Rozdział 4

13.1K 940 165
                                    

W niedzielę rano budzę się tuż przed wschodem słońca. Harry leży po drugiej stronie łóżka i porusza się niespokojnie. Zawsze gdy miał koszmary po prostu go do siebie przytulałam. Ale to było kiedyś. Obracam się na drugi bok i patrzę przez niezasłonięte okno, czekając aż słońce zacznie wstawać. Nawet nie zauważam, kiedy zasypiam.

Budzę się kilka godzin później i zauważam puste łóżko obok siebie. Narzucam na siebie szlafrok i schodzę do kuchni. Odruchowo zabieram kubek z resztką kawy ze stołu i podchodzę do zlewu. Dopiero kiedy chcę wylać zawartość kubka orientuję się, że moje ręce są puste. Odwracam się i nigdzie nie widzę szarej filiżanki Harry'ego. Znowu spoglądam na swoją obrączkę. Co się z nami stało? Dlaczego nie przyznajesz się, że masz żonę, Harry? Przecieram oczy rękami i siadam na krześle, bezsilna. Co mogę zrobić, aby nas uratować?

Kiedy kończę użalać się nad sobą, idę po komputer, żeby oderwać swoje myśli od mojego upadającego małżeństwa i skupiam się nad urządzaniem wielkiego salonu w wielkim domu Hudsonów. Na środku chcę ustawić dużą, szarą sofę ze skóry i szklany stół do kawy. Planuję dobrać kilka kolorowych poduszek na rogówkę, aby nadać trochę koloru pomieszczeniu. Na ścianie nad wypoczynkiem umieszczę wielki, kolorowy, abstrakcyjny obraz. Szukam właśnie jakiejś ciekawej stojącej lampy, którą można by postawić obok fotela, gdy do kuchni wchodzi zdyszany i lekko spocony Harry. Obdarza mnie tylko przelotnym spojrzeniem i nalewa sobie wody do szklanki.

- Gdzie byłeś? - pytam, nie odrywając wzroku od komputera.

- Biegałem w parku - odpowiada i wypija ostatni łyk wody, po czym odstawia kubek do zlewu. - Co robisz? - pyta, patrząc na ekran mojego komputera ponad moim ramieniem.

- Wybieram meble do domu państwa Hudson. Do ich salonu - odpowiadam i odrywam wzrok od komputera, żeby spojrzeć na mojego męża.

Biorę głęboki wdech i po raz kolejny postanawiam zadać mu pytanie dotyczące obrączki.

- Dlaczego nie nosisz obrączki, Harry?

- Jak to nie? - odpowiada pytaniem na pytanie, kładzie swoją lewą rękę na mojej i widzę kawałek szlachetnego metalu na jego palcu serdecznym.

- Ale... - urywam, wiedząc, że ta wymiana zdań doprowadzi tylko do kłótni.

- Ale co? - mój mąż kładzie swoje dłonie na moich ramionach i zaczyna delikatnie masować.

- Nic, nic - wzdycham, wiem, że jestem na przegranej pozycji. - Już nic.

Chwilę jeszcze delektuję się ciężarem jego dłoni na moich ramionach, ale zaraz zabiera swoje ręce, głośno wzdycha, przeczesując palcami włosy i idzie do łazienki wziąć prysznic.

Reszta dnia przelatuje mi przez palce. Nadal tkwię nad projektem olbrzymiego salonu obrzydliwie bogatych ludzi, a Harry gotuje obiad. Nie mogę powstrzymać się od spojrzenia na jego umięśnione plecy i i ramiona w tatuażach. Taki przystojny, taki idealnie nieidealny. Obserwuję jak poruszają się jego mięśnie, gdy miesza drewnianą łyżką w garnku. Wzdycham i spowrotem skupiam swoją uwagę na komputerze.

- Będziesz jeść? - pyta, stawiając dwa talerze z zupą na stole.

W odpowiedzi tylko kiwam głową, odstawiam komputer i zajmuję się jedzeniem. Naprawdę dobre, trzeba przyznać. W milczeniu zjadamy obiad, zabieram talerze i odkładam do zmywarki. Przerywam czynność, gdy słyszę dzwonek do drzwi.

- Zapraszałeś kogoś? - pytam, przechodząc obok Harry'ego siedzącego w fotelu z komputerem na kolanach.

- Nie - odpowiada ze zmarszczonymi brwiami i wraca do pisania.

Wedlock | Harry Styles ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz