#9

222 21 5
                                    

- Wiesz, co mówi kula do postrzelonego?

- Nie- odpowiedziałam po raz kolejny, przewracając oczami

- Znam cię na wylot!- dokończył Ashton, śmiejąc się oraz wyraźnie nie zwracając uwagi na mój brak zainteresowania jego żartami

- To w takim razie... wiesz dlaczego podłoga może kłamać?

- Ashton...

Spokojnie, Chloe, wdech... wydech... wdech...

- Bo dywan ją kryje!- chłopak po raz kolejny parsknął śmiechem

- A wiesz dlaczego policjanci są niehigieniczni?

- Ashtonie o-jakimkolwiek-nazwisku, natychmiast przestań opowiadać te okropne żarty!- nie wytrzymałam

- Ale ten był naprawdę świetny- chłopak wydął policzki ze zbolałą miną

- Miałeś odpowiedzieć na moje pytania- patrzyłam na niego intensywnym wzrokiem

- Na pewno jesteś teraz wstrząśnięta tym całym porwaniem i...

- Nie- odpowiedziałam najbardziej spokojnym tonem, na jaki było mnie stać

- Ashton popatrzył na mnie ze zdziwieniem

- Zawieź nas w jakieś normalne miejsce z dala od psychopatów, którzy nie wiadomo czego ode mnie chcą i odpowiedz na moje pytania! Bez. Żadnych. Głupich. Kawałów.!- zaczęłam krzyczeć na chłopaka. Jaki on był irytujący!

- I do jasnej cholery patrz na drogę!- spojrzałam przez przednią szybę i ujrzałam czerwoną osobówkę, jadącą prosto na nas.

Ashton gwałtownie szarpnął kierownicą. Auto zaczęło się obracać, a my zaczęliśmy krzyczeć. Chłopak zaciągnął ręczny, a auto stanęło na poboczu, tyłem do kierunku ruchu.

Odetchnęłam głęboko, po czym spojrzałam na Ashtona, który cały czas krzyczał i nadal kręcił kierownicą.

- Czy ty jesteś poważny?- zapytałam podnosząc jedną brew do góry

- No wiesz, nie powinieneś być jakimś bad boy'em i w ogóle?

Oh, i tak, uprzedzając Twoje pytanie: wsiadłam do samochodu z chłopakiem, którego widziałam dwa razy w życiu, z chłopakiem, który nosił przy sobie broń, oraz z chłopakiem, który najwyraźniej nie był do końca normalny.

- Aww kocham czuć ten przypływ adrenaliny... To co? Jedziemy na kawę?- Ashton popatrzył na mnie, odgarnął włosy do tyłu i zapytał jak gdyby nigdy nic

Pokiwałam niepewnie głową

To ten moment, kiedy powinnam zacząć uciekać?

***

- Dobrze, w takim razie, zacznijmy od początku. Kto wysyła mi te listy i dlaczego?- zapytałam, przejeżdżając palcem po krawędć filiżanki

- Myślę, że już niedługo on sam ci to powie- nie byłam zadowolona z tej odpowiedzi, jednak postanowiłam zadać kolejne pytanie

- Dlaczego mi pomogłeś?

- Na to pytanie jest kilka poprawnych odpowiedzi... reszta pewnie nie będzie zadowolona, że ci to powiem, jednak myślę, że powinnaś wiedzieć...

Gang M. naznacza osoby, które mają zostać zabite z jakiegoś powodu- potarł swój nadgarstek, na którym widniał wypalony znak- Naznaczeni przez kilka dni są przetrzymywani w jednym pomieszczeniu. Jak wiesz, istnieje tylko jedna droga ucieczki. Nie wiem kto i dlaczego je stworzył. Działało to na następującej zasadzie: jedna osoba mogła uciec, ale w zamian za to, druga musiała umrzeć. Przekonałem się o tym na własnej skórze. Mój przyjaciel zginął, żebym ja mógł być wolny- jego wzrok stał się nieobecny.

- Przykro mi... Ale jak dokładnie działało to przejście?- czułam, że muszę znać prawdę, niezależnie od tego, jak straszna była

- Kiedy jedna osoba się powiesiła- otwierało się przejście i druga mogła uciec.

- W takim razie dlaczego mi udało się uciec bez niczyjej śmierci?

- Po ucieczce wróciłem tam i nieco zmieniłem cały system. Wystarczyło podmienić linę na dłuższą- prychnął- napisałem też pierwszą zasadę. Jak widzisz- teraz naznaczeni mogą uciec, jeśli tylko są na tyle bystrzy, żeby zrozumieć wskazówki.

- Ilu naznaczonym udało się uciec?

- Nie jestem pewnien, wiem, że żyje ich czworo- ty jesteś piąta.

- Co się stało z pozostałymi?- domyślałam się, że nie umarli śmiercią naturalną

- Ktoś ich zabił... i to nie była sprawka Gangu M.- jego ton był poważny, a sam chłopak nie przypominał już tego wesołego, irytującego Ashtona z samochodu

- Twoje życie już nigdy nie będzie takie jak wcześniej, zostałaś naznaczona. A naznaczonym nie zostaje się za byle co.

- Mówisz o tym artykule?

- Nie tylko... Ale nie martw się na zapas. Będę cię chronić, z resztą nie tylko ja...

- Jeśli mogę spytać... Jak miał na imię twój przyjaciel?- nie jestem pewna dlaczego zadałam to pytanie

- C...- w tym momencie jego telefon zadzwonił. Chłopak przesunął palcem po ekranie

- Nie mam dużo czasu- powiedział- posłuchaj, po prostu musisz uważnie czytać i zapamiętywać informacje z listów. Będziemy w pobliżu. Nie ufaj osobom, które będą do ciebie dzwonić. Nikt z przyjaciół tego nie zrobi- to zbyt niebezpieczne, rozmowy są kontrolowane. I najważniejsze- każdą wiadomość, którą otrzymasz, musisz spalić. Dla bezpieczeństwa. Ufasz mi?

- Chyba tak.- odpowiedziałam

- W takim razie, do zobaczenia- odsunął krzesło zostawiając na stoliku banknot. Następnie wstał i puścił oczko do kelnerki

jak typowo

i wyszedł, zostawiając mnie z jednym wielkim mętlikiem w głowie.

××××××××××××××××××××××××××××

Wiem, że prawdopodobnie nikt tego nie czyta, ale gdyby jednak znalazł się ktoś taki, to wesołych świąt, mokrego dyngusa i w prima aprilis fajnego psikusa! :D
Aw nawet się zrymowało :')

Szach, Matt |5sos|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz