Twój krewniak jest Bestią?

381 66 0
                                    

— Jesteś pewien? To twój zaginiony krewniak jest Bestią? — oczy Jezarelli rozszerzyły się, gdy podniosła głowę znad tabliczki, na której Durgas bazgrał w pośpiechu. Teraz potwierdził skinieniem głowy.

— Muszę z nim porozmawiać — dopisał.

— Ale sam nie pójdziesz — powiedziała. Dotknęła palcami jego ust. — Ty nie mówisz, on nie czyta. Będę musiała tłumaczyć.

Potwierdził.

Ustalili, ze nazajutrz poczekają do późna, potem Jezarella wymknie się z alkierza i razem pójdą rozmówić się z uwięzionym Pelvaninem.

Dzień dłużył im się niemiłosiernie. Wieczorem co prędzej przełknęli kolację i położyli się, niby do snu.

Durgas spoczywał na swym posłaniu, nasłuchując dalekiego szumu fal u podnóży zamczyska i oddechów kobiet za drzwiami alkierza. Czekał aż Jezarella wykradnie się doń... a potem otworzył oczy o poranku, słysząc zwykłą krzątaninę na dziedzińcu.

Emrilda już wstała, ale jakoś nie miała tym razem za złe, że palenisko, nie podsycane w nocy, zdążyło zagasnąć. Wychodząc po drewno pochylił się nad Jezarellą. Spała jeszcze, z drobną piąstką pod policzkiem. Złociste włosy rozsypały się wokół jej głowy na poduszce.

— Nie wiem, co o tym sądzić — powiedziała, kiedy mieli okazję pobyć chwilę sami. — Czekałam cierpliwie, a potem spałam jak kamień. Następne co pamiętam, to jak pochylasz się nade mną. Jak po pijaństwie, ale przecież nic nie piliśmy.

Umówili się, że w takim razie przeniosą wycieczkę na następną noc — przecież Bestia nigdzie nie ucieknie. Durgas był zdziwiony, bo nieraz już zdarzało mu się — czy to na polowaniu, czy z innych przyczyn — czuwać choćby całą noc w bezruchu. Postanowił tym razem na pewno nie zasnąć. Tymczasem po wieczerzy poczuł nagłą senność, pomyślał, że usiądzie choć na chwilę — i obudził się dopiero o poranku. Nie wierzył, ze mógłby po prostu zaspać. W tym kryło się coś niezwykłego. Zwłaszcza że Jezarella doświadczyła dokładnie tego samego.

Następnego dnia, tknięty podejrzeniem, nie tknął kolacji, lecz dał wszystko jednemu z psów na dziedzińcu. Zwierzak żarł chciwie, a potem legł snem tak twardym, że nawet szarpanie za ogon czy obracanie na wszystkie strony go nie budziło.

Niemowa zaklął w myślach. Zadawano im obojgu ziół nasennych! Pewien był, że uczyniono to, by dostać się do grafini. Ale kto? I czy Emrilda też leżała zmożona snem?

Zapukał do drzwi i — poproszony — zajrzał. Jezarella spała już głębokim snem. Emrilda siedziała w łóżku i czesała włosy. Popatrzyła nań pytająco. Usprawiedliwił się, dając gestem do zrozumienia, że usłyszał wezwanie. Wycofał się na korytarz, oddychając spokojniej. Emrildzie żadnych ziół nie podano. Ale czemu w takim razie usypiano ich oboje — już kolejny raz?

Piękność, kamień i pazuryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz