Nad targowiskiem w Skelle wrzeszczały mewy, zaś pomiędzy kramami darli gardła przekupnie, handlarze niewolników, niewolnicy, zwykli przechodnie a czasem i strażnicy targowi wyznaczeni spośród wojów przez jarla Volkera.
Najgłośniejsze, jak zwykle, były dzieci.
Poprzez kłębowisko ludzi, po wykładanych drewnem ulicach vrarańskiego miasta, stąpał dumnie rycerz Rugat. Był drobniejszy od otaczających go jasnowłosych wojowników, smagły i czarniawy.
Przyboczni Rugata ciężkimi rękami roztrącali przechodniów, toteż ludziska trzymali się w pełnej respektu odległości, a mimo to wokół gęstniał tłumek. U boku Rugata szła bowiem jego branka: Emrilda, najpiękniejsza kobieta Północy. Gapiono się na nią, pokazywano palcami, szeptano historię jej porwania.
Rugat był znanym dowódcą nie tylko z powodu wyczynów na wyprawach. Sławę jego szerzyła godna sag bohaterskich historia. Był wygnańcem z bogatej, południowej krainy Gorhon, ostatnim potomkiem starego, lecz wyniszczonego rodu. Uchodząc z rodzinnych stron, przysiągł śmierć w męczarniach możnemu baronowi, zabójcy swego ojca. Poprzysiągł też, że jego sławną z urody córkę uczyni nałożnicą. Obu ślubowań dopełnił. Jednego roku zdobył zamek barona, a w następnym porwał Emrildę, wydaną za potężnego grafa. I ze szczętem złupił zamek jej męża.
Dokonał tego na czele wyjącej hordy najeźdźców z północy: jedyny przybysz z obcych stron, jakiego załoga łupieżczej łodzi kiedykolwiek obwołała swoim hövdingiem. Uważano go też za prawą rękę vrarańskiego jarla Volkera. Ten ostatni nie bardzo wprawdzie wierzył w krzywdy Rugata — mawiając, że wygnańcy w tym są podobni do kurew, że jak one, każdy ma swoją łzawą historię — ale jego chęć współdziałania skwapliwie wykorzystał. Od kilku lat co rok na południe sunęły zbójeckie okręty, pełne żądnych łupów i krwi ludzi Volkera.
Pobliscy przekupnie wzmagali zachwalanie towarów, lecz Rugat nie zwracał na nich uwagi. Podszedł do niewielkiej rampy, gdzie wystawiano niewolników. Tam wziął udział w kilku aukcjach, płacąc od ręki dobrym srebrem.
Miał czym szastać — zdradzieckie wyprawy na własną ojczyznę przyniosły mu fortunę. A także wyroki śmierci i listy gończe rozesłane po całym Gorhonie. Ale hövding nie przejmował się takimi drobiazgami.
— Wyroki? Infamia? — mawiał — Gorhon daleko, moi ludzie wokoło i topór mam ostry za pasem. Czego się bać?
I działał tak jak mówił. Nie chował się przed niebezpieczeństwem, lecz wychodził mu na spotkanie, ufając w przychylność bogów i własne bojowe umiejętności. Jakoż nie zawiódł się nigdy, zaś dziób jego łodzi zdobiły już cztery czaszki zabijaków i łowców nagród, którzy go odnaleźli — na swoją zgubę.
Zresztą sama Vrarania niegościnnością swoją broniła Rugata przed prześladowcami. Zima trwała tu dłużej niż gdzie indziej, nawet latem północne stoki bieliły się łachami niestopniałego śniegu. Kraj był dziki i groźny, mało przez ludzi odwiedzany. Panami jego były zwierz dziki i przedludzkie bestie, jakie gdzie indziej ze szczętem wytępiono. Nawet Vraranowie, dla których był domem, nie zapuszczali się dalej, niż dzień drogi od zasiedlonych wybrzeży. Ta ziemia była jak nienasycony potwór, co pochłonąwszy niezliczoną ilość istnień, wciąż czeka, gotowy pożreć kolejnych szaleńców, jeśli rzucą mu wyzwanie.
Kupił tymczasem sławny hövding kilkoro służby (a niektórych z własnego ludu) i już zbierał się do odejścia...
— Ja też chcę służącą — powiedziała nagle Emrilda.
CZYTASZ
Piękność, kamień i pazury
Fantasia"Wygnańcy w tym są podobni do kurew, że jak one, każdy ma swoją łzawą historię." • Emrilda, najpiękniejsza kobieta północy, w rękach dawnego kochanka, dziś wygnańca, który porwał ją wprost z zamku męża. Kiedyś była to miłość, ale dziś... • Bar...