Rozdział pierwszy

735 48 8
                                    

Cześć jestem Kalisto. Co do wieku mam piętnaście (i pół) lat. Moje życie to nie bajka. Nie tylko dlatego, że jestem pół krwi. Całe moje życie to od początku jeden wielki pasztet. Myślicie, że przesadzam? Cóż to ocenicie pod koniec histori która jeszcze się nie skończyła, ale żeby poznać to co teraz musicie poznać moją przeszłość. Urodziłam się w Grecji na wyspie Patmos. Przez pierwsze sześć lat byłam bardzo szczęśliwa. Moja matka była  znaną w Europie malarką. Może słyszeliście, o Valencii Santiado De Cala? To ona. Piękna młoda karmelowłosa artystka pochodzenia greckiego i hiszpańskiego (z obsesją na punkcie hiszpańskich imion. Ja mam greckie dzięki ojcu i chwała mu za to). Mama znalazła sobie męża gdy miałam sześć lat, ale to nie dlatego to był ostatni dobry rok mojego życia. Mój ojczym miał na imię Amon i był właścicielem niewielkiej restauracji. Ojca nie pamiętałam, ale tylko dlatego że nie chciałam. Mama wiele razy próbowała mi coś o nim przekazać, ale ja nie chciałam go znać ani nic wiedzieć. Tyle w temacie mojego ojca. Przez następne dwa lata dreczyły mnie koszmary. Były strasznie, realistyczne i należały do tych po których nie możesz zmróżyć oka. W moje ósme urodziny ataki podświadomości ustały, ale nie była to jedyna zaskakująca wiadomość. Okazało się, że będę miała rodzeństwo. Siedem mięsiecy później urodziła się moja siostra Mercedes Blanca Candelaria  Santiado De Cala (mówiłam, że matka ma obsesję). Bardzo ją kochałam i opiekowałam się nią jak na dobrą starszą siostrę przystało. Można by powiedzieć, że byłam szczęśliwa? Niesądze, ponieważ dzieciaki potrafią być okrutne. W wieku dziesięciu lat chciałam zacząć się ciąć, ale nie zrobiłam tego że względu na siostrę. Dokuczano mi bo byłam blada jak mama (a uwierzcie mi, że się opalałam zresztą w Grecji nie da się nie opalać), nie zbyt gadatliwa i nie przepadałam za sportami oraz grami grupowymi. Ponoć jestem ładna z bladą cerą, ale tam nikt tego nie doceniał. Dwa lata później moja mama i siostra pojechały do Egiptu. Moja rodzicielka miała do załatwienia pewną ważną sprawę biznesową, a siostra bardzo chciała zobaczyć piramidy. Po wielu błaganiach Mercedes pojechała z nią. To był błąd. Mama wróciła z podróży zapłakana, a ja nigdzie nie widziałam siostry. Kilka godzin płaczu później mama powiedziała, że...że...że Cedi została porwana. Moja mała siostra moja mała kochana Cedi. Nieodnaleziono jej przez rok i kolejny . Straciliśmy nadzieję, a ja wolę życia. W następnym roku koszmary powróciły ja zaczęłam ubierać się na czarno. Miałam dość życia. Pod koniec roku szkolnego zaatakowało mnie coś dziwnego, sfora wielkich czarnych psów. Zaczęłam uciekać na oślep. Nagle zobaczyłam jakiegoś gościa na... metalowym smoku. Stałam jak wryta, a ten wylądował i powiedział z uśmiechem :
-Na co czekasz? Wsiadaj!- skinął na mnie ponaglająco głową, a ja wsiadłam. Chłopak ,,podwiózł" mnie pod dom i powiedział, że musi pogadać z moimi rodzicami bez cienia zastanowienia wpuściłam go do domu bo, czemu nie? Uratował mi życie. Latynos który przedstawił się jako Leo Valdez (autorka - Kocham gościa) gorączkowo dyskutował, o czymś z moją matką po paru minutach mam wzięła mnie na rozmowę. Wytłumaczyła, że ten cały Leo zabierze mnie w bezpieczne miejsce.
-Gdzie?- spytałam zrezygnowana.
-Do obozu herosów to w Nowym Jorku na Long Island. - odparł włączając się do rozmowy Leo.
Smakowałam się i poszłam w milczeniu za Leonem który zaprowadził mnie na grzbiet smoka. Podróż trwała około trzech, czterech godzin. Siedziałam cicho cała drogę co wyraźnie nie odpowiadało kierowcy smoka. Gdy droga i (wielokrotne) próby zagadnienia do mnie się skończyły ujrzałam wielką przestrzeń wypełnioną nastolatkami. Tak właśnie znalazłam się w obozie herosów.

Podoba się? Pewnie i tak nikt nie przeczyta, ale spoko. Następna część jutro lub po jutrze.

Kalisto Santiado De Cala czyli heroska (nie)godna OlimpuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz