Część 7 - Znów to samo

1.8K 194 35
                                    

Tak naprawdę Nathan aż za bardzo przypominał mi moją dawną miłość... A dlaczego? Też się wiecznie uśmiechał, był zadowolony  życia i... i mówił do mnie po imieniu, nie po żadnym skrócie. Po imieniu. I wcale to mi nie przeszkadzało. Tak samo w przypadku Nathana. Mówił mi po imieniu, a ja nie reagowałem na to złością. Wręcz przeciwnie - cieszyłem się, że to właśnie jego głos słyszałem. To było takie dziwne do wyjaśnienia... Znów.

- Jesteśmy. - oznajmił czerwonowłosy, gdy zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji. Nie patrzyłem na żadne napisy, tylko szedłem za chłopakiem. Prowadził mnie przez perony, dworzec, miasto, aż doszliśmy do plaży. Byłem zszokowany, że zabrał mnie nad morze! Może nie było ono daleko, ale nigdy nie przepadałem za tym miejscem. Chyba ze względu na blizny... Ale teraz byłem szczęśliwy, że to właśnie Nath mnie tu zabrał. Zdjęliśmy buty, w których wylądowały zaraz skarpetki i spacerowaliśmy plażą, podziwiając morze i czyste niebo. Mimo wczesnej wiosny było naprawdę ciepło. Ale woda na pewno jeszcze jest zimna i nici z kąpieli. Na szczęście. Nie rozebrałbym się na plaży, gdzie jest dość sporo ludzi. Wstydzę się trochę blizn...

- Hej! Tu ziemia! - Nath złapał mnie mocno za rękę i szarpnął z uśmiechem, widząc mój zamyślony wzrok - Mówię do ciebie od pięciu minut, a ty nic! Zakochałeś się, czy co?

Tak, w tobie...

- Wybacz. Zamyśliłem się trochę... - mruknąłem cicho, próbując sobie przypomnieć co mówił.
- Pytałem się, gdzie chcesz iść na obiad... Co wolisz? Pizzę, jakąś lepszą restaurację, czy co? - zapytał, nieco przyspieszając kroku.
- Jest mi to obojętne. Może być jakaś restauracja. Niedaleko stacji jest dobry lokal.
- Byłeś już tu? - dopytywał ciekawy, odwracając się do mnie.
- Taa... Wiele razy...

Aż zbyt wiele. I najlepiej będzie, jeśli zaraz pójdziemy coś zjeść. Wiem dobrze, co jest dalej. Złe wspomnienia...
- Może przejdziemy się po mieście? - zaproponowałem nagle i, nie czekając na jego odpowiedź, złapałem go za rękę i wytargałem z plaży. Poczułem pewną ulgę. Zaczęliśmy krążyć po mieście, a gdy było grubo po południu, zatrzymaliśmy się na pizzy w centrum. Było bliżej, a Nathan cały czas marudził, że jest głodny. Nie miałem nic przeciw. Ważne, że z nim...

- Ale muszę cię zabrać w jedno miejsce! - postanowił nagle, podbierając mi z pizzy duży kawałek mięsa.
- Słucham? W jakie miejsce? - dopytałem, odpuszczając mu kradzież. 
- Baaardzo fajne! Spodoba ci się. - mówił i przysunął się bliżej mnie.

Nie znam tu wszystkich zakamarków, a z tego co widzę, jest bardziej obeznany w okolicy i na pewno zna o wiele lepsze miejsca niż TO. W końcu nie było tam za ciekawie... Uparł się, byśmy siedzieli w lokalu dłużej. Chciał mnie zabrać tam na zachód słońca. Bawi się w romantyka? No kurwa, Ariel, ogarnij się! Co chwilę sobie coś wmawiasz...

Moje serce stanęło, gdy po dotarciu na miejsce zobaczyłem to samo... Ból powrócił.
Przejście przez mały lasek na niewielką polankę na skarpie. Wspaniały widok na zachodzące słońce, mało miejsca na większą grupkę, ale idealnie na dwie osoby, na romantyczne chwile... Tylko dlaczego ZNÓW to samo?!


- Ej! Gdzie... gdzie ty mnie ciągniesz?! - wołałem, gdy Zack prowadził mnie w jakieś nieznane miejsce. Od rana zachowywał się dziwnie, był strasznie podekscytowany.
- Zobaczysz zaraz! - z wielkim uśmiechem zacisnął dłoń na moim nadgarstku i gnał przed siebie, a ja musiałem mu jakoś dotrzymać kroku.

Kiedy dotarliśmy na mała polankę, aż zaparło mi dech w piersiach. Tu było cudownie... Zero żywej duszy, tylko... tylko my dwaj.
- Pięknie, prawda?! - podszedł do krawędzi i wpatrywał się w zachód słońca, a ja tylko go podziwiałem. Tak, uwielbiałem Zacka. Za wszystko. Za okazaną mi dobroć, za to, że zawsze stawał w mojej obronie. I za to, że nie śmiał się z mojego imienia... Był cudowny. Uwielbiałem wpatrywać się w jego zielone oczy, które często zakryte były przez czarne włosy. Taak, był bardzo wysoki, umięśniony i... i idealny, jak dla mnie. Jego uśmiech wywoływał przyjemne dreszcze na karku, a gdy dotykał mnie, czułem się wspaniale.
- Tak. Pięknie... - odpowiedziałem cicho, siadając na powalonym pniu.
- A wiesz, co jest jeszcze piękniejsze? - odwrócił się do mnie i zbliżył, nachylając - Twoje oczy...

"Only you, my love"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz