Muzyka dudniła...

18 3 0
                                    

Muzyka dudniła, a moja krew buzowała w żyłach.  Kieliszki z resztką alkoholu niebezpiecznie się chwiały, wyglądały jakby miały zaraz zlecieć z małego stoliczka w loży, którą zajęłam z przyjaciółmi. Lea,Sam i Michael przyszli tu by się upić, a ja miałam robić za kierowcę i przyzwoitkę, dlatego nawet nie tknęłam alkoholu. Po cholerę w ogóle szłam z nimi do tego klubu?!

 Proszę państwa, zapraszamy na małą wycieczkę! W programie patrzenie jak twoją przyjaciółkę obmacują obcy kolesie, twoi przyjaciele posuwają nieznane laski w kiblu, następnie wszyscy zapijają się do półprzytomności i zarzygują ci tylne siedzenia w samochodzie. No niezły ubaw. Dziś tylko za połowę ceny!

Nie, dziękuję.

Po jakimś czasie czekania na moich znajomych stwierdziłam, że nie zaszkodzi jeśli zatańczę. Weszłam na parkiet i zaczęłam kołysać się w rytm muzyki. Była to typowa klubowa muzyka, bez tekstu z podkręconymi basami, co, muszę przyznać, nie przypadało mi do gustu. Dałam się ponieść chwili. Po czym ta chwila przedłużyła się do następnych piosenek.

Po jakimś czasie tańczyłam z przypadkowymi osobami, ocierając się o nie, próbując wyglądać ponętnie, a znając mnie, pewnie wyglądałam jak niedźwiedź próbujący podrapać się plecami o drzewo.

Chciałam, zostać tak wiecznie. Tylko ja, jacyś nieznajomi, podnieceni faceci i muzyka, przenikająca do szpiku kości, od małego palca u stopy po czubek głowy. W między czasie rozglądałam się za przyjaciółmi ale oni jakby rozpłynęli się w tłumie.

Gdy popłynęła wolna piosenka zespołu, którego nazwa akurat wyleciała mi z głowy, usłyszałam za mną chrząknięcie. Z pewnością to Lea...albo Sam...może Michael. Odwróciłam się z uśmiechem, ale on zaraz spełzł z mojej twarzy.

Przede mną stał wysoki chłopak, dobrze zbudowany. Miał kasztanowe włosy i szare oczy. Ale nie taki brzydki szary, jak sprany podkoszulek. Taki piękny szary jak niebo o brzasku. Trzymał wyciągniętą rękę w geście mający zapraszać do tańca szczęściarę za mną. Tak więc przesunęłam się lekko w bok, a on spojrzał na mnie ze szczerym zdziwieniem.

-Zazwyczaj gdy proszę dziewczynę do tańca, ona nie odsuwa się na bok- stwierdził z uśmiechem.

O BOŻE CZY TO SĄ DOŁECZKI?!?! TAK! TO SĄ DOŁECZKI, TAKIE UROCZE DOŁECZKI. BŁAGAM NIECH KTOŚ MNIE TRZYMA, BO MDLEĆ BĘDĘ.

Obejrzałam się za siebie, ale nikogo tam nie było co musiało oznaczać, że mówi do mnie.

Uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Więc to było zaproszenie do tańca? hmmm? - mruknęłam.

-Tak-powiedział wahającym się tonem, jakby nie był pewny swego

-Niech więc będzie

CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?! Przecież nigdy nie rozmawiam z obcymi, a już tym bardziej nie tańczę z nimi wolnego.

Zarzuciłam ręce na jego ramiona, a on objął mnie w talii. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. To było niesamowite. Pachniał jak, hmmm, jak burza. tak to dobre określenie.

Znacie ten zapach, który można poczuć tuż przed tym jak zacznie padać? On właśnie tak pachniał.

Gdy piosenka się skończyła, kołysaliśmy się dalej. Nagle poczułam szarpnięcie za ramię.

Kto to był? No kto to mógł być. Oczywiście, że Lea. Brawo zgadłaś! Teraz w nagrodę dostaniesz wielkie NIC.

-Ann, idziemy! Musisz zawieść mnie i Sama do domów. Nie przejmuj się Michaelem, bo on znalazł sobie panienkę na noc, więc luz i... Woo, Ann kim jest twój znajomy? Może mnie przedstawisz?

- To jest eeeee...-zaczęłam, po czym zdałam sobie sprawę, że nie wiem jak ten nieznajomy ma na imię.

-Ethan, miło mi-podał jej rękę.

-Eee, tak, mi też miło cię poznać. Jestem Lea, a Ann musi już iść.

-Dobrze, MAMO- powiedziałam kładąc szczególny nacisk na ostatnie słowo.-Pa, Ethan. Przyjemnie się tańczyło. Do zobaczenia...Kiedyś

Ethan, nie mówiąc ani słowa wpił się w moje usta. To było tak niespodziewane, że dopiero po chwili zdałam sobie sprawę co się dzieje. Gdy chciałam odwzajemnić pocałunek, on odsunął się.

-Przepraszam, byłam zwyczajnie ciekaw jak smakujesz. Żegnaj Ann, mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.

I rozpłynął się w falującym tłumie.

Okay... Co to do cholery było?!

-Masz mi coś do powiedzenia, Ann?!- moja przyjaciółka wyglądała jak rozjuszony byk, jeszcze trochę, a para by jej uszami wyleciała.

A ja tylko ruszałam ustami jak ryba wyciągnięta z wody, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.

***

Hej! Przepraszam za przerwę, ale miałam trochę rzeczy na głowie. Postaram się, żeby opowiadania były w miarę często, bo z własnego doświadczenie wiem jakie to frustrujące gdy czekasz na następną część strasznie długo. Chciałam też ogłosić, że te opowiadania często będą zmyślone, ale czasem będą zaczerpnięte z życia mojego czy moich przyjaciół.

Gwiazdka?Komentarz?




Each word gets lost in the echoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz