Rozdział 13

12K 767 78
                                    

Rano budzę się z ogromnym bólem głowy. Zastanawiam się, po co mi było picie tego wina? Podnoszę się z łóżka i zaczynam poszukiwania jakichś tabletek. Wysypuję całą zawartość mojej torebki na podłogę, ale mimo to, nie znajduję tego, czego szukam. Idę powoli do szafy, gdzie na dnie nadal stoi jeden nierozpakowany karton i otwieram go. W końcu, kiedy znajduję coś przeciwbólowego, idę do kuchni po szklankę wody i popijam tabletkę.
Postanawiam wdrożyć w życie swój plan odzyskania męża. Dzisiaj pójdę do Tomlinsona, żeby oddać ukończone szkice i po drodze, w przerwie na lunch, wejdę do Styles Company.

Szybko jem śniadanie, zmywam po sobie naczynia, a później idę do łazienki, żeby przywrócić się do stanu normalnego funkcjonowania i wyglądu człowieka. Biorę szybki prysznic, rozczesuję włosy z kołtunów i spinam je w kucyka. Na nos w miejscu zadrapania nakładam korektor, żeby zatuszować zaczerwienienie, na twarz daję podkład, puder, tuszuję rzęsy i wypełniam brwi cieniem, a na sam koniec maluję usta na czerwono. Strzepuję niewidzialny pyłek z błękitnej sukienki, a później wychodzę z łazienki i gaszę światło. Po drodze do przedpokoju zabieram z blatu w kuchni śniadanie w zielonym, plastikowym pudełku dla mojego męża oraz sporą ilość teczek dla mojego szefa. W przedpokoju zakładam buty i płaszcz, ale robię to tak niezgrabnie, że kilka teczek ląduje na podłodze. W pośpiechu zbieram porozrzucane kartki i wychodzę z domu. Na parkingu szybko lokalizuję moje małe autko, wsiadam do niego i odjeżdżam w stronę biurowca mojego pracodawcy.

Na szóstym piętrze odnajduję gabinet mojego szefa, pukam do drzwi i wchodzę do pomieszczenia. Tomlinson siedzi za biurkiem, na którym piętrzą się różne dokumenty.

- Cześć, Lou - Louis podnosi głowę znad sterty papierów.

- Cześć, Lou - odpowiadam, a chłopak zaczyna się śmiać. Od zawsze bawiły go zdrobnienia naszych imion, bo były identyczne. - Przyniosłam skończony projekt domu państwa Hudson.

- Świetnie - szatyn wstaje od biurka i pokazuje dłonią, żebym usiadła na fotelu przy małym, szklanym stoliczku.

- Tutaj są wszystkie szkice - podaję mu jedną z teczek. - Tutaj zdjęcia, a tutaj końcowy projekt.

- Świetnie - przegląda teczki, kiwając głową z uśmiechem.

- Powtarzasz się - chichoczę.

Louis uważnie ogląda całą moją pracę z uśmiechem na twarzy.

- No, no - kiwa głową z uznaniem. - Widzę, że świetnie się spisałaś.

W odpowiedzi uśmiecham się szeroko i już mam zamiar odpowiedzieć, ale gadatliwa natura Louisa znów się ujawnia.

- Wybierasz się może na kolację biznesową?

- Dlaczego miałabym? - marszczę brwi, bo nie rozumiem co mężczyzna chce przez to powiedzieć.

- Organizuję ją.

- Nadal nie rozumiem - kręcę głową i przypatruję się uważnie Louisowi.

- Zaprosiłem i Harry'ego, i ciebie.

- Och. N-nic i tym nie wiem - zajakuję się.

- Teraz już wiesz - uśmiecha się do mnie, ukazując śnieżnobiałe zęby. - Więc?

- Raczej nie - wzdycham, a Louis marszczy brwi. - Przecież wiesz, że ostatnio byłam na takiej kolacji dobre trzy lata temu.

- Dlaczego? - nie daje za wygraną.

- Harry jakoś nigdy mnie nie zabierał na biznesowe kolacje - wzruszam ramionami.

- Może nie umiesz dobrze posługiwać się widelcem? - sugeruje i oboje wybuchamy śmiechem na jego słowa.

Wedlock | Harry Styles ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz