12.Sabanto

196 17 5
                                    

Armin ocknął się w chwili, gdy na jego twarz spadło ciało jednego z wampirzych szpiegów, obryzgując go czarną, lepką i gęstą cieczą, swoją własną krwią. Znowu go szukają... I znaleźli! Trzeba dopilnować, by żaden nie doniósł dzieciom nocy gdzie jest! Ale... Co jeśli już donieśli tą informację? Wampirzy szpieg, Sabanto, jak to je nazywał były przerażającymi stworami i bardzo ciężkimi do opisania. Każdy był inny, jednak tak samo przerażający jak inni przedstawiciele swojego gatunku. Zazwyczaj wyglądały, jak połączenie szkieletów z nietoperzami. Futro skryte było pod kościstą zbroją, którą wytwarzały najczęściej tuż przed walką. Jednak zaskoczone potrafiły wytworzyć ją, tak szybko, by mrugnięcie mogło pokrzyżować plany zabicia ich. Z paszczy wystawały cienkie, długie i ostre kły, które wyglądem przypominały igły. Skrzydła rozpięte były od razu na kościach. Nikt nie wiedział jakim prawem stwory mogły nimi ruszać bez mięśni i ścięgien. Przypominały wyglądem postacie z najgorszych koszmarów. Gdy miały atakować, robiły to najczęściej stadami. Okrążały przeciwnika i kąsały go boleśnie, wpuszczając w żyły ofiary śmiercionośną truciznę. Nadnaturalni ginęli od niej w ciągu kilku dni, bardzo bolesnych i ciężkich dla nich dni, gdy trucizna błyskawicznie wyniszczała ich organizm i atakowała wszystko co miała na swej drodze, sprawiając, że umierali oni w męczarniach. Neutralni poddawali się w ciągu kilku godzin. Zranione Sabanto obficie broczyły  czarną krwią, która po zetknięciu z ciałem innego zwierzęcia lub gatunku (oczywiście nie licząc wampirów) zmieniała się w kwas błyskawicznie wyżerający dziury w poplamionych miejscach. Zwykle wampirze sługusy nie były duże, ale za to sprytne, silne i... praktycznie niezniszczalne. Ich słabym punktem, jak to zazwyczaj przy Nadnaturalnych bywa było serce, źródło mocy i życia, które pilnowały dość skutecznie. Trzeba było mieć naprawdę dużo szczęścia lub być jednym z najlepiej wytrenowanych skrytobójców lub łowców, by zabić takiego stwora. Dobrze wyszkolone Sabanto były idealnymi szpiegami i żołnierzami.

Jednak tylko niektóre wampiry znały tajemniczy proces ich powstawania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jednak tylko niektóre wampiry znały tajemniczy proces ich powstawania. Armin błyskawicznie zrzucił z siebie ciało i wytarł twarz specjalnym, wzmocnionym i odpornym na tą maź rękawem kurtki, którą znalazł... Ewentualnie ukradł jednemu z Nadnaturalnych, zanim ta zdążyła wyżreć mu w niej dziurę. Spojrzał na Jennifer. Stała w wojowniczej pozie, ściskając w rękach nóż i scyzoryk, które ociekały czarną breją i... Które nie wiadomo skąd wytrzasnęła. On w końcu nie miał ani noża ani scyzoryka, a w jej podręcznym bagażu też nic takiego nie znalazł, a przeszukał go dobrze, gdy dziewczyna była nieprzytomna, by się jednak czegoś o pasożycie dowiedzieć. Dziewczyna w ogóle cała oblepiona była czarną breją i dyszała ciężko. Gdyby nie to, że zawartość buteleczek nadal działała dziewczyna miałaby już problem z licznymi dziurami w ciele, a tak wszystko było praktycznie natychmiastowo leczone. Mimo wszystko widać po niej było, że trucizna dostała się już do krwi, ponieważ żyły przybrały czarną barwę, tu i ówdzie widać było liczne, czerwone ugryzienia i cała się trzęsła. Do tego ledwo trzymała się na nogach. Odwróciła się wolno w jego stronę.  Błysnęły czerwono-czarne tęczówki świadczące o tym, że Sabanto wcale nie miały zamiaru jej zabić... ( No... Przynajmniej niektóre), a próbowały przejąć nad nią kontrolę i widocznie uznały ją za towar warty zrobienia z niej kolejnej wampirzej marionetki na każdy rozkaz. Jednak po chwili znów patrzyły na niego znajome, złote oczy. Uśmiechnęła się do niego zwycięsko, po czym uśmiech zaczął wolno schodzić z jej twarzy i przemieniać się w grymas bólu. Złapała się za głowę i krzyknęła z bólu. Upadła na kolana, boleśnie zdzierając sobie z nich skórę, aczkolwiek obecnie nawet tego nie czuła. Głowa stłumiła każdy inny ból i z każdym razem coraz mocniej próbowała wybuchnąć. Armin wolno do niej podszedł i uklęknął obok niej. W tym stopniu zatrucia jadem wampirzych sługusów i walki o kontrolę nad własną psychiką i ciałem nie mógł jej w żaden sposób pomóc. Ta walka należała tylko i wyłącznie do niej i nikt nie mógłby nic zrobić. Dziewczyna musi sama przez to przejść. Ale zaraz... Co go to obchodzi? W końcu chce się jej pozbyć! Ale żywej, bo tak nakazywał kodeks. Żaden stwór, który uratował mu życie nie może przy nim umrzeć jeśli istnieje możliwość, by przeżyła musiał jej w tym pomóc. Ale teraz on nie może nic zrobić, a dziewczyna albo przeżyje albo umrze i w takim przypadku kodeks nie obowiązuje. Wstał i poszedł policzyć trupy. Sześć większych i czternaście małych, Z niedowierzaniem spojrzał na nią i obudziło się w nim przez chwilę coś na rodzaj podziwu, który  jednak szybko zgasł. Obejrzał ją. Jedno płyciutkie ugryzienie na szyi, dwa, trochę głębsze, po większych Sabanto na rękach i sześć na plecach, o czym świadczyły czerwone plamki na jej starej bluzce. Jednak jedna myśl nie dawała mu spokoju. Czemu do diabła ludzka Neutralna go broniła? On od razu by ją zostawił, gdyby tylko zobaczył otwarte drzwi, samą, na pastwę losu. Zauważył stare, pobite lustro. Podszedł do niego i obejrzał się dokładnie. Stanął, jak wryty. Żadnego ukąszenia, kawałka wypalonej skóry... Ba! Nawet zadrapania! Broniła go narażając się na cios? Zaczął czuć do niej szacunek, czego z resztą wcale nie chciał. Co prawda nie wiedziała, że są one śmiertelnie trujące, ale jednak...

-Ja... Jak silna jest ta trucizna? Coś czułam, że nie są amatorami w sztuce otruwania...- Wydusiła z trudem, zmienionym głosem. Nie miał jednak pojęcia co jej odpowiedzieć. Nie wiedział zbytnio, jak to działa na ludzi.- Rzuć... Rzuć mi czysty nóż... Proszę... Muszę... Choć trochę ...

Podał jej kunai* zanim zdążyła dokończyć zdanie. To była ostatnia ostra rzecz, jaką przy sobie miał i z pewnością była czysta. Patrzył, jak dziewczyna podcina sobie żyły. Nie zareagował. W końcu to jej decyzja. Krew, która wypłynęła z raz była przerażająco czarna lecz wolno zmieniała barwę na czerwoną. Podał jej jakieś w miarę czyste rzeczy, którymi mogła zatamować krwawienie i pomógł jej mocno przywiązać prowizoryczny opatrunek do rany. Była straszliwie blada. W końcu walczyła, jest podtruta, a teraz upuściła sobie sporo krwi. Spojrzał jej w oczy. W żadnym stopniu nie przypominały oczu Sabanto. Dzięki Bogu. Chwila... Martwi się o nią? Bzdura! Po prostu nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłby porządnego pogryzienia przez te potwory. Gdzie się podziała jego nienawiść i te wszystkie inne złe uczucia, które spowijały go przez lata? Nagle zapałał do dziewczyny nienawiścią. Nie dość, że uratowała go człowiek, neutralny! To jeszcze był to przedstawiciel słabszej płci! KOBIETA! URATOWAŁA GO LUDZKA KOBIETA! Pod skórą wręcz zapłonął mu ogień.

- Bardzo silna. Niedługo zdechniesz.-Warknął, w końcu siebie poznając. Dziewczyna spojrzała na niego przerażona.

-Nie mogę umrzeć... Ktoś na mnie czeka... Armin... Proszę... Pomóż...- I zemdlała. Uderzyłaby głową o ziemię, ale chłopak łaskawie postanowił jej pomóc, złapał ją i delikatnie położył.

"Ktoś na ciebie czeka, tak? Na mnie też czekają... Już bardzo długo..."- Pomyślał i wzdrygnął się przez wspomnienia.- Nie martw się... Raczej nie zdechniesz.

*kunai- teoretycznie starożytne, japońskie narzędzie ogrodnicze, jednak w praktyce, odpowiednio zaostrzone może służyć też za broń wielofunkcyjną

*Sabanto- Jakby ktoś się zastanawiał to to po prostu znaczy tyle, co sługa/ sługus

Wilki: Naznaczona (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz