Z każdym nowym dniem, gdy wszyscy spali, Amy wymykała się nad stawek by ćwiczyć swoje umiejętności.
Potrafiła już nie tylko otoczyć dymem rękę, a całą siebie i swoją broń. Do tego jeden jej cios potrafił zrobić sporą dziurę w skale.
Po swoich ćwiczeniach wróciła do bazy, uważając, aby nikogo nie obudzić.
Zdążyła położyć się na dziesięć minut, po czym została obudzona przez Yuki.
- Dziś małe smrody poćwiczycie sobie walkę wręcz. Więc ogarnijcie się i wypad na dwór.
Wszyscy jak za machnieciem magicznej różdżki, zaczęli szykować się na własny sposób.
Liam wziął że sobą butelkę wody i wyszedł na zewnątrz jako pierwszy. Bliźniaczki założyły wygodniejsze stroje i wzięły dla siebie po butelce wody. Leo zaczął poprawiać włosy po czym opuścił budynek. Amy również zmieniła swoje ubrała, po czym zabrała swoją butelkę z piciem, biorąc przy okazji jedną dla ognistowłosego. Ren jak zwykle nie mógł się ogarnąć i wyszedł ostatni, a raczej to Yuki musiała po niego iść.
~*~
- Jako, że jest was sześcioro, każdy zawalczy z każdym po trzy razy. Na samym końcu spróbujecie swoich sił ze mną. Podobierajcie się w pary i jazda - w lesie był słyszalny tylko rozkaz Luan'a.
Na samym początku, Amy jako przeciwnika, wybrała Liam'a ponieważ z nim trenowała już parę razy.
Ustawili się do walki, ale nie dane było im zacząć ponieważ od razu przyszedł Luan ze swoimi uwagami.
- Jak masz go zamiar pokonać, skoro nawet nie umiesz się ustawić? Po pierwsze zrób szerszy i krótszy rozkrok. Po drugie, ręce mają chronić ci twarz, a nie cycki. Podnieś je do góry. Po trzecie, przykucnij na tych nogach i nie stój jak stare drzewo.
Amy starała się nadążyć za radami ich przełożonego. W końcu, gdy zastosowała się do wszystkiego co powiedział, ich "mentor" odszedł do następnej pary.
Na twarzy Liam'a widniał lekki uśmiech, kiedy jego przyszła przeciwniczka dostawała ochrzan od nauczyciela, a on nie zwrócił na siebie uwagi żadną niedoskonałością w swojej postawie.
W końcu mogli zacząć. Pierwszy ruch wykonała brunetka, wyprowadzając pierwszy cios prosty w stronę kolegi. Ten jednak szybko go uniknął, znajdując się za dziewczyną.
Nie chciał kończyć tego tak szybko, bo to byłoby strasznie nudne, więc tylko uderzył ją w czubek głowy, brzegiem swojej dłoni.
Amy zachwiała się na nogach, ale szybko odzyskała równowagę. Odwróciła się do swojego przeciwnika i zaatakowała ponownie, niestety z tym samym skutkiem co z przed chwili.
Szybko rozejrzała się po otoczeniu. Na ziemi leżało parę gałęzi a z ziemi wystawały korzenie pobliskich drzew.
Zaczęła atakować ale nie tak aby trafić. Zamiast tego, naprowadzała chłopaka w swoją pułapkę.
Kolejny cios wymierzony w jego twarz. Brunet cofnął się jeszcze kawałek, jednak jego nogi potknęły się o jeden z korzeni, przez co upadł na ziemię.
Amy schyliła się w jego stronę, podając mu swoją rękę. Brunet podniósł się z pomocą koleżanki.
Druga walka zaczęła się chwilę później. Brunetka planowała zastosować poprzednią taktykę lecz szybko z tego zrezygnowała, chłopak był już pewnie na to przygotowany.
Tym razem to on zaatakował jako pierwszy, wyprowadzając najpierw trzy ciosy proste i prawy sierpowy.
Amy nie nadążyła za wszystkimi jego atakami, przez co nie zdołała obronić się przed dwoma ostatnimi.
Jego ciosy sprawiły, że przewróciła się na ziemię.
- Mamy remis - przerwał ciszę.
- Czyli ostatnia runda decyduje - uśmiechnęła się do niego.
- Dajmy z siebie wszystko.
- Na to czekam.
Szybko podniosła się z ziemi, zanim chłopak jak kolwiek zareagował.
Nim zaczęli, po okolicy dało się słyszeć polecenie Luana.
- Wszyscy po broń i do mnie! Szybko!
Od razu przerwali swoje walki. Złapali za bronie, które leżały obok drzewa po czym podbiegli do swojego przełożonego.
- Co się stało? Pierwszy odezwał się Ren.
- Mamy towarzystwo. I raczej nie przyszli tu na herbatkę.
Nie minęła chwila kiedy przed siódemką pojawili się przeciwnicy.
Pierwszym z nich była krótkowłosa dziewczyna z dodatkowymi oczami na głowie, dłoniach i plecach. Wokół jej oczu rozpromienione były cząstki skóry, wczepiające się w dany obszar jej ciała. Na twarzy miała mały uśmiech. Tak jak Amy, zakrywała swoje lewe oko grzywką.
Drugim z nich był białowłosy chłopak z czarnymi jak smoła skrzydłami. Mimo, że wyglądał lepiej od swojej towarzyszki, jego skóra była strasznie blada a jego czarne oczy nie wyrażały nic, po za obojętnością.
Ostatnią z nich była wysoka, czarnowłosa kobieta. Jej ciało było najbardziej zniekształcone. Z nóg, rąk i pleców wyrastały jej ostrza a przestrzeń od czubka głowy do środka brzucha była zamieniona w jeden wielki otwór gębowy z milionem zębów.
Na twarzach drużyny pojawiło się przerażenie a w głowach, jedno pytanie.
Jak to możliwe, skoro jest dzień?!
CZYTASZ
Byle Do Świtu
RandomGodzina 22 Ulice i alejki zapełniają się potworami Cienie o bezkrztałtnych ciałach Wręcz niezniszczalne Zabójcze Mordercy żywiący się ludźmi Siejący terror do 6 rano I światło tego świata Drużyna pozbywająca się cieni Zapraszam do czytania i kom...