Czerwone Kwiaty

3 1 0
                                    

Już od kilku dni nie pojawiałam się w szkole. Była to jedna z licznych nieobecności jakie miały miejsce w tym roku. O powodzie wiedział tylko dyrektor szkoły i wybrani nauczyciele. Nie chciałam niepotrzebnej uwagi.

Od kilku godzin nie robiłam nic poza leżeniem na łóżku na plecach i słuchaniem muzyki z przymkniętymi oczami. Do prawdy, nie przeszkadzało mi to w ogóle. Wręcz pomagało, bo mogłam się skupić tylko i wyłącznie na tekście piosenki ignorując wszelkie inne bodźce. Ale po przesłuchaniu tej samej playlisty po raz enty, wyłączyłam muzykę i przewróciłam się na bok.

Zegar wiszący na jasnej ścianie co jakiś czas tykał, informując o upływie czasu. Cennego czasu, którego wszyscy ciągle mają mało. Ale mnie nie interesowały przepływające mi przez palce minuty, godziny, dni i miesiące zamieniające się w lata. Poprawiłam moje włosy zaplecione w niedbałego warkocza.

Odblokowałam telefon próbując skupić się na czytaniu książki, ale te próby były daremne, ponieważ gdy tylko zaczynałam skupiać wzrok na literach, one rozpoczynały tańczyć po ekranie. Zdenerwowana własnym rozkojarzeniem rzuciłam telefonem o ścianę, na której wisiał zegar. W tamtym momencie nie za bardzo obchodziło mnie czy go zniszczyłam czy nie.

Sięgnęłam po herbatę, która stała na szafce przy łóżku. Kubek, w którym się znajdowała był gorący, co oznaczało, że mama niedawno przyniosła mi napój, a ja tego jak zwykle nie zauważyłam. Chciałam podnieść naczynie do ust, ale moje ręce za bardzo się trzęsły. Nic nowego. Odstawiłam kubek na szafkę i spostrzegłam, że oblałam nogi gorącym napojem. Cholera. Nie poczułam tego, gdy wylałam herbatę parząc się przy tym.

To, że moje ciało działało coraz gorzej nie było dla mnie nowością. Lekarze ostrzegali, że tak będzie się działo. że będę traciła powoli czucie w kończynach, że będę mdlała coraz częściej, że będę miała problemy z oddychaniem i , że moje serce będzie coraz słabsze. Jednak pomimo tego, że wiedziałam co mnie czeka, ani razu nie pozwoliłam sobie na chwilę słabości. Ale, chyba każdy w swoim czasie osiąga granice swojej możliwości o ugina się pod ciężarem zmartwień. Sądzę, że to właśnie był moment, w którym to ja się poddałam.

Zauważyłam, że wbrew woli z moich oczy zaczęły wypływać gorące słone łzy. Pojedyncze łzy zmieniły się w płacz. Już nie wiedziałam czy płaczę z bólu, który miał mi już towarzyszyć do końca, czy z rozpaczy. Czy płakałam nad sobą, nad utraconą przyszłością, niesprawiedliwością losu. W tamtej chwili płacz był jedyną rzeczą zaprzątającą moje myśli.

Moment mojego załamania przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Szybko wytarłam policzki rękawem i przeczołgałam się po łóżku, by chwycić telefon. Po tym, jak nim rzuciłam miał ekran pęknięty wpół, ale najwyraźniej nadal działał. Sprawdziłam wiadomości. Dostałam jedną od mojej przyjaciółki. Chociaż... Nie wiem czy miałam prawo tak ja nazywać, skoro nie wiedziała o mojej chorobie.

"Hej, mała! Dzisiaj znowu cię nie było w szkole. Czyżby to twoja słaba odporność i kolejne przeziębienie? Czy coś się stało? Odpisz jak najszybciej!"

Uśmiechnęłam się przez łzy, Jak dobrze choć na sekundę poczuć się normalnie. Napisałam, więc tylko trzy słowa: "Przeziębienie. Jest okay." i wysłałam uśmiechając się lekko.

Wtedy właśnie uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, a zastąpił go wyraz bólu. Jedną ręką chwyciłam się za koszulkę, a rękawem drugiej zakryłam usta. Kaszel wstrząsnął mym ciałem. Czułam drżenie nawet w stopach. Trzęsłam się, aż minie wraz z niewyobrażalnym bólem, który mną zawładnął.

Kiedy przestałam, wyprostowałam się, puściłam koszulkę i odjęłam rękaw od ust. Ujrzałam na nim świeżo wykwitłe czerwone kwiaty. Wiedziałam, że umieram.

***

Cokolwiek bym tu napisała jako wytłumaczenie mojej nieobecności, nic nie będzie na tyle dobre, by mogło mnie usprawiedliwić. Dlatego tylko napiszę: Przepraszam.

Chciałam tylko chciałam ogłosić, że jest to ostatnia część tej książki.

Smutnym zbiegiem okoliczności jest to, że kończę ją mniej więcej w tym samym czasie, w którym swoje życie zakończył Chester Bennington, wokalista zespołu Linkin Park. Tytuł tego zbioru opowiadań to fragment ich piosenki "Lost in the Echo", dlatego właśnie jest to naprawdę... ugh... nie mogę.

Dziękuję tym, którzy czytali te wypociny. Pracuję nad kolejną książką, ale nie spodziewałabym się tego, że pojawi się niedługo.

Tak, więc, kończąc tym jakże przyjemnym akcentem: Żegnam.




Each word gets lost in the echoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz