To uczucie,które obezwładnia Cię całą,wypełnia każdą komórkę Twojego ciała, działa na Ciebie jak narkotyk, uczucie wręcz nie do przezwyciężenia,którego źródłem jest ta jedna cholerna osoba,przez którą cierpisz katusze za każdym razem kiedy ją widzisz bo jesteś świadoma tego, że on nawet nie myśli o Tobie w taki sposób jak Ty o nim i wtedy wszystko się kończy. Mimo że wcześniej łączyła was przyjaźń,dziś jest to tylko ukradkowym spojrzeniem mijających się na ulicy dwóch ludzi. Przykre,ale prawdziwe.
Miłość jest jednocześnie najcudowniejszą i najgorszą rzeczą jaka spotyka nas w życiu. Wypełnia pustkę aby potem zamienić się w pył,który gryzie naszą krtań i łzy, które niemiłosiernie spływają po policzkach.
"Nie kocham cię i nie chcę cię tym zniszczyć,nie mogąc dać ci nic więcej prócz przyjaźni".
Słowa Dylana wracają do mnie za każdym razem,kiedy leżę na łóżku gapiąc się w blady sufit,a moim ciałem wstrząsa spazmatyczny szloch.
Minęły trzy miesiące odkąd usłyszałam od niego te słowa. I były to ostatnie jakie do mnie wypowiedział,po czym zniknął z mojego życia.
Wracam często pamięcią do tamtej chwili,która wpłynęła na mnie diametralnie. Straciłam przyjaciela. Straciłam również siebie. On był mną,a ja nim.
Jednocześnie to paradoksalne,że uczucie silniejsze od przyjaźni niszczy tą przyjaźń,i cholernie logiczne w przypadku nieodwzajemnionego uczucia.
Ty wyznasz miłość a w zamian usłyszysz słowa,które ranią najbardziej przez co niszczy się wszystko co udało się zbudować i wtedy zastanawiasz się czy było to słuszne.
Gdyby nie to, miałabym nadal przyjaciela i w środku cichutko,w tajemnicy cierpiałabym kochając go całym sercem bez wzajemności. Ale miałabym go,tu,przy sobie.
Ale wszystko musiałam spieprzyć."Czas goi rany",słyszę to na każdym kroku od wielu osób, szkoda tylko że to nie jest prawdą. Czas nie goi ran,on sprawia,że robią się jedynie blizny,które wciąż będą przypominały o bólu.
-Nina,rusz dupsko do kuchni! - z dołujących rozmyśleń wyrywa mnie wołanie młodszego brata Jeremiego.
Przewracając oczami wstaję z łóżka,opuszczam pokój i kieruję się do kuchni.
-Czego się drzesz? - mamroczę.
-Zrobiłem ci naleśniki - uśmiecha się słodko, zerkam na jego danie niepewnie.
-Nic tam nie dosypałeś? - przymrużam oczy.
Młody przewraca oczami.
-Coś cię gryzie Nina,a naleśniki poprawiają ci humor - uśmiecha się nie śmiało. Babcia nauczyła go robić naleśniki i robi je na okrągło.
-To niesamowite jak taki ośmioletni wcielony szatan może być tak kochany - mierzwie mu włosy i razem siadamy do kolacji.
-Tęsknię za rodzicami - bełkocze, przeżuwając jedzenie.
-Ja też, ale niedługo wrócą.
-Szkoda,że nie wzięli nas ze sobą - robi smutną minę.
-To fakt,ale potrzebowali tego wyjazdu. Miłość trzeba pielęgnować,a ich pielęgnacją był wylot do Egiptu - puściłam mu oczko.
Jeremi w zamyśleniu patrzał na mnie.
-Ostatnio śnił mi się Dylan - odezwał się,patrząc na mnie spod byka.
Na dźwięk tego imienia zakłuło mnie w sercu. Wysiliłam się na uśmiech."Też często o nim śnie",pomyślałam ze smutkiem.
-Co ci się śniło? - zapytałam niby to od niechcenia.
-Że grałem z nim w piłkę, a ty się opalałaś w ogródku.Był fajnym ziomkiem - westchnął,a ja zaśmiałam się na jego słowa,ale milczałam czując, że kiedy zacznę mówić o Dylanie wpadnę w jeszcze bardziej depresyjny stan. To fakt Jeremi bardzo lubił Dylana.Postanowiłam to przemilczeć.
Jeremi nic więcej nie mówił za co byłam mu wdzięczna.
______________________________
No kochani,odważyłam się w końcu dodać tu jedno z moich opowiadań .
Kolejną część dodam jak tylko pod tą będzie jakiś znak życia od Was.
Nie chcę pisać tylko i wyłącznie dla siebie :(
Proszę o pozostawienie gwiazdki i komentarza,to zmotywuję mnie do kontynuowania pisania.

CZYTASZ
Wake Up || Dylan O'Brien
Kısa Hikaye"Czekałam aż sie uspokoi,gładząc ją po plecach,a sama czułam niepokój. Jej słowa... Urwane w pół zdania. Odgoniłam od siebie najczarniejsze myśli. -Tess,powiesz mi co się stało? - szepnęłam. -Dylan... - wyjąkała odsuwając się ode mnie i nie mogła wy...