Wsiadłam do samochodu Edwarda, a on ruszył. Zerknęłam na wampira i mimowolnie się uśmiechnęłam. Był taki przystojny. Miedzianowłosy spojrzał na mnie i powiedział:
- Z czego się śmiejesz maleńka?
- Nie jestem maleńka i nie śmieje się tylko uśmiecham. Przypomniałam sobie nasze wspólne chwile. Było nam razem dobrze.- odpowiedziałam ze smutkiem. Edward dotknął mojej dłoni i powiedział:
- Nadal może być nam razem dobrze. Bello, proszę daj mi szansę.
- Nie wiem Edwardzie. To dla mnie trudne. Nie wiem czy mogę Ci zaufać...- zawahałam się.
- Bello, proszę...- wampir zatrzymał samochód na poboczu i dotknął dłonią mojej twarzy. Pogładził mnie po policzku, a ja spuściłam wzrok i powiedziałam:
- Jedźmy dalej. Zastanowię się, czy mogę Ci zaufać.- kiwnął głową, uruchomił silnik i ruszył w dalszą drogę. Po kilku minutach zatrzymał się przed restauracją i wysiadł. Otworzył mi drzwi i podał mi swoje ramię. Chwyciłam je i weszliśmy do restauracji. Edward miał zamówiony stolik. Usiedliśmy. Kelner przyniósł nam karty dań. Zamówiliśmy małe porcje jedzenia i czekaliśmy. Wampir dziwnie na mnie patrzył. Wydawało mi się, że chce mnie o coś spytać. Kiedy jednak zbierał się na odwagę żeby coś powiedzieć zaraz zamykał usta a jego pewność siebie widoczna w oczach znikała. Kelner przyniósł nam nasze zamówienia. Spojrzałam na Edwarda i powiedziałam:
- Edwardzie...
- Tak Isabello?- spytał z ulgą w głosie. Jemu też ciążyła ta cisza.
- Ja... Wybaczam Ci. Daje Ci szansę. Jeśli nadal chcesz.- powiedziałam. Wampir wstał i chwycił mnie w swoje objęcia. Wywinęłam mu się i usiadłam na miejscu, ale on nie siadał. Klęknął przede mną i zapytał:
- Isabello Swan, czy zostaniesz moją żoną?- patrzyłam na niego jak na wariata i powiedziałam:
- Edward nie wygłupiaj się, wstawaj. Nie rób cyrku. Edward wstawaj!- wampir nie wstawał i z lekkim uśmiechem na ustach wyjął z butonierki swojego garnituru małe pudełeczko w kształcie serca w kolorze czerwonym. Zamarłam. Spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Ty chyba nie mówisz poważnie...- miedzianowłosy nadal się uśmiechając otworzył pudełeczko ukazując jego zawartość. W środku znajdował się piękny pierścionek ze srebra wysadzany małymi diamentami. Musiał kosztować majątek. Przełknęłam ślinę. Pierścionek był piękny. Edward ponowił swoje pytanie zwracając na siebie moją uwagę i odrywając mnie od pudełeczka z pierścionkiem, na który patrzyłam z niedowierzaniem:
- Isabello Swan, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- spojrzałam w miodowe oczy Rudego, które wyrażały taką miłość, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałam. Patrząc w jego oczy odpowiedziałam:
- Edwardzie Cullenie, ja Isabella Swan zgadzam się zostać Twoją żoną.- Edward ujął moją prawą dłoń i na palec serdeczny wsunął krążek ze srebra. Na koniec wstał, chwycił mnie w swoje ramiona i szepnął mi do ucha:
- To jeszcze nie koniec niespodzianek, kochanie.- musnął wargami płatek mojego ucha, po czym poprowadził do wyjścia. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy w jemu tylko znanym kierunku. Chwilę potem zatrzymaliśmy się przed 5-piętrowym apartamentowcem. Edward wysiadł i podszedł do mnie. Otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Ruszyliśmy w kierunku apartamentowca. Wjechaliśmy windą na 2 piętro. Przeszliśmy korytarzem kilka metrów i zatrzymaliśmy się przed drzwiami z napisem "REZERWACJA/SPRZEDANO 23" liczba 23 była numerem mieszkania. Nie rozumiałam. Edward otworzył drzwi i wprowadził mnie do środka. Mieszkanie było dość duże. Idealne dla 4 osobowej rodziny. 4 pokoje, salon z aneksem kuchennym, łazienka i przestronny korytarz. Mieszkanie utrzymano w jasnych barwach. Salon w odcieniach beżu i brązu, kuchnia w kremowej bieli. Tyle dostrzegałam z holu, który pokryty był jasnym kamieniem ozdobnym. Całość współgrała ze sobą idealnie. Edward otworzył pierwsze drzwi. Za nimi kryło się białe łóżeczko i biała komoda z dużą białą szafą z lustrem. Ściany były pomalowane w kolorze brzoskwini zmieszanej z bielą. Nad łóżeczkiem wisiał napis w pudrowo-różowym kolorze. Popatrzyłam na napis i otarłam łzę z oczu. Napisem było imię naszej małej córeczki. Pudrowo-różowym kolorem zawieszono "Renesmeé". Przytuliłam się do Edwarda, a on poprowadził mnie do kolejnego pokoju. Ściany tutaj były w kolorze błękitnego nieba w czasie słonecznego dnia. Podobnie jak w poprzednim pokoju stało tu łóżeczko w kolorze jasnego brązu wykonane z drewna, komoda w tym samym kolorze co łóżeczko oraz duża szafa bez lustra w tym samym kolorze co pozostałe meble. Spojrzałam pytająco na Edwarda, a on odpowiedział:
- To dla naszego drugiego dziecka kochanie.- uśmiechnął się i wyprowadził mnie z pokoju. Poprowadził mnie do następnego pokoju. Wchodząc zamarłam. Pokój był utrzymany w odcieniach szarości i pudrowego brązu. Na środku stało wielkie małżenśkie łoże z dębowego drewna w kolorze ciemnego brązu. W pokoju znajdowała się również damska toaletka w kolorze ciemnego brązu i drzwi pasujące kolorem do łóżka i toaletki. Edward otworzył pierwsze drzwi. Moim oczom ukazała się ogromna garderoba. Wampir otworzył drugie drzwi znajdujące się w sypialni. Za nimi znajdowała się łazienka, do której dostęp był tylko z sypialni. W łazience dominowały biel i brąz, zresztą jak w całym mieszkaniu. Na środku stała wanna, przy samej ścianie po lewej stronie stała umywalka i sedes, a na przeciw nich znajdował się prysznic z hydromasażem. Odwróciłam się do Edwarda i powiedziałam:
- Tu jest cudownie.- wampir uśmiechnął się i powiedział:
- To mieszkanie jest nasze. Chciałbym żebyśmy w nim zamieszkali. Ty, ja i nasza mała córeczka Renesmeé. Co Ty na to?- z moich oczu popłynęły łzy. Wtuliłam się w mojego narzeczonego i łkałam cicho. Miedzianowłosy odsunął mnie od siebie na moment i powiedział:
- Kochanie, nie płacz. To mieszkanie naprawdę jest nasze. Proszę, zgódź się tutaj zamieszkać.- uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
- Dziękuję.- Edward zamknął mi usta pocałunkiem, na który odpowiedziałam tym samym. Patrzyłam na niego oczami pełnymi niedowierzania i miłości. Młody Cullen chwycił mnie za rękę i powiedział:
- Chodź, wracajmy już. Mamy przecież córkę, którą musimy się zająć.- uśmiechnął się łobuzersko i wyszliśmy z mieszkania. Edward zerwał kartkę z drzwi i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy pod dom moich rodziców. Weszliśmy do środka. Alice i Rosalie już na nas czekały. Razem z nimi moi rodzice. Trzymając się za ręce dumnie wkroczyliśmy do salonu. Wzrok wszystkich padł na moją prawą dłoń. Nieoczekiwanie zaczęli nam gratulować. Byłam taka szczęśliwa. Jeden problem zaprzątał tylko moją głowę. Zanim dowiedziałam się o ciąży, pisywałam do Ara Volturi z prośbą o śmierć. Nie chciał jej spełnić. Proponował mi, abym wstąpiła do straży przybocznej. Odmówiłam. Popełniłam błąd, a teraz... Teraz żałuję. Teraz Aro Volturi pragnie mieć w swoich szeregach moją córkę... Pragnie ją mieć przeze mnie... Sielanka nie mogła trwać długo i nie będzie trwała długo. To pozorne szczęście zostanie zburzone. Czuję to. Jestem tego pewna. Nasz spokój zakłócą Przywódcy...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę bardzo kochani ;) macie rozdział ;) 1051 słów ;) miłego czytania i do następnego! ;* pozdrawiam, Autorka ;*
CZYTASZ
Kiedy miłość umiera, wszystko się zmienia...
Fiksi PenggemarFanfiction Zmierzchu. Bella traci ukochanego, który jednak pozostawia coś po sobie. Pamiątkę w postaci dziecka, które Ona chce chronić przed Nim za wszelką cenę. Kiedy On niespodziewanie wraca i poznaje swoje dziecko, próbuje odzyskać zaufanie Isabe...