Walentynki - Ametyst

815 91 4
                                    

Zanim zaczniecie czytać specjalną opowieść na walentynki, kilka słów ode mnie (Tat). Nasz współautorka wpadła na iście szatański pomysł.
Na tą historię...
Cała akcja dzieje się po rozdziale Tatiany (powinnam je chociaż numerować, albo jakieś tytuły... Piszcie!) o karczmie. Mam nadzieje, że jakoś zrozumiecie ta historie "miłosną".
Dobrej zabawy!

~Nullam~
Drogi kwiatuszku.
Dzisiaj stwierdziłem, że moją ulubioną rzeczą jest siedzenie obok ciebie. Zawsze się śmiałaś i mówiłaś" Nie możesz beze mnie usiedzieć",a ja wtedy śmiałem się również, ponieważ to była prawda. Za każdym razem, gdy słońce pięknie świeciło na twoją twarz, twoje włosy były perfekcyje nawat bez twojego wysiłku, a oczy sprawiały, że jeszcze bardziej cię kochałem. Każda rozmowa, którą tworzyliśmy sprawiała, że bardziej się cieszyłem.

Chociaż były takie chwile, kiedy czułem motylki w brzuchu za każdym razem, kiedy posyłałaś mi ten słoneczny uśmiech, który sprawiał, że czułem, że on jest tylko dla mnie. Jak wrócisz proszę nie przestawiaj tego robić, bo uwielbiam to śmieszne i ciepłe uczucie. Mam nadzieję ,że kiedyś staniemy po tej samej stronie jako coś więcej niż przyjaciele. Ale boję się, że nie czujesz tego samego co ja.
Ale wciąż mogę wierzyć, prawda?
Nullam "Null" Oculorum~

Nie mogę jej tego wysłać. Może zrobię to kiedy indziej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~ Ametyst ~
Po tym jak Tatiana wygrała z tym blondynem każda z nas się rozeszła w swoją stronę. Ja skierowałam się w stronę miasta. Kupiłam kilka wisiorków, paczek jedzenia, porozmawiałam z przechodniami oraz wyleczyłam kilku rannych, których spotkałam. Każdy przechodzień patrzył się na mnie jak na boginię. Dawali mi wiele prezentów, których oczywiście nie brałam i dziękowali. Po tym, jak pomogłam wszystkim postanowiłam, że pójdę na spacer.

Całe miasto było otoczone drzewami, więc stwierdziłam, że to będzie idealne miejsce. Słońce już zachodziło i tworzyło piękny krajobraz. Uśmiechnełam się do siebie. Przypomniało mi się, jak spędzałam czas z Nullem... tęsknie za nimi. Mała łza uciekła z kąta mojego oka i spłyneła po policzku. Usiadłam na trawie i pogłaskałam mojego lisa. Ciszę w lesie przerwał męski głos:

- Co taka młoda i piękna dziewczyna, jak ty robi w takim ponurym lesie? - spytał się.
- Kto tam? - zaczełam się rozglądać.
- Spytałem się pierwszy.
- A ja druga.
- Niezłe zagranie, ale odpowiedz mi.
- Jestem Julietta Saint.

Nagle w lesie rozległ się donośny śmiech.

- Jesteś zła w kłamaniu Ametyst.- odpowiedział.
Zszokowało mnie. Wstałam i zaczełam się rozglądać.
- Kim jesteś?! - krzyknełam.
Czułam jak jego uśmiech poszerzał się.
- Ah... No tak my się jeszcze nie znamy!
Nagle przede mną pojawił się chłopak mniej więcej w moim wieku. Jego czarne, nieco przydługie włosy były z tyłu zawiązane w mały kucyk, z którego wypadały luźne kosmyki. Miał straszne kryształowo-niebieskie oczy. Był ubrany w pożądną, lekką zbroje.
Podszedł kilka kroków w moją stronę, wziął moją ręke i ucałował ją, po czym wyprostował się i spojrzał na mnie.
- Nares Cinaede- ukłonił się nisko.- Twój narzeczony.

Spojrzałam się na niego zszokowana. Nie zdążyłam zareagować, gdy moja ręka sama się podniosła i uderzyła chłopaka w twarz. Powietrze pomiędzy nami nagle wypełniła cisza. Nie wiedziałam co zrobić, więc obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę miasta.

Wziełam prysznic i położyłam się na łóżku. Nie mogłam przestać myśleć o dzisiejszym dniu. Nie chcę jeszcze wychodzić za mąż. Moje myśli przerwała muzyka i znajomy głos. Otworzyłam okno i zauwyżałam mojego narzeczonego.

Stał pod oknem z gitarą. Spojrzał na mnie i zaczął śpiewać. Szybko przestałam słuchać i położyłam się do łóżka. Przez całą noc nie mogłam zasnąć, ponieważ on śpiewał i opowiadał wiersze pod moim oknem.

Rano spotkałyśmy się w umówionym miejscu. Przyrzekam, że jak weszłam do knajpy dziewczyny zamroziło. Zamówiłam sobie herbatę, po czym popatrzyłam na nie. Każda z nich patrzyła się na mnie krzywo. Miałam coś powiedzieć, ale kelnerka przyniosła mi zamówiony napój. Podniosłam go, ale zamiast się napić wylałam go na siebie. No tak. Ja nawet herbaty nie mogę spokojnie wypić. Wszystkie popatrzyły się na mnie. Alezja podała mi chusteczkę, żebym się wytarła. Poszłam do pokoju żeby się przebrać. Jak wróciłam dziewczyny były już gotowe, więc ruszyłyśmy w dalszą drogę. Przez cały czas myślałam o tym gościu. Tak bardzo byłam pogrążona w myślach, że nie zauważyłam, iż moje czoło gwałtownie spotkało się z.powierzchnia drzewa. Krew zaczeła mi się lać z nosa. Szybko wyciągnełam chusteczkę Alezji i przyłożyłam do wspomnianej, problematycznej części ciała. Nagle widok przysłowie mi Nares.
- Moja księżniczko czy wszystko w porządku? - powiedział z udawanym przerażeniem.
Wysłałam mu jedno z spojrzeń typu "nie bawię się w twoje gry" i zanim zdążyłam cos powiedzieć, Galaxy zaczeła gryź chłopaka. Wykorzystałam sytuacje i zaczełam uciekać. Szybko zaczełam biec przed siebie gdy zobaczyłam wielke drzewo. Szybko się na niego wspiełam i rozglądnełam. Nigdzie śladu dziewczyn. Po 15 minutech zeszłam na duł i znów zauważyłam tego gościa. Zaczełam po raz drugi biec przed siebie. Na dridze zauważyłam dwie drogi nie miałam czasi na myślenie więc pobiegłam na lewo. Obok mnie szybko pojawiła się moja lisica. Ten gościu wciąż za mną biegł. Na mojej drodze pokazała się rzeka zbyt duża by ją przeskoczyć. Wspiełam się na drewo i przeskoczyłam ją jakimś cudem. Niestety zrobiłam sobie coś w nogę. Zrobiłam mały obóz i usiadłam przy ognisku. Zaczełam się leczyć gdy usłyszałam szelest w krzakach i wyszedł z nich mój narzeczony. Usiadł obok mnie i założył rękę wokół mojego ramienia

- Wiesz myślałem trochę o naszej przyszłości - zaczął - będziemy mieli trójkę dzieci , dom w lesie i kota albo psa albo...
I właśnie w tym momencie przestałam go słuchać modląc się o to by sobie poszedł. I wtedy alleluja usłyszałam jak mnie wołają. Nares zwiał gdzie pieprz rośnie a ja z gwiazdami z oczach popatrzyłam na moje wybawicielki. Szybko przytuliłam je i ruszyłyśmy w stronę biblioteki

Witamy!
Przepraszamy za to, że nie było wczoraj rozdziału. Alezja rąbnęła głową w słup. Na prawdę, nie pytajcie.
Dziękuj(e)my za wszystkie gwiazdki i komentarze :)

"Moje naleśniki są jak Michael Jackson. Z jednej strony czarne a jak przerzucisz je na drugą stronę to są białe"

Smoczy TurniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz