Rosmary

665 86 3
                                    

Po śniadaniu, razem z Az wyruszyłyśmy na miasto, jeśli można to tak nazwać. Zgodnie z planem Tat, miałyśmy udać się na targ, by tam spróbować znaleźć jakiekolwiek informacje. Nie wiedzieć czemu, dopiero w Terze udało mi się do końca ochłonąć po tym "wybuchowym" spotkaniu z Naresem. I nie wiedzieć czemu, nie wyrzuciłam tego liściku od niego, ale jeszcze chyba nie jestem gotowa, żeby go przeczytać. Na szczęście teraz byłam już na tyle ogarnięta, by spokojnie wyjść do ludu. Oczywiście, to ja miałam mapę i starałam się torować nam drogę przez masę ubranego na czarno tłumu. Oni wszyscy mają żałobę, czy jak? Dobra, nie ważne...

- Rosy... daleko jeszcze? - i dlatego to ja zazwyczaj się pałętam z Az. Niejeden dawno padłby na mózg przy tej dziewczynie, ale ja jako chyba jedyna potrafiłabym nie zwariować przy niej do końca.

- Jesteśmy gdzieś tak w połowie... początku. - musiałam to powiedzieć, widok jej miny był bezcenny, a szeroki uśmiech momentalnie wykwitł mi na twarzy. - A tak naprawdę to jeszcze jakieś pół godzinki i koniec na dziś. Strasznie trudno określić czas, nie widząc położenia słońca.

- Powinni tu zainwestować w coś w rodzaju otworów w "suficie"... albo chociaż odświeżacze powietrza!

- Wdychaj wiosnę! - powiedziałam, lekko zaciągając się ciężkim powietrzem.

- Tu nie ma wiosny, tu jest jedynie śmierć.

Zaśmiałam się cicho na trafną uwagę przyjaciółki, gdy prosto na mnie wbiegł jakiś rozpędzony chłopak z krzykiem "Idąą doorwaać moojaąą duupęęę!". Uderzył we mnie z takim impetem, że oboje zaraz upadliśmy na ziemię. Chłopak podniósł się na łokciach i wpatrywał się we mnie z zaskoczeniem i lekkim zażenowaniem na twarzy przysłoniętej kapturem, a ja poczułam jak z rany na ramieniu, która powstała po uderzeniu o ostry kamień, leje się krew.

- Przepraszam... - powiedziałam cichym słabym głosikiem. Po chwili chłopak nachylił się, by usłyszeć resztę. - Czy mógłbyś łaskawie ze mnie zejść?!?! - wykrzyczałam najgłośniej jak mogłam prosto do jego ucha. Miałam gdzieś reakcję ludu. Tutaj (tak jak wszędzie poza Gelisaltus) nikt mnie nie zna, więc mogę robić co chcę, bo za niedługo już mnie tu nie będzie. Wpatrywałam się teraz z kolejnym "bananem" na twarzy, jak chwiejnie wstaje trzymając się za uszy. Ale ironia, jak chcą, to Terranie mogą być całkiem zabawni. Rozejrzałam się szybko po tłumie: zero jakiejkolwiek reakcji... co to kuźwa ma być?! Duchy, czy jak? Z zastanowienia wyrwał mnie chłopak, wyciągający rękę, by pomóc mi wstać. Podciągnęłam się lekko, ale momentalnie upadłam spowrotem sycząc cicho z bólu przeszywającego ramię. Chłopak przykucnął obok, by przyjrzeć się ranie.

- Nie wygląda to za dobrze... chodź, trzeba to opatrzyć.

Zgodziłam się tylko i wyłącznie dlatego, że zbyt dobrze wiedziałam, czym może skończyć się nie odkażenie rany. Mój wujek stracił z tego powodu pół nogi... fuj. Chłopak zgarnął mój plecak i poprowadził w jakimś kierunku. Po około minucie byliśmy pod drzwiami jednej z licznych chatek z rudego kamienia.

Usiadłam przy stoliku i czekałam, aż  chłopak przyniesie bandaże. Chyba nucił coś pod nosem w trakcie swoich proszkiwań. "Jestem hydraulikiem, mam narzędzi kupę... zajmę się zlewikiem wsadzę palec w...". Nie chciałam znać dalszego tekstu, więc po prostu zajęłam się oglądaniem domku.
Wnętrze było całe zawalone sakiewkami, fiolkami, papierami i milionem innych rzeczy. Natomiast wystrój sam w sobie nie był zły: meble wykonane z ciemnego drewna, niebieskie dywany i kontrastujące jasne ściany. Gdzieniegdzie poustawiane jakieś figurki.

- Znalazłem!

Pojawił się z bandażem oraz środkiem odkażającym w ręku i już bez kaptura na głowie. Miał przydługawe blond włosy i okulary, które co chwila zsuwały się z nosa. Usiadł na krześle obok i zabrał się za ranę.

- Tak w ogóle miło poznać księżniczkę Imaginem, jestem Matheus.

- Skąd ty znasz moje nazwisko?! - wyraz zaskoczenia na mojej twarzy musiał być komiczny, bo blondyn tylko zaśmiał się cicho.

- Tak się składa, że wiem niemal wszystko. Specjalnością Terran nie jest jedynie czarna magia i szpiegostwo. Mamy również specjalistów, którzy zbierają informacje o całym świecie zewnętrznym, a w szczególności o rodach królewskich. Księżniczka Rosemary Alexandre Imaginem, najstarsza spośród trojga córek Dimitra i Isabelle, władców Gelisaltus. Urodzona 9.09. A teraz jeszcze łowczyni smoczego jaja. Ciekawy życiorys, nawet trochę zazdroszczę.

- Nie ma czego, uwierz mi. Skoro jesteś taki wszechwiedzący, to powiedz mi, gdzie jest Smocze Jajo?

Matheus skończył zawijać bandaże i nadal trzymając moje ramię spojrzał na mnie twardo.

- Tego nie wie nikt, nawet ja. Wiem jedynie, że prawdopodobnie Jajo ukryte jest niedaleko zamku... wraz z zamkiem. Nie wiem co to znaczy. Na pewno jest nie dalej jak pół dnia drogi od murów. - zamyślił się, jakby na chwilę, a zaraz potem rozejrzał się po domu, czegoś szukając. - Wydaje mi się, że kogoś zgubiłaś. A raczej: nie kogoś, tylko Alezję Lignum. To chyba z nią byłaś na targu, co nie? Nie zdążyłem się przyjrzeć.

- Skoro nie widziałeś jej twarzy, to skąd wiesz, kim ona jest?

- No błagam, wali od niej białą magią conajmniej na kilometr.

Westchnęłam ciężko i powoli wstałam, zbierając moje rzeczy.

- Ja chyba jako jedyna wychowywana byłam bez jakiegokolwiek kontaktu z magią, białą czy czarną. No to świetnie, teraz muszę jej szukać. To w końcu Alezja, ona może być wszędzie.

- Nie może. - spojrzałam na niego spode łba, przerzucając plecak przez ramię.

- Uwierz mi, że może.

- A ja mówię, że nie. Tylko gówno jest wszędzie. No bo... nawet jak nic nie ma to jest gówno. Gówno jest wszechobecne!

Spojrzałam na niego jeszcze raz ze ściągniętymi brwiami i pytaniem na twarzy. Podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam.

- Jesteś dziwny... - wyszłam na zewnątrz, a odwracając się, by zamknąć drzwi, dorzuciłam jeszcze niechętnie - Ale dzięki za pomoc.

No to teraz zaczęły się prawdziwe poszukiwania. Sama nie jestem pewna co trudniej znaleźć: Jajo, czy zagubioną na targu Alezję.

Meh... Miałam zacząć od ładnego powitania, ale nie chce mi się. Czemu?
Otóż jestem chora i mój nastrój wynosi -100 punktów. Nigdy więcej nie jadę na Noc Filmową przeziębiona.
Koniec użalania się nad sobą!

Dobry!
Witamy w kolejnym rozdziale. Mamy nadzieje, że wam się spodobał i zostawcie gwiazdeczkę (a może jakiś komentarz?).
Chciałam wam też podziękować z całego serca. "Smoczy Turniej" ma już 1.5k wejść i 300 gwiazdek!
Ja się pytam jak?!
Bardzo wszystkim dziękuję. Gwiazdki z tej akcji pójdą na leczenie Ros ze Stellomani.
Do następnego!

Ps. Dziś bez cytatu, bo mój mózg nie pracuje...

Smoczy TurniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz