On wyjeżdża

26 1 0
                                    

Gapiłam się tępo w ścianę.

Nie mogłam w to uwierzyć.

On wyjeżdża.

Do pieprzonej Ameryki.

Na pieprzone 3 lata.

Czułam jak rosnąca fala smutku napiera na mnie. Nie mogłam normalnie oddychać, moje oddechy były krótkie i drżące. Gula w gardle rosła, a łzy zaczęły zbierać się w kącikach oczu. Ale nie uroniłam ani jednej, Starałam się nie rozkleić. Dla niego. Nie chciałam żeby miał wyrzuty sumienia. I tak czuł się strasznie.

-Hej, spójrz na mnie-powiedział i uniósł lekko mój podbródek-To jeszcze nie jest koniec świata.

Mojego świata tak.

Nie wytrzymałam i po policzku zaczęły spływać słone łzy.

-Ej, mała, nie płacz. To tylko 3 lata, poza tym są telefony, internet, to nie koniec.

- Ale w końcu zapomnisz- wyszeptałam- Wszyscy zapominają- dodałam jeszcze ciszej

- Ja, nie zapomnę. Obiecuję. Będę przyjeżdżał w każde ferie, wakacje, na Święta.

- Bilety nie spadają z nieba. To kosztuje.

- I co z tego? Nie chcę, żebyś znowu zrobiła coś głupiego, dlatego muszę jakoś to sprawdzać.

Chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał.

-Wiesz, o co mi chodzi.

Kiwnęłam głową i wtuliłam się w niego.

-No, ale pamiętaj, że zostało jeszcze parę dni do mojego wylotu, więc musimy go miło spędzić, dobrze.

Przytaknęłam i przytuliłam go jeszcze mocniej.

* * *

Samolot miał wylecieć wieczorem, tak więc musiałam wreszcie puścić go do tej pieprzonej ojczyzny opasłych dzieci (wybacz Ameryko).

Siedział w samochodzie, a jego mama kończyła pakować jego wózek do bagażnika. Podeszłam do niego, by przytulić się po raz tysięczny w ciągu ostatniej godziny.

-Zadzwoń, jak wylądujesz, nawet jeśli będzie to w środku nocy, dobrze?

-Obiecuję- odpowiedział, a ja uścisnęłam go mocniej i pocałowałam w policzek

-Do widzenia, mała- szepnął

Cofnęłam się gwałtownie, a on patrzył na mnie rozkojarzonym wzrokiem.

-Nie rób tego.

-Czego?- spytał.

-Nie żegnaj się ze mną.

W odpowiedzi tylko zmarszczył brwi.

Jego mama dała znak, że już odjeżdżają, więc zamknęłam drzwi od samochodu, nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Ze smutkiem odprowadzałam wzrokiem ich samochód, dopóki, nie zniknęli mi z oczu.

Ze łzami w oczach wróciłam do domu czekając na telefon od niego.

* * *

Przepraszam za długą przerwę, ale trochę nie wyrabiałam. Wiem, że krótko, ale, cóż, nie będę dopisywała rzeczy, których nie było. Ups. Jeżeli ktoś jeszcze tego nie usunął i czyta to pozdrawiam i do następnego.


Each word gets lost in the echoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz