- Mamy go? - Odezwał się głos w telefonie.
- Tak, mogę się założyć, że właśnie zabił pierwszego przeciwnika. Poczułam to - odpowiedziała, siedząc na dachu wieżowca i wymachując nogami.
- Gem, musisz go odnaleźć... Upadli nie mogą... - zaczął głos.
- Tak, tak, wiem. Na razie, to nie wiedzą o jego istnieniu - odparła.
- Dobra, widzimy się w Kościele. - Dziewczyna się rozłączyła.
- Ech - westchnęła. - A mogłam mieć siostrę.
Zeskoczyła z wieżowca. Spadała z bardzo szybką prędkością.
Po chwili wyrosły jej majestatyczne skrzydła, o kolorze czarno-czerwonym. Wzniosła się w górę tak, aby żaden człowiek nie mógł tego zauważyć.
***Obudziłem się. Rozejrzałem powoli.
- Jestem... w domu? - Nie pamiętałem nic. Dosłownie nic. Najśmieszniejsze było to, że czułem się świetnie.
- O, mój śpioch się obudził - powiedziała sarkastycznym tonem wchodząca Amanda.
- Co robiłem? - zapytałem, po czym przetarłem oczy dłonią.
- Aa? Ja nie wiem, co ty robiłeś! - Uniosła zabawnie palec i zaczęła wymachwiwać nim przed nosem. - Ale wiem, że przywiozła cię tu taka ładna dziewczyna!
- C-Co? - Otworzyłem szerzej oczy. - Powiedziała, jak się nazywa?
- Nie, nie mówiła. - Amanda przewróciła oczami. - A teraz się zbieraj, zostało ci pół godziny do lekcji.
Wyszła, uśmiechając się i nucąc coś pod nosem.
Dziś było dość ciepło.
***- Hej! - Usłyszałem krzyk. Sarah.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na nią chłodno.
- Hej - odparłem, próbując naśladować jej piskliwy ton głosu.
- Podobno Nathan "miał załatwić z tobą porachunki' - zaczęła.
- Nie wiem, kiedy niby? Nie widziałem go. - Wzruszyłem ramionami.
- Dziś nie ma go w szkole. Dziwne - powiedziała nagle.
Wiedziałem, że to, co robiłem poprzedniej nocy było złe... ale jednocześnie fascynujące. Jednak nic nie pamiętałem.
- Halo? Seth? - Sarah zaczęła machać ręką przed moimi oczami.
- Hm? - zapytałem, jakby wybudzony z transu.
- Nieważne, i tak mnie nie słuchasz - prychnęła, lecz po chwili znów zaczęła o czymś mówić.
Weszliśmy do szkoły. Angel wraz z paczką przyglądały nam się w osłupieniu. Tak, jakbym im coś zrobił.
- Z drogi! - Pewien głos rozległ się na korytarzu.
Angel nagle została zepchnięta na bok, a z tłumu wyłoniła się niska blondynka. Szła krokiem pewnym, jednocześnie lekkim.
Spokojnie podeszła w moją stronę i mocnym uściskiem złapała za przedramię.- Idziemy - warknęła. Wpatrywałem się w nią w osłupieniu, po czym szybko wyswobodziłem ramię.
- To ja... chyba pójdę - powiedziała Sarah, zauważając moją zdezorientowaną minę.
Szatynka odeszła, Angel i jej grupa także. Jedynie niektórzy uczniowie rozmawiali jeszcze przy szafkach, lecz zadzwonił dzwonek.
Blondynka poczekała, dopóki wszyscy się nie ulotnili.- Czego chcesz? - spytałem, wskazując wzrokiem wyjście ze szkoły.
- Na razie, to musimy stąd odejść - odparła ciszej.
- Gdzie niby? - prychnąłem.
- Po prostu chodź - powiedziała znów.
Ruszyła przodem, ale ja tylko skrzyżowałem ręce na piersi.
- Chcesz wiedzieć, co wydarzyło się wczoraj? - zapytała, unosząc brew.
W odpowiedzi jedynie przewróciłem oczami i wyszedłem za nią.
***Parę minut po tym byliśmy już daleko od szkoły. Dziewczyna wskazała na auto zaparkowane przy poboczu. Posłałem jej dziwne spojrzenie, ale po chwili wsiadłem.
Blondynka uruchomiła samochód i chwilę po tym, zaczęliśmy powolnie oddalać się od miasteczka.- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałem opryskliwie.
- Chcę ci teraz wszystko wytłumaczyć, mądralo - odpowiedziała, włączając radio.
W samochodzie rozbrzmiała jakże zacna piosenka, a mianowicie "Anaconda", autorstwa Nicki Minaj. Szczerze mówiąc, nienawidziłem tej piosenki.
- No - odchrząknąłem - czekam.
- Nie uwierzysz mi teraz. Zapewne zrobisz to dopiero, gdy ci... pokażę - powiedziała.
- Oby to było coś naprawdę ważnego. - Zmrużyłem oczy.
Świetnie, zgodziłem się pojechać z nieznajomą, do nieznajomego miejsca. Nie było już odwrotu.
- Nathan... był istotą nadnaturalną, można by powiedzieć - zaczęła. - Takimi istotami są... na przykład, Angel, Rose, ja i ty. Jest nas znacznie więcej.
- Chwila. - Wybuchnąłem ironicznym śmiechem. - To żarty, no nie?
- Nie, debilu! - odpowiedziała całkiem poważnie.
- Tsa - mruknąłem. - Nathan to wilkołak, Angel wróżka, Rose krasnal, a ty wampir, tak?
- Idiota! - warknęła. - Nie. Nie takie istoty nadnaturalne. W zasadzie, jesteśmy pół-ludzkimi, pół-demonicznymi istotami.
- Aha, czyli pół-demonami? - zapytałem sarkastycznie.
- Tak, deklu. - Zacisnęła mocno dłonie na kierownicy.
- No i dlaczego mam ci wierzyć? - Zmarszczyłem czoło.
- Wczoraj zabiłeś Nathan'a. On eliminował zagrożenie, którym byłeś ty. Twoja... demoniczna strona dała o sobie znać - powiedziała spokojnie i poważnie.
- C-Co? - Nie ukryłem zdziwienia. Nie potrafiłem w to uwierzyć.
- To... naturalne. Działałeś tylko w swojej obronie. - Minęliśmy znak sygnalizujący, że wyjeżdżamy z miasteczka.
W tym momencie przed oczami stanął mi obraz rozszarpanego ciała Nathan'a. Zacząłem szybciej oddychać.
- Ja... Ja naprawdę to zrobiłem - wymamrotałem. Byłem lekko zszokowany. Nie tym, że go zabiłem. Tym, że było mi z tym dobrze.
- Teraz mnie wysłuchasz? - zapytała.
Skinąłem jedynie głową.
- Pracuję w tajnej organizacji, pomagającej nieświadomym pół-demonom. Ty jesteś dla nas bardzo ważny. Ja musiałam cię odnaleźć, ponieważ jesteśmy związani Paktem Krwi...
- Czyli jesteś... moją siostrą?
- Nie, nie, nie. Znaczy się, nasza dwójka powinna być Siostrami Ciemności, chociaż nie jesteśmy spokrewnieni. Zamiast Łzy, urodziłeś się ty. Mrok.
- Łza? Mrok?
- Ja jestem Gemma. Kryształ. Ty Mrok, czyli Tenebris.
- Tenebris...
Zapadła między nami chwila ciszy. Podrapałem się po karku, nie mogąc w to uwierzyć.
- Opowiedz mi więcej - zażądałem.
Hej!
Mam nadzieję, że się podobało! Seth to Tenebris, czyli Mrok. Jest pół-demonem. W następnym rozdziale dowiecie się więcej rzeczy.
Dziękuję za tak miłe komentarze.
CZYTASZ
Tenebris
Fantasy"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia" Krzyknął. Rzucił nią o ścianę. Skuliłem się i z kąta pokoju obserwowałem. Zgrzyt. Pisk. Jęk. Rubinowa ciecz spływała powoli po tej samej ścianie. Lecz Jej już tam nie było. Widziałem tylko...