Rozdział XII"Skopałam tyłek Patrickowi Jacksonowi!"

141 9 6
                                    

Po raz kolejny przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Nerwowo założyłam za ucho niesforny kosmyk włosów, który wyślizgnął mi się z kucyka. Westchnęłam ciężko. Wyprostowałam się, dumnie unosząc głowę i znów obciągnęłam bluzkę, która lekko są podwinęła.

- Przestań się tak denerwować - powiedziała rozbawiona Kasydy, bawiąc się moim telefonem - To tylko bitwa o sztandar. A nie wojna z Gają.

- To moja pierwsza, prawdziwa bitwa - powiedziałam niemal szeptem - A pierwsze bitwy nie za dobrze się kończą dla nowicjuszy.

- Nowicjuszy? - powiedziała rozbawiona dziewczyna - Od dzisiejszego popołudnia nie jesteś już nowicjuszką. A nawet jeśli mamy się już czepiać szczegółów, to nie jesteś taka jaki inni początkujący.

Z łatwością wychwyciłam o co jej tak naprawdę chodziło. Odwróciłam się do niej powoli i założyłam ręce na piersi. Kasydy wylegiwała się na moim łóżku zupełnie się mną nie przejmując. Kiedy zobaczyła jak na nią patrzę zrobiła obrażoną minę.

- O co ci chodzi? - zapytała zdziwiona.

- Rachel kazała ci ze mną porozmawiać o moim przydzieleniu do Elity, prawda? - zapytałam ostentacyjnie

- Nie. Nawet nie wiem o co ci chodzi - dziewczyna zrobiła minę niewiniątka. Wiedziałam od razu że kłamie. To było aż czuć w powietrzu. Z westchnieniem usiadłam na łóżku

- No dobra - powiedziała zrezygnowana - Może poprosiła mnie bym ci o tym wspomniała. Ale skoro już przy tym jesteśmy, to ja się z nią zgadzam.

- Nie nadają się do Elity - powiedziałam bawiąc się nitką która wysmyknęła się z szwu bluzki

- Nie nadajesz się? - zapytała Kasydy, po czym usiadła za mną - Dzisiejsze wydarzenia mówią chyba same za siebie, prawda? I nie mam na myśli tylko twoich popisów przy zdobywania wieńca.

Podejrzewałam że Kasydy wspomni o moich popisach. Do teraz nie mogłam sobie uświadomić że udało mi się zdobyć Złoty Wieniec. Nawet kiedy patrzyłam na ramę łóżka, na której go zawiesiłam, nie mogłam uwierzyć że nie jest wytworem mojej wyobraźni. A co do drugiej przygody potwierdzającej moją niezwykłości, miał być niby powód że wymyśliłam dziś na naradach jak zdobyć sztandar. I co z tego że to synowie Ateny ułożyli genialną strategię. Ja rzuciłam tylko luźny pomysł i Kasydy już uważała mnie za bohaterkę. A na razie nawet gra się jeszcze nie rozpoczęła, więc nie wiadomo czy mój plan wypali.

- Oni się inni - próbowałam się jeszcze bronić - I na dodatek...

- Skąd wiesz że są inni? - przerwała mi dziewczyna bawiąc się moimi włosami - Może są tacy jak ty. Może będziesz się z nimi świetnie dogadywać? Chociaż na pewno nie lepiej niż ze mną.

- Ale... - urwałam. Skończyły mi się argumenty

- Jeśli chodzi o to że nie czujesz się jak heros, to każdy z nas ma tak na początku. A potem nie możemy się doczekać okazji kiedy będziemy mogli się wykazać. Poza tym od dnia w którym Will wniósł cię cała zakrwawioną do obozu, bardzo się zmieniłaś. W wielu czynnikach.

- Wiesz o postrzale?! - wykrzyknęłam przestraszona podrywając się z miejsca.

- Wiem. Trochę pomogłam Willowi i Chejronowi przy tobie - Kasydy wstała i położyła mi ręce na ramionach i uśmiechnęła się lekko - Spokojnie nikomu o niczym nie powiedziałam i nie powiem.

Ciężko westchnęłam. Odruchowo sięgnęłam rękę do miejsca nad sercem gdzie wbiła mi się kula. Czasami to miejsce jeszcze bolało. Często gdy nadwyrężałam lewą rękę, albo gdy przypominałam sobie wydarzenia z tamtego wieczoru. Zamknęłam oczy chcąc odrzucić od siebie serię obrazów które stanęły mi przed oczami.

Trzynasta przeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz