Wybaczcie za tak długą nieobecność (to już prawie miesiąc), ale ostatnio naprawdę miałam zbyt dużo zajęć i zbyt mało czasu na pisanie - jednak nie zapomniałam o mojej opowieści! Mam nadzieję, że nowa część Wam się spodoba. Co do częstotliwości dodawania rozdziałów - postaram się dodawać co tydzień (może nawet częściej) w sobotę, ale nie obiecuję. Miłego czytania.
Jechaliśmy bardzo szybko, wpatrywałem się bezczynnie w okno. Z każdym kolejnym słowem dziewczyny coraz bardziej brakowało mi tchu. Ja? Bestią?
- Czyli... ten twój cały Pakt Krwi nie pozwala nam się rozłączyć? - spytałem, gdy wyjaśniła mi na czym to dokładnie polegało.
- No, nie do końca. Jesteśmy trochę... bliźniakami. Ból fizyczny i psychiczny, który odczuwasz ty odczuwam także ja. Gdybyś umarł, straciłabym połowę moich sił. - Zatrzymała się na poboczu.
Wyszła z samochodu, a ja zrobiłem to samo. Ruszyła jakąś ścieżką, prowadzącą do dość dużego i mrocznego lasu. Podążyłem za nią, choć nadal moje wątpliwości nie zostały rozwiane.
- Ale na szczęście nie umarłem - powiedziałem nagle.
- Ha! - parsknęła śmiechem. - Jedyny syn Samaela nie zostanie zabity przez kolejnego z synów Azazela.
Odeszła dalej, wspinając się na jakieś wzgórze i prowadząc mnie coraz to dalej. Po chwili ujrzałem ogromną polanę. Na jej środku znajdował się trójkąt, a w nim niska podstawka... na książkę.
- Co to? - zapytałem. - I kim jest Samael? Jakimś potężniejszym demonem?
- O Boże, tyle ci jeszcze muszę wytłumaczyć. - Wzruszyła oczami. - Samael to Szatan. Jeden z dwóch najsilniejszych demonów. A to... tu rozpoczyna się historia naszego gatunku - zaczęła i widząc moją zdezorientowaną minę westchnęła.
- Victorius, potężny czarnoksiężnik, otworzył portal między Piekłem a Ziemią i w ten oto sposób zeszło sobie parę diabełków, niektóre zostały i żyją pośród ludzi - opowiedziała ironicznie, patrząc na mnie, jak na idiotę.
- Chwila! - Przegoniłem ją i stanąłem przed wejściem na polanę. -I my jesteśmy w miejscu, w którym jakiś satanista odprawiał sobie rytuały?! Demony mieszkają na naszej planecie? Pośród nas?
- No, na twoim miejscu bym się tego spodziewała. Te rytuały od dawna nie są aktywne, nie działają. Demony, które zostały na Ziemi mogą wrócić do Piekła, ale potem nie mogą powrócić tutaj. Mój i twój ojciec mieli tylko jedną szansę. - Przystanęła na chwile. - A wiesz, co jest zabawne?
- Co? - zapytałem, kręcąc głową.
- To, że ty i ja mamy tak naprawdę z tysiąc lat. Słudzy naszych ojców zadbali o to, aby obudzić nas dokładnie szesnaście lat temu. Gdy się urodziliśmy, zostaliśmy odebrani naszym matkom, po czym w wieku... chyba dziesięciu miesięcy wiedźmy rzuciły na nas Urok Tysiąclecia. Potem wszystko potoczyło się łatwo. - Podeszła do trójkąta i wskazała jego trzy kąty. - W jednym z nich stał Victorius i wypowiadał szatańskie modlitwy, w drugim znajdywała się świeca. Świeca symbolizuje mojego ojca. Natomiast w ostatnim znajdowały się martwe węże, symbolizujące twojego ojca.
- Czekaj. Właściwie... to kim jest twój... ymm, ojciec? - Podrapałem się po głowie i ze zmieszaną miną rozejrzałem się wokół. - Nie podoba mi się, że nazywasz ich naszymi ojcami.
- To Lucyfer - odparła, uśmiechając się lekko. - Niestety nimi są.
Wybaczcie, że tak króciutko - następny będzie dłuższy.
CZYTASZ
Tenebris
Fantasy"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia" Krzyknął. Rzucił nią o ścianę. Skuliłem się i z kąta pokoju obserwowałem. Zgrzyt. Pisk. Jęk. Rubinowa ciecz spływała powoli po tej samej ścianie. Lecz Jej już tam nie było. Widziałem tylko...