II - 4.8

87 8 3
                                    

Siedzimy tak jakiś czas, umieram. Po prostu umieram. Czuję gdzieś w sobie, że to już koniec, to okropne uczucie zaczyna mnie zżerać od środka. 

Chcę być z nią, z nią i nikim innym, już do końca naszych dni. Gdyby tylko dała nam szansę, tylko, tylko dlaczego? Przecież, dziś było tak cudownie.

Jej poranna pobudka, dwuznaczne zachowanie przy śniadaniu. To gdy nagle ściągnęła moje bokserki gdy oglądaliśmy film i jak gdyby nigdy nic, zaczęła się zabawiać moim fiutem. A teraz, teraz siedzi tu przede mną taka smutna a ja nie wiem co zrobić by tak już nie było.

"Niall, ja nie chcę byś pomyślał, że lecę na kasę czy coś..." zaczyna zdenerwowana, zupełnie nie wie jak ma mi to powiedzieć. Skarbie, jeśli chcesz pieniądze to Ci je dam, nawet jeśli chcesz odejść, bo bez Ciebie one nic nie znaczą, one miały być dla nas. Dziewczyna bierze kolejny wdech i sięga przez stół po moją dłoń. Zaplata nasze palce razem, zupełnie tego nie rozumiem "Proszę, obiecaj, że nie będziesz zły" szepcze, w jej oczach są łzy.

"Obiecuję skarbie, obiecuję" szepczę gładząc kciukiem jej knykcie, ja obiecuję, ale ty wyduś już to z siebie.

"Znalazłam nowe mieszkanie i..." mówi spokojnie, czyli wyprowadza się. Jest w stanie posunąć się, aż tak daleko by mieć pewność, że już nigdy mnie nie spotka? "No i wystawiłam to w którym teraz mieszkamy na sprzedaż" dodaje a w jej oczach ponownie pojawiają się łzy, mimowolnie sięgam drugą ręką i je ścieram. Tylko nie płacz skarbie, tylko nie płacz proszę w myślach a to jakby pomaga. Jeśli chce żebym się już dziś wyniósł to to zrobię, tylko niech mi to powie w prost. Nie odejdę od niej dopóki jasno mi nie powie, że mam to zrobić. "Dołożyłam do tego mieszkania swoje oszczędności, od dzieciństwa mam konto, które założyli mi dziadkowie i jeszcze nie ruszałam tych pieniędzy." dziewczyno, gdzie ty chcesz ode mnie uciec? Przecież wiem, że na tym koncie masz blisko milion. Skarbie... tym razem i w moich kącikach pojawiają się łzy a ona je ściera "jeśli nie, to po prostu mi powiedz... ale muszę zapytać. Czy ty, mógłbyś dołożyć się do tego mieszkania?" ostatnie słowa prawie szepcze, a ja już nie wytrzymuję.

"Oczywiście. Kiedy mam się wyprowadzić?" pytam, pomimo jej dłoni po moich policzkach ciekną łzy. Przykro mi ale to boli za bardzo Cię kocham skarbie.

"Co?" pyta wyraźnie zaskoczona i patrzy na mnie.

"Kiedy mam się wyprowadzić? Oczywiście dam Ci pieniądze na to mieszkanie, przecież wiesz, że dla Ciebie zrobił bym wszystko. Tylko powiedz mi czy mam się wynieść już dziś... czy do tygodnia? czy..?" mówię a ona zaczyna się śmiać i pochyla nad stołem, lekko całuje mnie w usta.

Co kurwa?!

"Ty idioto" śmieje się i z powrotem siada na swoim miejscu, zupełnie jej nie rozumiem "Chcę się wyprowadzić, z tego mieszkania bo przypomina mi wiele złych rzeczy. Gwałt, porwanie NASZEJ córeczki. Chce zacząć z TOBĄ gdzieś indziej. Dlaczego pomyślałeś, że chce żebyś się wyprowadził?" jej słowa powodują, że opadam na krzesło.

"Co? Ja myślałem, że masz mnie dość, że już mnie nie kochasz i że chcesz uciec. Boże skarbie... umarłem tysiąc razy w ciągu tych kilku chwil" śmieję się i sięgam po jej dłoń "Ile?"

"Siedemset osiemdziesiąt tysięcy mam na koncie i to mieszkanie jest warte prawie sto pięćdziesiąt" zaczęła a ja ją uciszyłem.

"Skarbie, pytam ile kosztuje"

"Bo... Niall, ale jeśli to za dużo to mi powiedz" szepcze zakłopotana i drapie się po karku. Czyżby wybrała jedno z takich mieszkań za ponad dziesięć tysięcy funtów? Mój mały skarb, jeszcze się nie nauczył, że dla niej zrobię wszystko. Jasne, przy takiej kwocie musiałbym usunąć jedną z lokat ale czy ona nie jest tego warta? Oczywiście, że jest.

"Skarbie" pośpieszam ją.

"Bo to jest mieszkanie w Kensington" szepcze a ja się uśmiecham, będę miał blisko do pracy a nasze dzieci będą miały niedaleko do najlepszych szkół w mieście. Tylko najpierw niech mi powie ile potrzebuje pieniędzy. Patrzę na nią wymownie a ta lekko zakłopotana patrzy w swój talerz "No i brakuje jeszcze miliona... ale jeśli to..." zaczynam się śmiać, klienci się na nas przez chwilę patrzą, jednak gdy tylko mnie zauważają to zajmują się sobą ponownie a ona patrzy na mnie zaskoczona.

"Skarbie, mogłaś tak od razu. Oczywiście, że kupię nam to mieszkanie. I nie musisz mi dawać mi swoich pieniędzy" mówię i sięgam do niej. Patrzy na mnie zaskoczona "kochanie, dlaczego mi nie powiedziałaś, że chcesz się wyprowadzić?"

"Nie chcę być na twoim utrzymaniu, Niall ja potrafię pracować i nie będę Cię wykorzystywała"

"Skarbie, wiem, że potrafisz i nie zabraniam Ci pracować. Ale to nie znaczy, że pozwalam Ci się odciąć od NASZYCH pieniędzy. Nie mówię, że nasz budżet na jakiś czas się nie uszczupli bo Anabell na pewno nie odejdzie bez niczego i choć mamy intercyzę to nie chce wielkiej batalii sądowej, więc dam jej trochę pieniędzy. Jednak to nie oznacza, że pozwolę Ci płacić za mieszkanie. Stać mnie na to by Cię rozpieszczać" mówię szczerze i przywołuję kelnerkę. 

Zamawiamy obiad, jedząc w spokoju, jednak oboje z olbrzymimi uśmiechami na twarzy. Teraz rozumiem jej pobudzony pociąg dziś, choć nie zaprzeczę, że mi się nie podobało. To było cholernie dobre.

"Skarbie?" szepczę jej do ucha gdy wracamy do domu taksówką "czy to dziś, to było dlatego by mnie przekonać?"

"Nie" odpowiada szybko i odwraca się w moją stronę "poza tym i tak mi się by nie udało, bo ty chcesz sam kupić mieszkanie. A to dziś, to było dlatego, że mam cudownego faceta, który walczy o nas. O mnie i naszą córeczkę. Poza tym, gdy w końcu wiem, że będzie dobrze... to jestem spokojna i nie zamartwiam się" powiedziała lekko mnie całując.

"Czyli będzie więcej takich dni?"

"O ile nie będziesz cały czas w pracy" śmieje się i ponownie opiera o moje ramie.

disloyal ♉N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz