Alezja

1.7K 153 0
                                    

Wysiadłam z powozu. Znajdowałam się w małej wiosce położonej blisko naszej południowej granicy. Była to mieścina z małym drewnianym kościółkiem, rynkiem ze studnią oraz domostwami. Domy tutaj różniły się od innych. Ceglane ściany zostały wyparte przez te zrobione z szeroko zdobionych drewnianych bali oraz desek. Dachy pokryte glinianymi dachówkami świeciły tak jakby były nowe. Miejscowości położone na południu zawsze odznaczały się większą oryginalnością budownictwa niż te leżące na północy.

Jednak ta wyróżniała się szczególnie. Około 100 metrów od niej znajdował się teren niczyi. Właśnie dlatego postanowiłam zacząć swoje poszukiwania tutaj.

Zanim weszłam do lasu zatrzymałam się, aby spojrzeć w niebo. Słońce było w zenicie. Na niebie chmury-owce sunęły na wschód, a ptaki latały w różne strony. Okolica była piękna zielone drzewa, trawy kołysały się na delikatnym wietrzyku. Natomiast ziemia niczyja nie zachęcała swoim wyglądem. Wszystko tam było bardziej smutne, ale miejscami dało się wyczuć trochę wesołości.

Idąc ścieżką usłyszałam dziwny dźwięk. Poszłam w stronę skąd on dochodził. Odsunęłam gałęzie i ujrzałam moją przyjaciółkę z bardzo dawnych lat, Rosemary. Natychmiast pomogłam jej wstać z ziemi. Na początku mnie nie rozpoznała, ale kiedy jej przypomniałam kim jestem prawie się popłakała ze szczęścia. Długo nie mogłyśmy się nacieszyć tym spotkaniem. Od pewnego dnia nie mogłyśmy się ze sobą widzieć, nawet pisać do siebie. Próbowałyśmy każdego możliwego sposobu, jednak wszystko na nic.

Dzień, od którego się nie widziałyśmy był dla nas i w ogóle wszystkich tragiczny. To był festiwal miodowy. Jedyny tego rodzaju. Co roku nudziłam ojca abyśmy tam pojechali. To był jedyny dzień w roku, podczas którego jadłam miód. Do tego świeże pieczywo czosnkowe z masełkiem. Palce lizać! Przede mną zawsze stawiali dzban lipowego miodu. Nie upływała minuta, a on był już pusty. Miody z południa przyciągały również ludzi z innych klanów w tym moją przyjaciółkę Rosemary. Jednak to szczęście i spokój zostały przerwane. W czasie uczty wybuchł pożar. To tam właśnie zginęła siostra mojej mamy. Oba klany, czyli mój i Rosemary, po kłótniach kto to zrobił pogodziły się, ale stosunki między nimi nie były już takie dobre, jak kiedyś.

Jednak w tym momencie myślałam o przepełniającym mnie szczęściu ze spotkania mojej przyjaciółki. Postanowiłyśmy sobie pomóc, aby szybciej znaleźć jaja.

- Alezja wiesz nieopodal jest strumień z wodospadem. Może pójdziemy się napić źródlanej wody?

- Z wielka chęcią.

Siedząc na zwalonym pniaku, pijąc wodę nie mogłyśmy przestać rozmawiać o tym co działo się od tego dnia.

Nagle z krzaków wyleciały z hukiem dwie dziewczyny.

-AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!

- Nie tak głośno Alezjo, proszę.
Jednak już leżałam nieprzytomna na ziemi. Kiedy się ocknęłam Rosemary powstrzymała mnie od kolejnego krzyku i powoli wyjaśniła mi wszystko.

Wszystkie trzy dziewczyny też szukały swoich jaj. Dwie, które wyleciały z krzaków to Ametyst i Odre. Właściwie przyglądały się nam przez jakieś 5 minut. Trzecia, Tatiana, wypchała je z nich. Kiedy ja już odleciałam dziewczyny postanowiły pomóc sobie tak jak ja z Rosemary.

Słuchałam tego co ona mówiła, jednak przestałam uważać po tym, jak powiedziała, że Ametyst jest z klanu Białego Lotosu. Skupiłam całą swoją uwagę na Tatianie. Jej wygląd coś mi przypominał, coś związanego z tamtym dniem. Po chwili zdałam sobie sprawę, że Ametyst zaczęła machać rekom przed moimi oczyma.

- Halo? Słuchasz nas w ogóle?

- O przepraszam zagapiłam się.

- Nic nie szkodzi. Właśnie rozmawiałyśmy o rozpoczęciu poszukiwań i...

- I może wreszcie moglibyście mnie posłuchać - powiedziała zirytowanym głosem Tatiana.

Wszystkie nas zamurowało.

- Dziękuję. Może jeszcze to do was nie dotarło, ale jestem szpiegiem i mam trochę informacji co nie?

- Dobrze w takim razie słuchamy- odpowiedziała Odre.

- Tak więc. Jak pewnie wiesz - zwróciła się do mnie. - W waszej stolicy znajduje się największa biblioteka. Jest tam co najmniej jeden egzemplarz każdej książki z tego kraju wliczając w to dzienniki słanych osób. Również byłych uczestników turnieju. Jednak te ostatnie trzymają w tajemnicy pod kluczem. Zgaduję, że nigdy o nich nie słyszałyście?- zapytała.

Wszystkie poza mną pokręciły przecząco głowami.

- Ja coś o nich słyszałam, ale tylko tyle, iż wybrano osobę do głębszego ich zanalizowania, bo poprzednia popełniła samobójstwo z nie wiadomych przyczyn- odpowiedziałam.

- Zapewne wyciągnął z nich coś czego nie chciał nikomu nigdy powiedzieć- rzekła Rosemary.

Wszystkie przytaknęłyśmy. Nagle doznałam olśnienia. Przecież na pasowaniu osoby na to stanowisko nie tylko daje się jej klucze do dzienników, ale również notesy poprzedników.

- Słuchajcie. Jest jeszcze coś innego z czego mogłybyśmy się dowiedzieć o turnieju i jego uczestnikach- powiedziałam.

- Co?- powiedziały wszystkie.

- Notesy osób, które wcześniej analizowały dzienniki.

Wprawiłam je w niezłe zaskoczenie. Nawet Tatiana była lekko zdziwiona.

- Dziwne, że nigdy o tym nie słyszałam - mruknęła do siebie.

- One zostały znalezione po śmierci wcześniejszego analizatora - odpowiedziałam.

- My tu gadu-gadu, a już się ściemnia. Rozbijmy obóz i prześpijmy się - rzekła Ametyst.

- Właśnie. Jutro wyruszymy w drogę - powiedziała Odre

Rozbiłyśmy obóz niedaleko wodospadu. Rosemary oraz ja rozpaliłyśmy ognisko. Nie minęło pół godziny, a już wszystkie spałyśmy w swoich namiotach.

Rankiem spakowałyśmy rzeczy, zjadłyśmy śniadanie, uzupełniłyśmy zapasy wody i ruszyłyśmy w kierunku stolicy. Właśnie teraz rozpoczęły się nasze poszukiwania.

Smoczy TurniejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz