Rozdział 3

160 10 1
                                    

Tony

Razem z Rhodeym ścigaliśmy się na strych, aż znów poczułem się jak małe dziecko. James nie raz próbował mnie prześcignąć, ale zagradzałem mu drogę. Nie myśl, że dam Ci wygrać! .
-Tak ! Wygrałem!  Jestem nie pokonany !
-Raz jasne. Dałem Ci wygrać
-Ok. Wmawiaj sobie tak dalej
-Wcale sobie nie wmawiać
-A ja to Elżbieta druga. To gdzie ten materac ?
-Tam- wskazał palcem zza słup
Podeszlismy do materaca obwinientego folią i odwruciliśmy materac w stronę drzwi. Co w brew pozorą nie było łatwą sprawą, bo było trochę mało miejsca. Gdy doszliśmy z materacem do drzwi pojawił się kolejny problem, mianowicie "moje łóżko " nie chciało przejść przez drzwi.
-I co teraz ? -spytał James i spojrzał na mnie wyczekująco
-No jak to co ? Przepchniemy go. Na trzy
-Raz
-Dwa
-TRZY!!
-Ani drgnął. Masz jakieś inne propozycję?
-Nie, a Ty ?
-Już mam. Stań przede mną
-Okay...
-Gotowy ?
-Gotowy na co ? Ejj- i popchałem go wprost na materac.
I materac poleciał po schodach, a razem z nim Rhodey. Komiczny widok, czemu nikt tego nie nagrał ? Zszedłem do przyjaciela który rozmasowywał swój obolały tyłek.
-Co to miało być?
-Nie przejmuj się dobra z Ciebie kula armatnie
-Dzięki, ale nigdy więcej -wybuchliśmy śmiechem.
-Chłopcy co to za huk ?! Nic nikomu się nie stało?!
-Nie nic, tylko zjeżdżamy na materacu
-Czasami się zastanawiam, czy wy kiedykolwiek dorośniecie
-Obawiam się, że nigdy
-Ty Tony na pewno. A skoro w was, tyle energi wyjdzie z Hansem na spacer
-Przecież był na ogródku -powiedział obużony Rhodey
-Chciałeś psa to z nim wychodź
-Nie martw się pójdę z tobą
-Ojej, a gdzie jest smycz
-Na przed pokoju
Po spacerze z psem wróciliśmy do domu. James poszedł się myć, a ja pościeliłem materac. Teraz nastąpiła wymiana ja poszedłem się umyć, a on pościelił swoje łóżko. Wróciłem do pokoju i położyłem się, gdy prawie usypiałem
-Pss... Tony śpisz ?
-Nie powieki oglądam
-Nie mogę spać
-W takim razie słucham co Cię dręczy
-Przyszłość
-A dokładniej?
-No wszystko
-Nie przejmuj się. Nie zmieni się tego co jest nieuniknione. Głupotą jest bać się nieznanego
- A jeśli los postanowi nas rozdzielić
-Nas nic nie da rady rozdzielić, jesteśmy braćmi. A teraz śpij. Dobranoc
-Dzięki. Dobranoc

Howard

Rano, gdy się obudziłem od razu przypomniała mi się kłótnia z synem. Muszę z nim porozmawiać. Wstałem i ubrałem po czym od razu zszedłem do garażu. Dojechałem pod dom Roberty. Zapukałem do drzwi.
- O Howard. Co Ty tu tak wcześnie robisz ?
-Jak wcześnie jest siódma.  Chłopcy śpią ?
-Tak, ale zaraz miałam ich budzić na śniadanie
Odwiesiłem kurtkę na wieszak i wszedłem do salonu gdzie David oglądał poranne wiadomości.
-Witaj przyjacielu- podał mi rękę
-Cześć.  Co ciekawego?
-Mówią, że firma Hummera coraz lepiej się rozwija i , że jego firma nie długo osiągnie ten sam poziom co Stark International
-To tylko rozpieszczony dzieciak,  który myśli, że zdobędzie świat produkując broń
-Ale teraz przemysł zbrojny jest potrzebny
-By gineło coraz więcej ludzi ?
-Hej mamo, hej tato- po schodach schodził zaspany James
-Witaj jak się spało?
-Dobrze. Co na śniadanie?
-Kanapki i herbata
-Dzień dobry Panie Stark
-Witaj James. Tony jeszcze śpi?
-Tak. Zaraz pójdę go obudzić
-Nie ja to zrobię.  Od razu zaniose mu śniadanie i z nim pogadam
-Dobrze
Wziąłem talerz i kubek z herbatą i poszedłem na górę do syna, gdy otworzyłem drzwi Tony przeciągał się i przecierał zaspane oczy. Widać było, że  dopiero co się obudził.
-Tata ?
-Hej przyniosłem Ci śniadanie
-Dzięki - odparł bez entuzjazmu
-Możemy pogadać?
-Jeśli musimy...
-Chciałem Cię przeprosić.  Zachowałem się głupio, obiecałem, że pogadamy, a olałem sprawę.  Przepraszam. Staram się być dobrym ojcem. Choć nie zawsze mi to wychodzi
-Zauważyłem - odpowiedział lekko uśmiechając się
-A czy teraz możemy pogadać o tym co wczoraj mieliśmy
-Dobra. A więc jest to cybrernetyczna zbroja
-Czyli broń?
-Nie. To znaczy jest tam różnorakie uzbrojenie, ale dzięki niej będę mógł pomagać ludzią
-Tony masz chore serce. A zbroja to broń, a jak ktoś postanowi odwzorować i czynić przez to zło?
-Nie da rady. Schemat jest zbyt skomplikowany
-Nie podoba mi się ten pomysł, ale wiem, że i tak to zrobisz i Cię nie powstrzymam, ale pamiętaj broń nigdy nie rozwiązuje problemów
-Tylko stwarza nowe. Tak wiem, ale dzięki temu zmienię świat zobaczysz
-Okej skączmy już temat broni i cieszmy się dniem.

Pepprr

Zjadłam kanapkę i ruszyłam w stronę szkoły. Najświętszy Janie jak ja nie lubię tego miejsca. Po dotarciu na miejsce poszłam pod klasę pierwsza była historia. No normalnie piękny początek dnia, dobra od historii jest już gorsza tylko fizyka, ale mniejsza z tym. Czas na lekcjach umilało mi myślenie o Tonym. Zastanawiałam się czy jeszcze kiedyś się z nim spotkam, w głębi mam nadzieję, że tak, bo go polubiłam, a może się zauroczyłam ? Nie na pewno nie, ja miałabym się zakochać? Jeszcze czego ? Ataku kosmitów?  Hah dobre. Po kilku godzinnej meczarni wróciłam do domu i rzuciłam plecakiem na fotel sama kładąc się na łóżko puszczając radio, w którym akurat leciała fajna piosenka. Później muszę znaleźć tytuł. Po dwóch godzinach postanowiłam wziąść się za lekcję.  Nie było tego szczególnie dużo, więc sybko skończyłam.  Postanowiłam przejść się do parku i nie ukrywam miałam nadzieje spotkać tam Tonego. Przebrałam się z mundurku na czrne jeansy i fioletową bluzę po czym zeszłam na dół gdzie ubrałam buty i kurtkę. Szłam powolnym krokiem.

Tony

Tato ma rację nie powstrzyma mnie od zrealizowania mojego planu. Najlepiej zacznę realizować go już dziś. Muszę tylko wybrać się do sklepu po kilka rzeczy i zabieram się do roboty. Szedłem do najbliższego sklepu z narzędziami i śróbami. Chodziłem między półkami szukając potrzebnych mi materiałów, gdy miałem wszystko zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Przeglądałem torbę by upewnić się, że wszystko mam, gdy na kogoś wpadłem.
-Prze.. O hej Pepprr
-Żyć znowu to samo. Hej Tony chyba lubię na Ciebie wpadać
-Heh najwyraźniej . Co tam u Ciebie
-Okej.  Tak jak zawsze, a u Ciebie ? Co w ogólne robiłeś w sklepie budowlanym ?
-Mam zamiar coś zbudować
-Ooo fajnie
-Jak tam w szkole
-Weź daj spokój fizyka mnie dobija
-Fizyka jest prosta. Jak chcesz mogę Ci w niej pomóc
-Na serio ? Było by fajnie
-To może dasz mi swój numer telefonu to jak coś to się zdzwonimy
-Okej- spisałem numer i zadzwoniłem
-Przepraszam Cię bardzo, ale strasznie się spieszę.  Wybaczysz mi ?
-Jasne. Leć już
-Do zobaczenia
-Pa- pomachała mi, a ja odwajemniłem gest i poszedłem w stronę domu.

Proszę Aniu twój długo wyczekiwany rozdział 😊

My HeroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz