Rozdział siódmy

237 24 3
                                    

- Malevolance - powiedział Nico.- To tam jest przejście.
- Gdzie to jest? - spytała Reyna. Dziwne, że nie wie w końcu to znany bar. Znany z tego, że jest tam niebezpiecznie. Czemu go nie zna?
- Nie wiesz gdzie to jest?- spytał zdziwiony Nico.
- Ja nie jestem z Nowego Jorku. - przypomniała pretorka.
No tak to wszystko wyjaśnia. Przecież ona nie jest z tąd. Zapomniałam.
- To parę przecznic z tąd.- powiedziałam, a Reyna kiwneła głową w podziękowaniu. Droga nie zajęła nam dużo, parę minut i byliśmy na miejscu. Spojrzałam pytająco na Nica.
- Musimy tam wejść. - powiedział chłopak.
- Mamy tam wejść?- spytała Reyna.
- Musimy? - zawtórowałam koleżance. Syn Hadesa zamiast odpowiedzieć gestem pokazał, żebyśmy poszły za nim. Posłusznie ruszyłyśmy do wnętrza budynku. W środku było duszno oraz śmierdziało alkoholem i papierosami. Bleh, nienawidzę tego. Wchodząc do środka czułam się nieswojo, co było dziwne. W końcu jestem heroską, jestem od nich silniejsza, potężniejsza. Strach to chyba ludzka sprawa i tyle. Nico poprowadził nas pod ścianę ze szparą.
- Panie przodem.- powiedział wskazując na dziurę w ścianę.
- Serio Nico? W zagrożeniu życia mówisz, że panie idą przodem?- spytałam.
- Kiedyś trzeba zacząć być miłym no nie? - spytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy i tak on umie się uśmiechać.
- Tiaaa, bo takie momenty są najlepsze na bycie miłym.- gdy to mówiłam Reyna obdarzyła mnie dziwnym spojrzeniem. Zazdrosnym? Czyżby to co mówiła Hazel było prawdą? Gdy ja się zastanawiałam Reyna skoczyła w szpare, poszłam w jej ślady. Otoczyła mnie obezwładniająca ciemność. Ból przenikał przez każdy zakamarek mojego ciała. Nie chcielibyście przechodzić do podziemia nielegalnym przejściem. Po chwili moje ciało uderzyło, o twarde, zimnie podłoże. Zobaczyłam Reyne, która zaczęła się powoli podnosić z ziemi. Po paru sekundach dołączył do nas Nico.
- Nie ma co, po prostu pierwsza klasa.- stwierdził z sarkazmem.
- Tiaaa...- przytakneła druga dziewczyna. Rozejrzałam się po przerażających krajobrazach Erebu. Opiszę go w paru krótkich słowach: straszny i nie chcecie tu być.
- Chodźcie za mną - powiedział Nico.
Ponownie ruszyłyśmy za synem Hadesa. Szliśmy przez pola asfodelowe. Rozglądała się po twarzach duchów, które teraz nie miały żadnej wartości. Kiedyś pewnie miały rodziny, może nawet odnosiły sukcesy, a teraz snują się po tych mrocznych ziemiach nie pamiętając kim były. Otulone wiecznym snem. Nagle zobaczyła znajomą twarz. Dziewczynkę z karmelowymi włosami. Upadłam na kolana, do oczu napłynęły mi łzy. Nie wiem w którym momencie zaczęłam krzyczeć. Reyna i Nico próbowali mnie uspokojić, ale to nie miało sensu. Dochodziło do mnie tylko, że ona nie żyje, Cedi nie żyje. Cały czas łudziłam się, że jednak żyje, ale...ale to nie prawda.
- Ona nie żyje, ona nie żyje, ona nie żyje...- powtarzałam cały czas jak mantrę patrząc pustym wzrokiem w ziemię. Nie dochodziły do mnie żadne zewnętrzne sygnały. Dla mnie równie dobrze mógł to być koniec.

Nico p.o.v

Kalisto krzyczała, krzyczała głośno. Zacząłem się bać, że zaraz przyjdą po nas erynie. Takie zakłócenia w Erebie nie są tolerowane. Chciałem ją jakoś uspokoić, ale nie byłem za dobry w takich sprawach i w ogóle w kontaktach z ludźmi. Spojrzałem prosząco na Reyna'e. Ona mogłaby dać radę. W końcu jest...na swój sposób idealna. W każdym razie zrozumiała mój sygnał. Niestety nic nie wskurała, a najgorsze jest to, że ją sam doskonale wiem jak Kalisto się czuje...

Kalisto p.o.v

Nie dałam rady. Nie ochroniłam jej i wiem, o tym. Nie nadaje się na heroskę. Nie jestem godna Olimpu! Muszę odejść. Zabije wszystkich! Wszystkich co do jednego! Niech każdy poczuje to co ja! Powoli się podniosłam.
- Nico, Reyna... Odchodzę i następnym razem nie będę taka miła. - Powiedziałam i przygotowałam się do odlotu.
- Ale Kalisto co z misją? - Spytała zaniepokojona czarnooka.
- Przeznaczenie mnie nie zatrzyma. Dla mnie nie liczą się prawa bogów i to co się ze mną stanie. - odparłam chłodno i odleciałam na obsydianowych skrzydłach. Przynajmniej one mi zostały...

Lol ja żyję.
Gwiazdka? Komentarz?

Kalisto Santiado De Cala czyli heroska (nie)godna OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz