[4]

20 3 3
                                    

- Nie będzie twoja... nie umrę... - odparłem.

- Skoro nie chcesz, żebym szła, to mnie puść - powiedziała i to zrobiłem.

Spuściła wzrok i wbiła go w swoje stopy.

- Spójrz na mnie - powiedziałem, wskazując na ranę.

Dziewczyna powoli uniosła głowę. Cofała się do tyłu, dopóki nie trafiła na ścianę.

- J-Jak? J-J-Jakim cudem?! T... to niemożliwe! - Zasłoniła usta dłonią.

Westchnąłem i obojętnie omiotłem wzrokiem rozbite szkło. Jednym ruchem zdjąłem pierwszy opatrunek. Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona.

- Nie wiem, jak... Chyba nawet nie chcę wiedzieć. John postanowił mnie pobić. Gdy wróciłem się opatrzyć, rany już nie było - opowiedziałem w skrócie.
Mimo obojętności, którą zachowałem przez tyle lat, emocje ponownie zaczęły powracać. W moim głosie była nutka żalu.

Sarah z przerażeniem wpatrywała się we mnie. Spuściłem wzrok. Podeszła do mnie powoli i kucnęła. Zaczęła delikatnie dotykać miejsc, w których powinny być rany.

- Jakieś logiczne wyjaśnienie? - zapytałem.

- Nie... nie ma - szepnęła, po czym wstała. - Powinniśmy się zbierać, na lekcje.

- Ta. Tylko najpierw zmyję krew.
***
Chciałem ponownie odwiedzić tamten las. Było w nim coś, co dosłownie mnie przyciągało.
Szybkim krokiem wyszedłem ze szkoły i zmrużyłem oczy. Do mych uszu doszedł odgłos płaczu. Westchnąłem. Zwykle nie zwróciłbym na to uwagi, lecz miałem wrażenie, że to pomogłoby mi zrozumieć więcej.
Skręciłem i ruszyłem w stronę, z której pochodził odgłos.

Doszedłem do ciemnego zakątka na terenie szkoły. Zauważyłem płaczącą i ocierającą łzy dziewczynę. Uniosła wzrok. Sarah.

- Hm? - zapytałem, udając, że płacz nie zrobił na mnie wrażenia.

- Ona... ona po prostu - zaczęła, lecz nie dokończyła.

- Och, czyżby nasza malutka Sarah nie wytrzymała? - usłyszałem piskliwy głos za sobą.

I wtedy to do mnie dotarło. Zaczynałem traktować tę niezdarną jąkałę jak przyjaciółkę. Nie chciałem mieć przyjaciół. Przeklnąłem w duchu i zmarszczyłem czoło. Szatynka otarła łzy i chwiejnym krokiem, wstała.

- Angel. Czemu się nad nią znęcasz? - Blondynka zatrzepotała rzęsami.

- Chcę ci po prostu pokazać, jak fatalny masz gust - odparła.

Pokręciłem przecząco głową.

- Mówiłem to już. Tym twoim bezmózgim chłoptasiom. Nie powinniście ze mną zadzierać - powiedziałem. Poczułem bardzo dziwne uczucie.
To uczucie, kiedy wbijałem Perry'emu nóż w brzuch.

- Co? - parsknęła śmiechem. Przygryzła wargę i widząc moją wykrzywioną w dziwnym uśmiechu twarz, prychnęła. Zaraz po tym szybko odeszła.

- Seth? - Sarah dotknęła mojego ramienia. - Nic ci nie jest?

- W-Wszystko w porządku - wydukałem.

Ukryłem twarz w dłoniach.

- Przepraszam - szepnąłem i wstałem.

Zacząłem biec, jak najszybciej tylko potrafiłem. Czułem, że chciałem ich skrzywdzić. Chciałem widzieć przerażenie w ich oczach. Odrazę. Obrzydzenie.
Po chwili zabrakło mi tchu. Przystanąłem.

Byłem daleko od szkoły. Słyszałem jeszcze tylko odległe wołanie. Westchnąłem i zacisnąłem pięści. W tym momencie stałem pośrodku jakiejś małej polany.
Żyły na rękach przybrały kolor czarny. Wpatrywałem się w to przerażony, aczkolwiek zainteresowany. Nie wstrząsnęło to mną.

TenebrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz