14

353 29 4
                                    

LUKAS
Zamknąłem garaż i ruszyłem w przeciwnym kierunku. Gdy byłem bliżej usłyszałem rozmowę Ivy i Mike'a. 'Kocham Cię' ?! Co on pieprzy?
Nie miałem ochoty tego słuchać.
- Co Ty powiedziałeś? - krzyknąłem i rzuciłem się na Mike'a.
Ten nie odpowiedział nic, początkowo nie bronił się, lecz z biegiem czasu to się zmieniło.

IVY
- Przestańcie! - wrzasnęłam próbując ich rozdzielić.
Jednak co ja mogłam zrobić? Próbowałam ich od siebie odciągnąć, krzyczałam i piszczałam jak jakaś desperatka, ale nawet to nie pomagało. Postanowiłam, że nie będę patrzeć na ich bójkę i wbiegłam do domu. Wyłączyłam głośno grająca muzykę i zawołałam Louisa. Ten szybko zdjął z siebie dziewczynę, która wydawała się być strasznie napaloną laską. Po chwili staliśmy już przed domem.
- Co tu się do cholery dzieje? - zapytał rozdzielając dwójkę przyjaciół.
Żaden nie wypuścił z ust ani jednego słowa. Wszyscy staliśmy tak chwilę spoglądając sami na siebie.
- Jezu, Mike krwawi - powiedziałam zszokowana.
- Jedziemy do szpitala - powiedział Louis po czym wziął kluczyki od samochodu i włączył silnik.
Lukas i Mike nie odzywali się do siebie. Jeden traktował drugiego jak powietrze. Widać było, że przeszkadzała im swoja obecność.
Louis zaparkował przed szpitalem. Wszyscy wyszliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych. Usiadłam z Louisem obok gabinetu, w którym przebywał Mike. Martwiłam się o niego, bo był.. moim przyjacielem? No właśnie nie wiem co on tak naprawdę dla mnie znaczył. Czy ja się w nim zakochałam? Nie, to niemożliwe. Przecież ja kochałam Lukasa. Przynajmniej tak mi się wydawało... Ale chwila, ja nie mogłam się mylić. Na pewno kochałam Lukasa, ale czy on kochał mnie tak samo? Oto jest pytanie...
- Nie martw się - powiedział Louis i szturchnął mnie delikatnie - wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnełam się do niego i ponownie odwróciłam głowę w przeciwną stronę.
Wizyta Mike'a w tym całym gabinecie się strasznie dłużyła. Louis rozmawiał przez telefon, Lukas błąkał się po szpitalu, Clara została w domu, a ja siedziałam na tyłku i nie miałam pojęcia co robić. Iść szukać Lukasa, czy czekać na Mike'a? A może zadzwonić do Clary? Różne myśli przychodziły mi do głowy. Chciałam być teraz równie dobrze i z chłopakiem i z przyjacielem. Chciałam już wstać i szukać Lukasa, ale drzwi od gabinetu nagle się otworzyły.
- Panie Singer, proszę skierować się na trzecie piętro na zdjęcie - powiedział lekarz.
Mike pokiwał głową, sygnalizując zgodę, po czym zamknął za sobą drzwi.
Widząc to wstałam i przytuliłam się do Mike'a. Chciałam tylko.. Wsumie to nie wiem dlaczego to zrobiłam. Położyłam ręce na jego karku i jeszcze mocniej wtuliłam się w jego ciało. Mike odwzajemnił to i ułożył swoje ręce na moich plecach. On jest moim przyjacielem, nie myślcie sobie teraz, że zdradzam Lukasa. To był tylko niewinny przytulas. Nic więcej.
Po chwili otworzyłam oczy i próbowałam uwolnić się z objęcia chłopaka. Naprzeciwko stanął Lukas.
Wydaje mi się, że znał moje zamiary. Spojrzał na mnie przelotnie i zniknął w głębi korytarza.
- To chodźmy już na to prześwietlenie - powiedział Louis.
Weszliśmy na trzecie piętro i skierowaliśmy się w stronę wyznaczonego miejsca. Mike spojrzał na mnie czułym wzrokiem i wszedł do środka. Uśmiechnełam się do niego i usiadłam na krześle. Okropnie się niecierpliwiłam i postanowiłam poszukać Lukasa. Ten jak zwykle się gdzieś szlajał. On ma jakieś ADHD? No dobra, nieważne, uznajmy, że ma. No więc poszłam go szukać. Byłam chyba wszędzie, ale i tak nie udało mi się go znaleźć. Poddałam się i wróciłam spowrotem na miejsce. Chwilę później zauważyłam Mike'a.
- I jak? - zapytałam wstając z miejsca.
- Nic takiego, to tylko złamany nos.
- Że co?! - krzyknęłam.
- No mówię, nic poważnego - odpowiedział uśmiechając się szczerze - możemy już iść?
- Napiszę do Lukasa, żeby szybko do nas przyszedł - powiedział Louis i wyciągnął swojego iPhone'a z kieszeni.

LUKAS
Od : Louis
Gdzie ty jesteś do cholery? Czekamy na Ciebie w głównej klatce schodowej.
Pośpiesz się debilu ;)

Po przeczytaniu tego SMS'a ruszyłem w stronę grupy przyjaciół. Tego dnia lekarze mieli ostry dyżur. Na korytarzu panował tłok. Lekarze biegali od sali do sali, aby odpowiednio zaopiekować się chorymi. Na siedzeniach siedziały małe dzieci z matkami. Wszyscy wyglądali na bardzo potrzebujących.
Starałem przecisnąć się przez tą gromadę ludzi, jednak nie było łatwo.
W końcu przedostałem się i nacisnąłem na klamkę od drzwi, które prowadziły na tą całą klatkę. Pchnąłem drzwi i zauważyłem Ivy. Za mną stanął facet, który wyglądał na wku***onego. Popchnął dziewczynę, która przez to sturlała się ze schodów. Później wszystko działo się tak szybko.
- Co za skur***l - krzyknąłem i zbiegłem ze schodów w kierunku turlającego się ciała Ivy.
- Ivy, słyszysz mnie? Powiedz coś proszę - powiedziałem ze łzami w oczach.
Podniosłem ją i spowrotem wszedłem, a raczej wbiegłem po schodach.
- Panie doktorze! - zawołałem pierwszego lepszego pracownika.
Mężczyzna w podeszłym wieku zawołał dwie pielęgniarki, które w szybkim tempie zajęły się dziewczyną. Lekarz stał w rogu i rozmawiał z chirurgiem.
- Co z nią? - zapytałem zniecierpliwony.
- W tej chwili jedziemy na blok - powiedział mężczyzna.
- Ale będzie żyła? Niech mi Pan to obieca!
- Nie mogę niczego obiecać - powiedział smętnie, po czym ruszył w stronę jadącego łóżka.
Pobiegłem do Ivy, bo chciałem ją zobaczyć. Złapałem za jej rękę, która była zimna jak lód. Jej usta...jej usta były purpurowe.
- Dalej nie może Pan wejść - powiedział lekarz.
Stanąłem w miejscu i przeglądałem się oddalającemu się łóżku. Przez chwilę jeszcze je widziałem, ale to nie trwało długo. Chwilę później zanikło całkowicie w głębi ciemnego korytarza...

Co o tym myślicie? ❤ Pamiętacie, żeby zostawić jakiś głos albo komentarz 😊 chce wiedzieć, czy ktoś to czyta
Przepraszam, że dodaję to dopiero teraz, mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Remember meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz