Rozdział jedenasty

2.1K 160 14
                                    

Lauren weszła do kuchni, aby napić się wody, gdy nagle zobaczyła Camilę siedzącą samotnie w korytarzu, wpatrując się w plażę z nogami położonymi pod podbródkiem.

- Hej. - przywitała się, siadając obok niej.

- Hej.

- Co robisz? - spytała starsza brunetka.

- Myślę.

- O czym?

- Wiesz o tym, że jakbyś wzięła ze sobą dwie osoby, jedną która sika i drugą która ma okres, istnieje większe prawdopodobnieństwo, że ta która sika zostanie zaatakowana przez rekina, niż ta która ma okres? - wyjaśniła Camila, a Lauren wybuchła śmiechem.

- Czy ty naprawdę o tym myślałaś? O rekinach i okresie?

Lauren myślała, że jej żona myślała o czymś bardziej, jak "kiedy wydostanę się z tego miejsca?" albo "chcę rozwodu", a nawet coś zwykłego jak "jestem głodna, co mogłabym zjeść?"

Camila pokiwała głową i podniosła brew.

- Jesteś tym dziwnym dzieckiem.

- Powiedziała dziewczyna, która je surowe mięso. - obydwie zachichotały, a Lauren żartobliwie szturchnęła Camilę łokciem w ramię.
Dziewczyna westchnęła, po czym spojrzała na młodszą, która ocierała dłońmi o ramiona.

- Zimno ci?

- Niee.

- Jesteś pewna?

- Tak. - Camila spojrzała na Lauren, która podniosła do góry jedną brew.

- Co? - uśmiechnęła się Lauren, ignorując wywracanie oczami przez Camilę.

- Okay, w porządku. Trochę. - przyznała, pokazując kciukiem i palcem wskazującym niewielką przestrzeń.

Starsza brunetka oburącz trzymała rąbek swojej bluzy, przeciągając ją przez głowę, ale zastopowała gdy poczuła uchwyt na swoim prawym nadgarstku.

- Co robisz? - spytała Camila, patrząc prosto w zielone oczy Lauren.

- Zdejmuję bluzę.

- Wiesz, że mam czarny pas karate, prawda? Już się ciebie nie boję, mogę bez problemu skopać ci tyłek, wystarczy, że mnie dotkniesz. - powiedziała Camila poważnym tonem, a Lauren zaczęła chichotać.

- Ty i twój brudny umysł. Wyluzuj, okay. Po prostu chcę dać ci moją bluzę. To nie tak, że chcę coś zrobić. Pff. - pokiwała głową, po czym zdjęła bluzę i oplotła ją wokół drobnego ciała swojej żony.

- To dobrze, bo jeśli byś chciała, będę zmuszona skopać ci tyłek, aż do Meksyku i prawdopodobnie cię tam zamorduję.

- Oo, zawsze chciałam pojechać do Meksyku. - zażartowała starsza i wystawiła język, po czym wstała i westchnęła.

- Chce mi się pić. Idę do środka. Dobranoc, morderco. - mrugnęła Lauren.

Gdy miała już odejść, poczuła ogromny ciężar na swoich plecach.

- Do kuchni! - Camila wskoczyła na plecy Lauren, obejmując ramionami kark starszej i rozkazując jej, aby oddała jej świnkę skarbonkę.

- Ugh, czemu jesteś taka ciężka? - zażartowała Lauren, która wyglądała jakby noszenie Camili na plecach było dla niej ciężarem, jednak wewnątrz była ogromnie szczęśliwa; kochała uczucie ciała swojej żony przy jej.

- Idź i zrób mi kanapkę, jestem głodna. - rozkazała młodsza, ignorując pytanie starszej.

- Ale przed chwilą jadłaś.

september ➼ camren (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz