8. Pomoc

162 18 7
                                    

Armin w ostatniej chwili złapał dziewczynę. Gdyby zrobił to chociaż kilkanaście sekund później przyrąbałaby boleśnie o zimny beton. Położył ją na ziemi i z delikatnością, o którą ciężko go było podejrzewać po tym co sobą zaprezentował, podniósł zakrwawioną bluzkę rudowłosej. Po raz kolejny zaklął widząc to co skrywało się pod materiałem. Jennifer miała głęboką ranę w okolicach pępka, z której obficie płynęła krew. Chłopak spojrzał na drzwi. Chwilę zastanawiał się, jak to możliwe, że zrobiła sobie coś takiego okrągłą klamką, ale szybko wrócił myślami do poszkodowanej. Odwiązał od szlówki skórzane, owalne i mocne pudełeczko, które wcześniej tak bardzo zainteresowało Jennifer. Nazywał je sakwą albo sakiewką, żeby było łatwiej. Wyjął z niej małą buteleczkę z niewielką ilością fluorescencyjnej, fioletowej cieczy. Wylał kilka kropel na jej ranę i wyjął kolejną buteleczkę, tym razem niewiele większą i w środku jarzyła się niebieska, gęstą ciecz. Opróżnił ją do połowy wlewają płyn do rany. W końcu coś tez musiało zostać, gdyby mu się coś stało, a w obecnej sytuacji ciężko byłoby zdobyć więcej. Chwilę zastanawiał się jak jeszcze może jej pomóc. Nie robił tego, ponieważ mu na niej zależało. Nie zależało. Po prostu dał słowo, że jej pomoże się stąd wydostać. Co prawda nie było mowy o tym, czy ma żywa przekroczyć granicę między terenem ośrodka, a lasem, ale skoro jeszcze żyje to musi mieć coś w życiu do zrobienia, więc pomoże jej przeżyć i uciec. Później będzie wolny, a ona raz na zawsze zniknie z jego życia idąc w swoją stronę. Wziął do ręki jej torebeczkę i przejrzał jej zawartość. Wyciągnął z niej maść z kurkumą i posmarował lekko brzegi rany. Dziewczyna skrzywiła się z bólu. Chłopak nie musiał długo czekać na efekt działania zawartości flakoników. Po pięciu minutach krew przestała płynąć tak obficie. Gdy uznał, że leki działają dobrze i teoretycznie nic jej nie zagraża odszedł od niej. Kolejny raz zaczął zastanawiać się nad ucieczką. To były jedyne myśli jakie krążyły mu po głowie od kiedy tu trafił. Jedynym, krótkim przerywnikiem było spotkanie jej. Jej obecność i to co się wydarzyło oderwało go od pesymistycznych myśli. Mimo tego i tak nie lubił dziewczyny... Nic dziwnego skoro został przez nią związany i zmuszony do obietnicy. Było to wykorzystanie jednej z jego reguł, o której dziewczyna nie wiedziała. Zawsze jak coś obiecywał to robił wszystko by tą obietnicę wypełnić... Nawet jeśli była wymuszona. Co jakiś czas wracał do niej by sprawdzić jak się trzyma, czy równo oddycha i jak wygląda jej rana. Po szybkich oględzinach odchodził. Nie przyjrzał sie jej dokladnie ani razu. Nie chcial miec z nią nic wspólnego, więc po co mu wiedzieć jaki ma kolor oczu, typ urody. Nie interesowało go nic innego jak wydostanie się stąd i pozbycie się pasożyta, który gdyby nie on konałby sobie właśnie na zimnej ziemi. Mimo swojego podejścia do niej sprawdzał czy z nią na pewno wszystko dobrze, czy jej się poprawia i co najważniejsze czy nie odzyskała przytomności. Gdyby tak się stało z jego punktu widzenia było by źle. Jego plany wydostania się stad absolutnie wykluczały możliwość, że dziewczyna ocknie się przed ich zrealizowaniem. Miał prawie stuprocentową pewność, że dziewczyna nie ocknie się przez co najmniej trzy dni, więc po pierwsze zmniejszył swoją czujność, po drugie postanowił rozpatrzeć wszelkie możliwe opcje wydostania się stąd zanim przejdzie do ostateczności.

Wilki: Naznaczona (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz