Rozdział szósty

2.2K 173 35
                                    

Lauren stała przed drzwiami Camili. Nie była pewna, czy powinna przeprosić czy nie. Podniosła rękę, aby zapukać, ale nagle ją opuściła. Zamknęła oczy i westchnęła.

*puk, puk*

- Idź sobie! - Lauren słyszała jak Camila pociągała nosem, co znaczyło, że prawdopodobnie płakała. Dziewczyna przekręciła klamkę, jednak drzwi były zamknięte.

- Camila. - zaczęła. - Słuchaj, Camz, przepraszam, nie powinnam była tego mówić, ja-

- Nie chodzi o to, co powiedziałaś. Chodzi o to, jak to zrobiłaś, jakbym była wszystkiemu winna. - przerwała jej.

- Wiem, przepraszam. Byłam wściekła, przepraszam. Proszę, otwórz drzwi.  - Camila nie odpowiedziała. - Camz, po prostu otwórz te drzwi. Jest siódma, a ty nic nie jadłaś. Zaczniesz głodować i umrzesz...

- Po prostu, zostaw mnie w spokoju! Pozwól mi umrzeć! Wiem, że gdybym umarła, byłabyś najszczęśliwszą osobą na świecie! - wykrzyknęła młodsza.

- Zamknij się! Po prostu się zamknij! Przestań być taka uparta i otwórz te cholerne drzwi! - krzyknęła Lauren. 

Camila nie odpowiedziała i wciąż pozostawała w ciszy. Kiedy brunetka zdecydowała, że się poddaje, usłyszała kroki zbliżające się do drzwi. Kiedy się otworzyły, Lauren ujrzała Camilę otuloną kocem. Jej oczy były opuchnięte i czerwone, co oznaczało, że płakała.

- Zrób to! Zrób to teraz, tutaj! - Lauren stała bezmyślnie.

- Co mam zrobić? - wyszeptała.

- Rozwiedź się ze mną! Przecież tego chcesz, prawda? Chcesz się mnie w końcu pozbyć. Co zrobiłam, że tak mnie nienawidzisz? Od liceum chciałaś, żebym zniknęła, co ja takiego zrobiłam? Jeśli coś zrobiłam, to przepraszam, okay? - Lauren nic nie powiedziała, tylko patrzyła w oczy młodszej dziewczyny. - Na co czekasz? No dalej, powiedz to! Rozwiedź się ze mną teraz, a jutro się wyprowadzę.

- Zamknij się, zamknij się.

- Zrób to. Jeśli ty tego nie zrobisz, ja się tym zajmę. - Lauren szybko złapała ramię Camili i mocno je ścisnęła.

Camila była oschła i zaczęła uderzać Lauren w brzuch, chcąc uwolnić się z uścisku, a Lauren zacisnęła uścisk.

- Puść mnie! - krzyknęła Camila.

- Nie.

Lauren zaprzeczyła głową.

- Puść mnie!

- Nie. - Camila uderzała wielokrotnie w klatkę piersiową dziewczyny. - Nienawidzę Cię, nienawidzę. - młodsza poddała się i zrelaksowała w uścisku starszej. Lauren zaczęła pocierać rękami o plecy Camili.

- Przepraszam, okay? - wyszeptała starsza, odgarniając łzę Camili z policzka. Podniosła podbródek Camili, chcąc, aby spojrzała jej prosto w oczy. Położyła ręce na ramionach dziewczyny i uśmiechnęła się.

- Idź się ogarnąć. Wychodzimy.

- Gdzie?

- Gdzieś.

~

- Ah! Lauren! Pewnie szukasz doktor Jauregui, prawda? - pielęgniarka uśmiechnęła się, zmieniając kierunek wzroku z komputera na Lauren.

- Tak, jest tutaj?

- Wyszła minutę temu.

Lauren zmarszczyła brwi.

- Cholera. Um.. mogłabym odwiedzić dzieci? Przyszłam z moją żoną.  - Lauren chwyciła rękę Camili i splotła ich palce.

- Oczywiście, jeszcze nie śpią. Będą ogromnie szczęśliwe, że jesteś. - powiedziała pielęgniarka, uśmiechając się do Camili. Lauren podziękowała i udała się w kierunku windy, wciąż nie puszczając ręki Camili.

september ➼ camren (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz