8.

2K 206 43
                                    

Chciałam dowiedzieć się o co chodzi. A co jeśli to Luke się dziś właśnie z Mike'im pobił?

Moje myśli wirowały.

Już ubierałam buty i miałam wychodzić w stronę 'starego placu zabaw', ale ogarnęłam, że tak naprawdę nie wiem gdzie to jest.

I co teraz?

Na myśl nasunął mi się głupi, ale chyba jedyny do zrealizowania pomysł.

Wyciągnęłam swój telefon i wybrałam odpowiedni numer, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam dobrze mi znany głos.

- H-Halo?

- Hej Calum, mam do ciebie sprawę.

Usłyszałam jak przełyka ślinę.

- Wiesz, jestem zajęty, może...

- Proszę?

- Um... - przez chwilę nastała cisza. - No dobra, mów o co chodzi.

- Bo... Luke gdzieś zniknął i poszedł chyba się spotkać z Michael'em i ja podejrzewam że mogą sobie coś zrobić, bo wydaje mi się że się pokłócili - powiedziałam na jednym wydechu. - I oni mają się spotkać na starym placu zabaw, wiesz gdzie to jest?

Znowu nastała cisza, która z sekundy na sekundę wydawała się coraz dłuższa.

- Będę za chwile - powiedział, po czym od razu się rozłączył.

Nałożyłam znowu moje buty i włożyłam telefon do tylnej kieszeni spodni, po czym wyszłam przed dom. Z niecierpliwością zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.

A jeśli ci idioci naprawdę chcą sobie zrobić krzywdę? Nie Rachel... Może to tylko przyjacielskie spotkanie.

Tak, napewno po takich wiadomościach - odezwała się sarkastyczna strona mojej podświadomości.

Po chwili zauważyłam zbliżającego się Calum'a. W sumie szybko tu dotarł.

- Um... Hej - powiedział. - Ja...

- Lepiej chodźmy już - ucięłam i ruszyłam.

Przeszłam parę kroków, ale nie zauważając bruneta obok, zatrzymałam się i odwróciłam. Ten jak matoł stał ciągle w tym samym miejscu.

- No chodź - ponagliłam go.

- Ale to jest w drugą stronę - wymamrotał.

Serio?!

Fuknęłam i ruszyłam we wskazanym kierunku, a Calum obok mnie. Całą, dość krótką drogę przebyliśmy w zupełnej ciszy. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Kiedy byliśmy na miejscu, od razu zaczęłam się rozglądać po parku, który swoją drogą wyglądał na opuszczony.

Trawa była długa i podchodziła pod żółtawy kolor. Brama która oddzielała to miejsce od reszty miasta, była zerdzewiała. Niektóre drzewa były naprawdę zniszczone, a niektóre po prostu leżały wyrwane z korzeniami na glebie. Z daleka mogłam dostrzec małą polankę... Zaraz...

Zmrużyłem oczy, aby móc lepiej dostrzec, że na danej polance są dwa duże psy... Czekaj, to nie psy... To ludzie, którzy tarzają się po ziemi... A nie, to nie ludzie. To Luke i Michael.

Już chciałam rzucić się do biegu, kiedy Calum zatrzymał mnie.

- Ja pójdę, poczekaj - powiedział, po czym truchtem ruszył w stronę chłopaków.

- Ja pójdę, poczekaj - przedrzeźniłam go cicho, aby nie usłyszał.

Yh... Nienawidzę czekać.

Wytężyłam wzrok, obserwując całą sytuację. Luke i Mike byli w tej chwili na nogach i auć... Mike dostał w brzuch.

Czemu ci idioci robią sobie krzywdę?!

W końcu Calum dobiegł do nich i od razu ich rozdzielił.

Zuch chłopak.

Zaczął chyba się na nich wydzierać. W pewnym momencie, kiedy Azjata nadal wygłaszał swoją przemowę, kolorowo-włosy spojrzał na mnie. Od razu się skrzywił. Nie widziałam dokładnie, czy był zły, smutny... Za daleko stał.

Yh! Czemu ja tu nadal stoję?!

Już robiłam pierwszy krok, ale go cofnęłam.

Nie, nie teraz.

Nadal wpatrywałam się w zaistniałą sytuację. Teraz Mike i Luke mieli spuszczone głowy. Po chwili je podnieśli i popatrzyli na siebie. I.... Uwaga, uwaga... Tak, właśnie się przytulili. Czyli są już pogodzeni.

Uśmiechnęłam się delikatnie.

Właśnie zrobiłam pierwszy krok, by podbiec do nich, jednak poczułam silne uderzenie w głowę. Widziałam tylko ciemność....

*****
Nie miałam zupełnie pomysłu, jak oni mogliby się pogodzić dlatego zrobiłam takie coś xD

Rozdział jak zwykle pojutrze lub trochę później.

KOMENTUJCIE LUDZIE, MOTYWUJCIE MNIE E E E

Pa pa pa pa 😘

Jet Black Heart || BOOK TWO || 5SOS ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz