- Nie tobie o tym decydować! - pisnęła wielooka - zabiłaś Friska a teraz pożucasz nas jak bezpańskie psy! Idziemy z tobą!
- Odpuśćcie - powiedziała, odwracając się do nich plecami - macie za mną nie iść, bo rozpatrzę likwidację was.
Już po chwili zniknęła w gęstwinie lasu, zostawiając gromadkę w tyle. W jej głowie pojawiało się mnóstwo pytań ale także myśli, że stała się prawdziwym potworem. Wiedziała, że nie będzie już tym kim była wcześniej. Ale, kim wtedy była? Nadal nie pamiętała.
Boże, jaki ze mnie leń ;-;
CZYTASZ
Byle Do Świtu
RandomGodzina 22 Ulice i alejki zapełniają się potworami Cienie o bezkrztałtnych ciałach Wręcz niezniszczalne Zabójcze Mordercy żywiący się ludźmi Siejący terror do 6 rano I światło tego świata Drużyna pozbywająca się cieni Zapraszam do czytania i kom...