Drzwi trzasnęły z hukiem, natomiast ja szybko trafiłem do łazienki.
Przyjrzałem się swemu odbiciu w lustrze. Momentalnie cofnąłem się, przez co uderzyłem o prysznic.- Ale... jak? - wymamrotałem.
Dotykałem skóry w miejscu rany. Poprawka; w miejscu, w którym powinna być rana. A właśnie, jej tam nie było. Źrenice automatycznie rozszerzyły się. Stałem w bezruchu, przyglądając się swemu odbiciu w lustrze. Oddychałem dość płytko.
Zakrwawioną koszulę wyrzuciłem, a włosy postanowiłem umyć. Nie chciałem, by Amanda ponownie zamartwiała się. Zacisnąłem mocno ręce na umywalce i przygryzłem wargę. Co ta gówniara mu powiedziała?
Że się do niej dobierałem?- Ech! - Strąciłem dłonią pastę do zębów i wyszedłem.
Po raz pierwszy pojawiły się u mnie tak silne emocje. Co stało się z moją raną? Dlaczego zniknęła?
Wątpiłem w to, że John był
inteligentny... jednak brak obrażeń zauważyłby na pewno. Postanowiłem opatrzyć "ranę", gdy tylko miałem udać się do szkoły.
***Westchnąłem ciężko i na krótszą chwilę przymknąłem powieki. Ten budynek. Szkoła.
- Hej! - Zauważyłem, jak Sarah pędziła w moją stronę. Chyba myślała, że zostaliśmy przyjaciółmi.
Skinąłem głową.- Jejku, ale ty strasznie mało mówisz. - Ruszyła za mną w kierunku szkoły.
- Wiem - odparłem. Nikt nie potrafił do mnie dotrzeć, czy też mnie "rozgryźć", więc dali sobie spokój. - Sarah? - zapytałem nagle, unosząc lekko brwi. Chciałem poznać nazwisko dziewczyny.
- Mhm? - Spojrzała na mnie, po czym szybko spuściła wzrok. - Aa, Way. Sarah Way.
- Aha - wymamrotałem.
Gdy weszliśmy do piekła, powitały nas zaciekawione spojrzenia innych uczniów.
- A, właśnie... - zaczęła, wskazując na czoło - co się stało?
- Bójka. Między chłopakami. Rozumiesz - odparłem.
Sarah przygryzła wargę i delikatnie pokiwała głową. Szliśmy spokojnie, jednak na drodze stanął mi Nathan.
- Och, czyżby Pan Twardy i Jąkała znaleźli wspólny język? - Uniósł jednoznacznie brwi.
- A... Ale... - zaczęła "Jąkała".
- Odejdź - rozkazałem dziewczynie. Gdy to zrobiła, przewróciłem oczami. - Co tym razem?
- Ładnie to tak? Dobierać się do czyichś kobiet? - Na słowo "kobiet" parsknąłem śmiechem. Przyglądały nam się trzy żmije, dwie, których nie znałem i Angel.
- Bynajmniej - odparłem, czekając na jego reakcję.
- Czyli się przyznajesz?! - wykrzyknął i uniósł pięść. Najpierw pomyślałem, że żartował. Jednak mina mówiła co innego.
- "Bynajmniej" to zaprzeczenie, idioto - powiedziałem. Pozostawałem bezuczuciowy.
- To niczego nie zmienia! - Uniósł palec. Zawisł gdzieś pomiędzy moimi oczami.
Odsunąłem się i uniosłem głowę.- Wiele zmienia. - Mogłem kłócić się tak godzinami. To było zabawne. Nie zamierzałem im się tłumaczyć.
- Nie żyjesz! - wykrzyknął i pchnął mnie na szafki. Wokoło nas znalazło się pełno zaciekawionych uczniów. W tym trzy winne.
Uderzyłem o szafki z taką siłą, że jedna z nich została lekko wygięta. Uśmiechnąłem się szyderczo. Zaczynałem się zmieniać, bardzo powoli. Przynajmniej nie byłem już tym strachliwym chłopaczkiem zafascynowanym śmiercią.
- Tylko na tyle cię stać? - Pogrywałem z nim.
Widziałem niezadowolenie w jego oczach i determinację. On naprawdę chciał mnie pobić.Rzucił się w moim kierunku, ale w porę odskoczyłem. Wpadł na szafki z hukiem. Ludzie zaczęli uśmiechać się i szeptać.
- John! Daniel! - zawołał i uśmiechnął się.
Nagle za mną pojawiło się tych dwóch sługusów i złapali mnie za ramiona. Nie protestowałem.
- Nauczymy cię teraz, nowy, kto rządzi w tej budzie - rzekł i odeszliśmy w stronę łazienek.
Męska toaleta była dość zadbana. Na lustrach widniały napisy, które powinny zostać ocenzurowane. Podobnie, jak niektóre rysunki.
- Puśćcie go - rozkazał. Stałem już bez pomocy tej dwójki i chłodnym wzrokiem przeszywałem Nathan'a. Wzdrygnął się.
Złapał mnie za kark i jednym kopem otworzył drugą toaletę.- Co powiesz na... małe czyszczenie? - zapytał z dziwnym uśmiechem.
Mierzyłem go tym samym, obojętnym wzrokiem. Westchnąłem.
- Rób, co musisz - wypowiedziałem z nutką sarkazmu. Jedynym powodem, dla którego oni wszyscy jeszcze żyli, było utrzymanie samokontroli.
Chłopak kopnął mnie i wpadłem do środka. Wskazał na kolana, więc klęknąłem. Złapał za moje włosy i jednym ruchem zanurzył moją głowę w toalecie. Zacząłem się lekko szamotać i gdy odpuścił, odetchnąłem z ulgą. Ponownie złapał mnie za włosy. Tym razem stanął wraz ze mną przed lustrem.
- Widzisz, jak pięknie wyglądasz? - powiedział i pchnął mnie na umywalkę. Potem znów złapał za czuprynę i walnął moją głową w lustro.
Kawałki szkła posypały się dosłownie wszędzie. Jakimś cudem, w mojej skórze nie było żadnego. Chyba.
- Podobało się? - dodał i na zakończenie rzucił mną na podłogę. Upadłem na przedramiona. Krople wody z sedesu lądowały na ziemi.
- To... nie było właściwe... - wymamrotałem.
Oni wyszli, śmiejąc się bardzo głośno. Zostawili mnie na wpół przytomnego. Ciekawe, ile jeszcze takich akcji musiało się odbyć.
Nagle do łazienki wbiegła przerażona Sarah.
- Seth? - Dotknęła rany na mojej głowie. - Idę po nauczyciela.
- Nie... zostań. - Nie chciałem, żeby nauczyciel był świadkiem gojącej się rany.
- Co? - Zamrugała zdezorientowana dziewczyna. - Nie mogę tak cię zostawić! Zobacz! Masz na sobie krew!
Wstała, by odejść. W odpowiedniej chwili szarpnąłem ją za dłoń i przyciągnąłem do siebie.
- Nie idziesz - powiedziałem stanowczo. Ścisnąłem ją mocniej, żeby nie potrafiła się wyrwać.
- To jak umrzesz z powodu zakażenia, nie będzie to moja wina - prychnęła.
Hej!
I jak się podobało? Komentarze i głosy dodają mi więcej pewności siebie w pisaniu. A za komenatrze bardzo Wam dziękuję, ciepło się robi na sercu, gdy tak je czytam ^^
CZYTASZ
Tenebris
Fantasy"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia" Krzyknął. Rzucił nią o ścianę. Skuliłem się i z kąta pokoju obserwowałem. Zgrzyt. Pisk. Jęk. Rubinowa ciecz spływała powoli po tej samej ścianie. Lecz Jej już tam nie było. Widziałem tylko...