#10

147 19 6
                                    

Wyszłam z kawiarni i skierowałam swoje kroki w stronę dobrze mi znanego domu przyjaciółki. Nie widziałyśmy się od... prawie pół roku?! Było w tym, niestety, dużo mojej winy. Ostatnio zaniedbywałam wiele sfer z życia prywatnego. Powód? Praca, o której marzyłam, a do której, najwyraźniej, nie miałam zupełnie talentu.

Czułam, że to był moment, na odnowienie przyjaźni.

Czułam, że potrzebowałam osoby, która pomogłaby mi uporządkować myśli.

Czułam, że potrzebowałam Ruby.

***

Nacisnęłam ciemny dzwonek, znajdujący się przy równie ciemnych drzwiach dużej posiadłości.

Po chwili w drzwiach stanęła pani McGowan, elegancka kobieta po 40-stce.

- Cześć, Chloe, jak dawno cię nie widziałam! Wejdź, proszę. Napijesz się czegoś?- uwielbiałam mamę Ruby. Po utracie rodziców często spędzałam czas w jej domu, ponad to, zawsze mogłam liczyć na jej ciepłe słowo.

***

- Naprawdę?- śmiałam się jak głupia z historii mojej przyjaciółki. Siedziałyśmy na ogromnym łóżku w jej pokoju, zupełnie jak dawniej.

- Teraz opowiadaj, co u ciebie?- powiedziała Ruby, wciąż nie mogąc opanować śmiechu.

Tego pytania się obawiałam, a jednocześnie- czekałam na nie. Właściwie, przyszłam tu między innymi po to, żeby podzielić się z kimś swoimi problemami. Zawahałam się. Czy naprawdę powinnam obciążać Ruby moimi problemami?

- Wszystko OK?- dziewczyna zapytała ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy.

- Właściwie, to nie do końca...- wyznałam prawdę.

- Hej, pamiętasz nasze powiedzenie? Problem, którym podzielisz się z przyjaciółką, staje się już tylko połową problemu!- chwycila mnie za ręce, a ja uśmiechnęlam się na wspomnienie naszego motto z przed kilku lat.

Przełknęłam ślinę i spojrzałam na blondynkę.

- Dobrze, ale obiecaj, że zbytnio nie przejmiesz się tym wszystkim- popatrzyłam na nią z powagą w oczach.

- No mów, bo zaczynam się przejmować od samego czekania!

I opowiedziałam jej całą historię... o listach, Ashtonie i Gangu M. O porwaniu, zasadach i naznaczaniu. A ona? Zareagowała jak moja kochana Ruby:

- A ten Ashton, to przystojny?- wybuchłyśmy śmiechem. Właśnie za to ją kochałam- w najczarniejszej sytuacji potrafiła znaleźć powód do śmiechu.

Jedni nazywają to głupotą, ale ja nazwyam to optymizmem.

- Mogę zobaczyć twój eee... znacznik?- zapytała po chwili, już z powagą.

Przytaknęłam, odwracając się do niej tyłem, jednocześnie odgarniając włosy na ramię.

- To wygląda strasznie... Bardzo cię boli?- zapytała ostrożnie przejeżdżając palcami po moim karku.

- Właściwie, już prawie wcale.- uśmiechnęłam się do niej, odwracając się.

- z tego, co mówiłaś, naznaczenie oznacza śmierć... myślisz, że jesteś bezpieczna?- zapytała Ruby z trwogą w głosie.

- Nie wiem.- odparłam tylko

Dziewczyna podeszła do białego biurka, znajdującego się w rogu pokoju i otworzyła jedną z szuflad, wyciągając złożony kawałek papieru. Rozprostowała go, siadając z powrotem obok mnie. Pod artykułem o tytule ,,Legendarny Mistery znowu w wschodniej części Australii?", widniał, jak dobrze mi znany, tytuł mojego artykułu. Ruby prześledziła go wzrokiem.

- Myślisz, że zostałaś naznaczona tylko z powodu tego artykułu?

Podniosłam brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.

- Wiesz... gdybym była szefem gangu, chciałabym raczej zabić tego, kto przekazał jednostce te informacje... Chodzi mi o to, że ty byłaś raczej... pionkiem...

- Skąd mieliby wiedzieć, że to nie ja sama zdobyłam te informacje?

- Dobre pytanie... Ale wiesz, moim zdaniem, nawet gangi nie zabijają przypadkowych ludzi od tak sobie.- mówiąc to, pstryknęła palcami

- Tego nie możesz wiedzieć. To zupełnie inny świat, inni ludzie. Źli ludzie.

- Naprawdę myślisz, że ludzie dzielą się na tych białych i czarnych? Że nie ma szarości? Każde dobro ma w sobie trochę zła, a każde zło, choć szczyptę dobra.- te słowo dały mi naprawdę do myślenia.

- Jeśli Ashton jest naznaczony, do tego napisał zasady. Jestem prawie pewna, że miał lub nadal ma jakiś kontakt z ,,innym światem".

- Czy ty naprawdę musisz mi tak mieszać w głowie?- zaśmiałam się i upadłam na plecy. Ruby naprawdę potrafiła świetnie dedukować. To nieco przerażające, prawda?

***

Wsiadłyśmy do taksówki, a blondynka podała kierowcy adres.

- Naprawdę myślisz, że impreza w jakimś klubie, to najlepszy pomysł?- zaśmiałam się z niedowierzaniem- No wiesz, od prawie tygodnia nie byłam w domu...

- Tak- ucięła krótko- nie daj się zwariować! Myślę, że oni właśnie tego by chcieli. Jeśli nie udało im się ciebie zabić- będą próbowali wykończyć cię psychicznie.

- Może masz rację... Chyba potrzebuję powrotu do normalności.

Jeśli można mieć normalność, będąc nienormalnym, Chloe.

Oh, mój wewnętrzny głos, który non stop mnie dołuje powrócił. Czy to dobrze?

Wysiadłyśmy z taksówki, kierując się w stronę słabo oświetlonego budynku.

- To napewno tutaj?- zapytała Ruby.

- To ty znalazłaś ten adres!- zaczęłam się bronić

- Dobra, nie panikujmy, po prostu chodźmy to sprawdzić.- blondynka pociągnęła mnie za rękę.

- I kto tu panikuje?- zaśmiałam się, wysyłając jej całusa w powietrzu.

***

Przeciskałyśmy się przez masę tańczących ludzi, próbując znaleźć wolny stolik.

- Chloe!- usłyszałam wołanie. Odwróciłam się, jednak nie mogłam zidentyfikować właściciela owego głosu.

Po chwili poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię i pociąga do tyłu.


♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń! ♥ To dla mnie naprawdę bardzo wiele :)

Szach, Matt |5sos|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz