#13

160 17 6
                                    

Po całym mieszkaniu rozległ się przeszywanący dźwięk dzwonka do drzwi. Przemierzył każde pomieszczenie, żeby w końcu dotrzeć do mojej głowy, skutecznie mnie budząc.

Po chwili dołączył do niego szczęk zamka.

Ktoś otworzył drzwi, miotając przy tym przekleństwa.

Byłam zbyt zaspana, żeby się tym przejąć.

Naciągnęłam kołdrę po same uszy, próbując znów znaleźć się w objęciach Morfeusza.

Niestety- nie było mi to dane.

Już po chwili do mojej sypialni energicznie wtargnęła blondynka. Trzymała w rękach zastraszającą wręcz liczbę papierowych toreb, na których widbiały nazwy najróżniejszych marek odzieżowych. Nie przejmując się zbytnio moimi drzwiami, które (oczywiście) też miały uczucia- dziewczyna otworzyła je śmiałym kopniakiem.

- Ruby?! Co ty wyprawiasz? Wiesz która jest godzina?- zabrzmiało to mniej groźnie, niż chciałam, z powodu ogarniającego mnie jeszcze otępienia, spowodowanego niedawnym (brutalnym) przebudzeniem.

- Tak, Chloe, doskonale wiem, która jest godzina. Jest prawie dwunasta. Dwunsta Chloe, d w u n a s t a! Wiesz co to oznacza?- tu zrobiła dramatyczną pauzę- To oznacza, że dokładnie za pięć godzin, dwadzieścia siedem minut i... no ileś tam sekund, mam spotkać się z Ashtonem. Więc radzę ci pomóc mi wnieść resztę ubrań, bo przecież nie chcemy, żebym się spóźniła!- dokończyła na jednym wdechu.

- Resztę ubrań?!- wytrzeszczyłam na nią oczy. Mój zaspany mózg wyłapał jedynie tę informację.

Opuściłam stopy na ziemię, bezbłędnie odnajdując kapcie, którym niedane było zabawić dłużej na moich nogach. Zgubiłam je już po chwili, robiąc slalom między rzeczami pozostawionymi przez moją przyjaciółkę na podłodze.

Oparłam się o framugę drzwi, obserwując Ruby, która dwoiła się i troiła, wnosząc pakunki do mojego mieszkania.

- Ruby- zaczęłam spokojnie- możesz mi wytłumaczyć, dlaczego postanowiłaś przytargać do mojego domu co najmniej połowę swojej szafy?- zapytałam, rozplątując niesforną fryzurę, która jeszcze wieczorem zdawała się być kokiem, jednak w trakcie nocy zmieniła status, na coś przypominające raczej ogromny kołtun. Każdy zna to uczucie, prawda?

- Przecież ci mówiłam- przewróciła oczami- idę z Ashtonem na randkę!- zaszczebiotała, dobitnie sylabując ostatni wyraz.

- To super, ale co ja mam z tym wspólnego?- cieszyłam się jej szczęściem, jednak nadal nie rozumiałam jej zachowania.

- No przecież musisz mi pomóc wybrać odpowiedzni strój i w ogóle...!- odparła, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Wiesz, że się na tym nie znam- jęknęłam, opadając na łóżko.

- Oh, nie marudź, tylko idź się ogarnąć. Zrobię ci śniadanie!- zaoferowała, chcąc zapewne mnie przekupić.


***


- W tym też wyglądasz dobrze- odparłam przyglądając się ze znudzeniem Ruby, która co chwilę się przebierała, prezentując coraz to bardziej wymyślne kreacje.

- Ale czy to nie będzie zbyt oficialne? No wiesz ta sukienka...?- dziewczyna zamyśliła się, gładząc materiał.

- Jest okej- wzruszyłam ramionami, wkładając do buzi kolejnego żelkowego niedźwiadka.

- To samo mówiłaś, przy tamtej niebieskiej spódnicy, czarnych jeansach i żółtej sukience!- oskarżyła mnie przyjaciółka, wyliczając na palcach.

- Ruby, ja naprawdę się na tym nie znam... Po za tym chyba nie jest najważniejsze to, co na siebie włożysz!- wygłosiłam monolog, przeżucając kanały telewizyjne.

- No jasne! Że też wcześniej o tym nie pomyślałam! Po co przynosiłam tyle ubrań? Masz rację. Ubrania nie są najważniejsze. To jasne, że ważniejszy jest makijaż!- mówiąc to, popukała się w skroń, a ja upadłam ze zrezygnowaniem na łóżko.

- Ruby...- jęknęłam bezsilnie, po czym przeniosłam wzrok na telewizor. Akurat transmitowany był program informacyjny.

- Przecież żartowałam- blondynka zaczęła się śmiać, jednak uciszyłam ją ruchem ręki.

- Znaleziono kolejne zwęglone ciało- mówiła spikerka- tym razem ofiarą był niejaki Peter Lyons, prawdopodobnie powiązany z Gangiem M., który, jak donoszą gazety- ma siedzibę w Newcastle. Policja nadal nie ustaliła motywu mordercy. Możliwe, że zabójcą był Matt Holder- dawny szef Lyonsa.

Jednak dlaczego miałby on zabijać swojego pionka?

A może w Australii znów rozpętała się wojna gangów?

Niemal spadłam z łóżka. Widząc to, Ruby popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.

- Pionek- powtarzałam

- Szachownica, Ruby, szachownica!- wykrzyknęłam, histerycznie starając się przekopać stertę ubrań w poszukiwaniu jakże ważnego przedmiotu.

Przyjaciółka popatrzyła na mnie jak na wariatkę (którą, całkiem możliwe, że byłam), lecz po chwili w jej oczach pojawiło się zrozumienie.

- Tu jest!- wykrzyknęłam, wskazując na stolik nocny, znajdujący się tuż przy moim łóżku.

Chwyciłam czarny pionek, leżący poza szachownicą i uniosłam go do góry, pokazując przyjaciółce.

- Zbity. Myślisz, że...?- zapytała z wahaniem.

- Tak, Ruby. Tak właśnie myślę.


××××××××××××××××××××××××××××

I oto jest 13 rozdział, mam nadzieję, że nie pechowy ;)

Szach, Matt |5sos|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz