16.

1.9K 184 27
                                    

- Rachel!

Gonił mnie, czemu on mi to robi?! Co właśnie, co on tutaj robi?!

Nagle się zatrzymałam, a chłopak wpadł na moje plecy. Na szczęście się nie przewróciliśmy.

- Co tutaj robisz? - spytałam prosto z mostu, odwracając się do niego przodem.

Chłopak chwilę patrzył na mnie jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Przyjechałem do mojej cioci.

Skrzyżowałam ramiona, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę.

- Aha... Nie wiedziałam że masz rodzinę w Australii.

- Ja też jeszcze do niedawna nie wiedziałem - wzruszył ramionami.

- Co masz na myśli? - zmarszczyłam brwi.

- Noo - podrapał się po karku - siostra mojej mamy urodziła niedawno córkę no i przyjechałem z rodziną w odwiedziny... Wiesz, to bardziej prywatne sprawy.

Przytaknęłam.

Czekaj... Co ja wyprawiam?!

Gadam sobie od tak z osobą która jeszcze niedawno wyzywała mnie od najgorszych.

- Właśnie... Chciałbym...

Podniosłam rękę w geście, aby nie kończył wypowiedzi.

- W ogóle nie powinnam z tobą rozmawiać - ominęłam go i znowu chciałam odejść, ale ten złapał mnie za nadgarstek.

- Przepraszam...

Co?!

Wyrwałam mu się i oddaliłem o kilka kroków, by nie mógł mnie ponownie dotknąć.

- Przepraszasz, tak?! Przypomnę ci że sam wyzywałeś mnie od suk i szmat! - krzyczałam, nie zwracając uwagi na to że moi przyjaciele oraz inni przechodnie patrzyli. - Myślisz że jedno głupie 'przepraszam' wystarczy na te wszystkie słowa które mnie raniły - zacisnęłam pięści, aby powstrzymać rosnące we mnie emocje - Co cię właściwie namówiło do tego żeby w ogóle myśleć o przeproszeniu mnie, co?

- To nie była twoja wina Rachel...

Stanęłam jak wryta. Chłopak powiedział to tak spokojnie, że mogłabym mu uwierzyć, ale ja lepiej wiedziałam co wtedy się wydarzyło.

- Nic nie wiesz, nie wiesz co przeżyłam. Tym bardziej nie masz prawa mówić o nim.

- Byłem jego przyjacielem, mogę o nim mówić czy to ci się podoba czy nie. Wiem też co się tam wydarzyło i to była jego decyzja.

- Wcale że nie... Mogłam go powstrzymać, a ja zamiast tego to go namawiałam.

- Rachel... - nawet nie zauważyłam że chłopak z każdym zdaniem robił krok do mnie. - Nic nie mogliśmy poradzić.

Nie byłam już świadoma co robię, obraz tego co się stało zaledwie kilka miesięcy temu był tak wyraźny, że miałam wrażenie że to się dzieje tu i teraz.

- Ile mogę ci powtarzać?! To moja wina, ja go do tego namówiłam...

- Tak jak i reszta.

- Co?

- Wszyscy mu mówili że to będzie coś, każdy kto tam był. Wina spadła na ciebie bo byłaś dosłownie tam przy nim.

Łzy spływały po moich policzkach.

Wiecie jak to jest, kiedy rozdrapuje się stare rany? Czasami bolą bardziej niż przedtem...

- Właśnie, byłam tuż przy nim, mogłam go powstrzymać...

- Byłaś pijana jak on, nic nie...

- Przestań - nastała chwila ciszy. - Po prostu przestań.

- Wybaczysz mi?

Zastanowiłam się.

Wyglądał tak przekonywująco, jakby naprawdę było mu przykro.

- Tak.

- Dzięki, Rachi - przytulił mnie.

- Tylko nie nazywaj mnie 'Rachi', okej?

Chłopak przewrócił oczyma, puszczając mnie.

- Okej.

*****
Następny, za przeproszeniem spiprzony rozdział :-( (buźka z noskiem hehe)

Nie wiem co napisać, okej?

Komentujcie ploszeeee

Pa pa pa pa, H.

Jet Black Heart || BOOK TWO || 5SOS ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz