Rozdział XIV "Kocham farby!"

170 8 5
                                    

- Skończyłam! - krzyknęłam, wyrzucając ręce do góry.

Rachel spojrzała na mnie zaskoczona, a następnie podeszła, by zobaczyć jak wyszedł mi obraz. Mina jej zrzedła, kiedy zobaczyła moje dzieło. Uśmiechnęłam się zadowolona.

- To niesprawiedliwe - powiedziała patrząc na swoje płótno. Nie zostało jej wiele do dokończenia. - Ja się dłużej rozkładałam ze sprzętem i zrobiłam wszystko z większą ilością szczegółów.

- To już nie moja wina - chwyciłam pędzel i podpisałam się w prawym dolnym rogu.

Rachel popatrzyła na mnie krzywo, ale nic nie powiedziała. Kiedy skończyłam, spojrzałam na nią kątem oka. W jej oczach dostrzegłam niebezpieczne zielone ogniki. Nim zdarzyłam zareagować mój nos był już w niebieskiej farbie. Rachel zaśmiała się złowieszczo, wymachując pędzlem z niebieską farbą na wszystkie strony.

- Teraz mamy wyrównane rachunki - powiedziała zadowolona

O nie. Ja tak się z nią nie będę bawić. Niech nauczy się przegrywać. Sięgnęłam ręką do tyłu i chwyciłam puszkę z farbą. Nie wiedziałam, jakiego jest koloru, ale wtedy się to nie liczyło. Przygotowałam się do biegu, spinając wszystkie mięśnie.

- Nie. Teraz mamy wyrównane rachunki - chlusnęłam na nią farbą i ze śmiechem uciekłam plażą.

- BLANKA!!! - krzyknęła za mną na cały głos, ale ja biegłam najszybciej jak potrafiłam i szybko się oddaliłam od miejsca gdzie malowałyśmy. Po chwili skręciłam przy strumieniu i biegłam wzdłuż niego. Rachel mnie już nie mogła dogonić.

Zwolniłam, kiedy byłam pewna, że moja przyjaciółka mnie nie ściga. Ale wiedziaam, że i tak niedługo mnie dopadnie z zemstą. Teraz puki co musiałam znaleźć jakieś schronienie, żeby "przeczekać burze". Kiedy właśnie zastanawiałam się gdzie się ukryć, usłyszałam, że ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam Chrisa, który biegł w moją stronę. Reszta jego rodzeństwa stała przy ściance wspinaczkowej. Przystanęłam i poczekałam, aż do mnie dobiegnie.

- Cześć - przywitał się ze mną.

- Hej - odpowiedziałam mu nie przestając się uśmiechać. Znieruchomiałam, kiedy stanął przede mną cały ubrudzony sadzą i zadrapaniami na twarzy i rękach. Na lewym ramieniu wciąż miał bandaż. Podczas bitwy nabawił się paskudnej rany. - Jak tam ramię?

- Już nie boli, a rana się już prawie zgoiła - spojrzał zdziwiony na mnie - Co ci się stało?

W pierwszym momencie nie zrzumiałam, o co mu chodzi. Kiedy sobie uświadomiłam, że mam nos nadal w farbie szybko chciałam ja zetrzeć, ale zdążyła już zaschnąć. Przeklęta Rachel. Ta farba to jednak było za mało. Zrobiłam się czerwona jak burak ze wstydu.

- To farba. Malowałyśmy razem z Rachel na plaży, a potem przez przypadek wywołałam wojnę pomiędzy nami

- Zaschła? - zapytał, cicho się śmiejąc. Kiedy kiwnęłam głowę wybuchnął głośnym śmiechem. Popatrzyłam na niego zdezorientowana. Uśmiechnął się do mnie pocieszjąco, po czym chwycił mnie za rękę i pociągnął w dół wzgórza prowarząc mnie w stronę jeziora - Zmyjemy ją zaraz.

- Ty teras nie masz przypadkiem zajęć - zapytałam patrząc na niego zaskoczona.

- Mam, ale już się wspinałem więc nic się nie stanie, jeśli na chwilę znikne - wzruszył ramionami - Pewnie i tak nikt nie zauwarzy, że mnie nie ma.

- Nie zauwarzą, że nie ma grupowego?

Zaśmiał się krótko.

- To że jestem grupowym nie oznacza, że cały czas muszę ich pilnować. Sami potrafią o siebie zadbać. W końcu to półbogowie.

Trzynasta przeklętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz