3. Tylko nie to,błagam.

194 13 1
                                    

Tessa niechętnie przyłożyła telefon do ucha,a ja obserwowałam jej reakcje.
Nic się nie odzywała,jej wzrok zdawał się być nieobecny,wsłuchiwała się w to co mówił jej ktoś po drugiej stronie.
Z nerwów rozbolał mnie żołądek.

Tessa mruknęła coś pod nosem po czym się rozłączyła. Spojrzałam jej w oczy domagając się informacji.

-Wróciliśmy trzy dni temu - zaczęła - wczoraj Dylan postanowił wsiąść na motor - urwała nagle zaciskając usta,a ja zamarłam.

-Kurwa mać,błagam nie trzymaj mnie w niepewności - łzy wezbrały mi w oczach.

Tessa złapała mnie za rękę i uścisnęła ją, a ja traciłam już cierpliwość.
- I wczoraj miał wypadek - wyjąkała.
-Czy on... - urwałam przerażona. Nie mogłam wykrztusić nic więcej.
-Żyje. Ale jest w śpiączce. Dziś w nocy w nią zapadł - rozpłakała się ponownie a wraz z nią i moje zapory puściły.

Zaczęłam kiwać głową jak obłąkana.

-Nie.Nie.Proszę nie - powtarzałam jak mantre.
- Jego stan jest... Boże,jego stan jest krytyczny. Nina,ja tego nie przeżyję,rozumiesz? Jeśli on um... - przerwałam jej gestem dłoni. Nie chciałam nawet słyszeć takich słów.
- Ja czułam,że powinnaś to wiedzieć, musiałam przyjść i ci powiedzieć - załkała.
-Chcę go zobaczyć - wyjąkałam - już,natychmiast - dodałam, podnosząc się z kanapy.
-Nie możesz teraz. Odwiedziny są od dziesiątej rano - otarła łzy.

Zacisnęłam usta.

- Przyjadę jutro do ciebie,z rana i pojedziemy - wstała.
Wtuliłam się w nią.
- Co sie stało? - zaspany głos Jeremiego przerwał bolesną ciszę.
- Jeremi,wracaj do łóżka - usiłowałam przyjąć normalny ton.
Jeremi zmarszczył brwi,zerkał to na mnie to na Tessę.

-Ja już pójdę - odezwała się dziewczyna.
-Odprowadzę cię do drzwi - powiedziałam cicho,Jeremi wciąż nas obserwował.
-Tess - szepnęłam kiedy dziewczyna przekraczała próg drzwi wejściowych - Jak wrócisz? Jest późno.
- Zamówię taksówkę - wymamrotała wypranym z emocji głosem.
- To wejdź jeszcze do środka.
- Zaczekam na taxi na zewnątrz - posłała mi ledwo widoczny uśmiech.
Przytaknęłam. Pożegnałyśmy się i zamknęłam drzwi. Patrzyłam przez okno zanim taksówka nie odjechała z siostrą Dylana.

-Jeremi! - podniosłam głos - do łóżka,ale to już.
-Czemu płaczesz?
-Dobranoc! - wskazałam palcem na jego pokój dając mu do zrozumienia,że ma opuścić pomieszczenie.
Zmarszczył brwi i szurając nogami wrócił do pokoju.

Zostałam sama z myślami.

Wyłączyłam telewizor i poszłam do swojego pokoju.
Kiedy zamknęłam drzwi,natychmiast zaczęłam wyć, skulając się w kłębek na łóżku.

-Boże, Dylan... dlaczego ty - zanosiłam się płaczem.

Pieprzony motor. Jego pieprzone hobby. On tak kocha motory i szybką jazdę. A teraz leży w szpitalu,jest w śpiączce,z której nie wiadomo czy się wybudzi.

Jedyna myśl,która podtrzymywała mnie na duchu...to ta,że Dylan żyje. Że jego serce nadal bije,że zobaczę go jutro i złapie za rękę,będę przy nim.

A jeśli on umrze... Boże,nie. Nie mogę tak myśleć. Ból,który towarzyszył mi przy naszej ostatniej rozmowie jest nieporównywalny z tym,który czuję teraz.

Zacisnęłam powieki,wyobrażając sobie, że to wszystko jest cholernym snem,koszmarem.

***

Otworzyłam powoli oczy,w pokoju było jasno. Zerwałam się na równe nogi aż zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam na zegarek. Była godzina dziewiąta rano.

Tessa będzie tu za godzinę.

Dylan... Ukłucie w sercu nasiliło się odtwarzając wydarzenia wczorajszego wieczoru. Wyszłam z pokoju żeby zajrzeć do Jeremiego. Wsunęłam głowę przez uchylone drzwi jego pokoju.

Wciąż spał. Westchnęłam i zaczęłam działać na autopilocie.
Wzięłam prysznic. Zjadłam śniadanie. Ubrałam się. Czekałam na Tessę,drżały mi dłonie. Gapiłam się na nie siedząc na krześle w kuchni. Bolesne myśli przelatywały przez moją głowę jak kula od pistoletu. Chciałabym, żeby ktoś strzelił mi w łeb.

Nie chciałabym czuć...myśleć...żyć. Żyć z tą myślą, że Dylan...że on...

- Mój Boże - jęknęłam do siebie zaciskając dłonie w pięści. W tym momencie do kuchni wszedł Jeremi.
Nic nie mówił. Wyjął z szafki płatki i mleko z lodówki.
-Będę musiała zostawić cię samego na jakiś czas - odezwałam się.
Zerknął na mnie.
- W porządku - odparł,siadając do stołu.
-Poradzisz sobie? Jak coś to dzwoń.
-Poradzę. Dobrze, mamo,jak coś to będę dzwonić - przewrócił oczami,ale ja nie miałam ochoty na żarty.

Nerwowo wystukiwałam rytm o blat stołu wyczekując Tessy. Wyczekując widoku Dylana...podpiętego pod kroplówkę i inne urządzenia trzymające go przy życiu.

I czuję, że to będzie najstraszniejszy widok w moim życiu.

________________________________

Podoba się?
Pisać dalej?
Proszę o jakąś opinię. Uh.

Wake Up || Dylan O'BrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz