Ja to jednak naprawdę umiem się poświęcić dla swojego braciszka. Do pierwszej w nocy przygotowywałam mu prezent i wkładałam w to mnóstwo pracy, oraz serca. Po tych pokrzepiających słowach Mike'a do mojej głowy wkradł się pomysł odnośnie podarunku dla Ashtona. Uznałam, że zrobię mu płytę, która w całości zostanie zrobiona przeze mnie. Usiadłam z kartką papieru przy laptopie i spisałam wszystkie piosenki, które były dla nas ważne od samego urodzenia. Znalazła się tam nawet muzyka, którą śpiewaliśmy będąc w wieku szkolnym. Wybrałam dwadzieścia najważniejszych piosenek, po czym pobrałam je w dobrej jakości i zgrałam na płytę. Znalazłam odpowiednie zdjęcia, które dopasowałam do odpowiedniego tekstu, po czym wszystko skleiłam, dzięki czemu całość wyglądała jak taki mini albumik. Okładkę postanowiłam stworzyć sama. Zrobiłam taką piękną, gładką, która przedstawiała mnie i mojego brata, tylko że ja byłam na jego ramionach. Przerysowałam nasze zdjęcie z pierwszego koncertu na jakim kiedykolwiek byłam. Całość zajęła mi kilka godzin, ale byłam zadowolona z końcowego efektu i miałam nadzieję, że prezent spodoba się mojemu bratu. Położyłam się naprawdę późno, ale zmęczona minionym dniem szybko zasnęłam. Myślałam, że trochę pośpię, w końcu impreza zaczynała się dopiero wieczorem... Myliłam się.
- Gabriello Rebecco Irwin, masz natychmiast wstać z łóżka! - usłyszałam krzyk nad swoim uchem i momentalnie rozchyliłam oczy. Moim pierwszym odruchem było przyłożenie tej osobie w twarz, jednak po sekundzie zdałam sobie sprawę, że właścicielem głosu była kobieta i to nie byle jaka! Ada siedziała sobie wygodnie obok i potrząsała moją dłonią, próbując przywrócić mnie do rzeczywistości. Jęknęłam głośno, gdyż samo mruganie sprawiało mi wyjątkową trudność. - Kobieto, jest dwunasta i mamy tylko sześć godzin, powtarzam SZEŚĆ GODZIN, żeby wszystko załatwić i jeżeli w tej chwili nie wstaniesz to pójdę po Luke'a... - w tym momencie uniosłam się, jak poparzona i zatkałam jej usta dłonią. Wyglądałam jak jakiś zombie i jeszcze miałam zmrużone oczy, więc chcąc nie chcąc, szatynka parsknęła mi w rękę. Fuj.
- Nie. Krzycz. - burknęłam dosyć obrażona, że ktoś w ogóle wpadł na taki głupi pomysł jakim było obudzenie mnie. Prawdę mówiąc dopiero po chwili dotarły do mnie jej słowa. Dwunasta. Późno. Musiałam być naprawdę wykończona skoro tak długo spałam. Przetarłam piąstkami oczy, a potem jeszcze raz spojrzałam na Adę i moje usta rozchyliły się w niemym szoku. - TY MASZ NIEBIESKIE WŁOSY! - krzyknęłam.
Adrianna skrzywiła się, a potem roześmiała wesoło. Albo ja jeszcze śnię albo ona naprawdę się przefarbowała i muszę powiedzieć szczerze, z ręką na sercu, że wyglądała przepięknie. Nie mogłam od niej oderwać wzroku. Czy my się naprawdę tak długo nie widziałyśmy?
- Tak się złożyło. - zachichotała, a po chwili chwyciła mój podbródek i uniosła, żebym już nie układała ust w literkę 'o'. - Mikey ma takie same. Jezus, Gabie, co ty robiłaś wczoraj wieczorem? - spojrzała na mnie z zaskoczeniem. No naprawdę niezła pobudka.
- Przepraszam, przygotowywałam prezent dla Ashtona. - westchnęłam, odrzucając kołdrę na bok i siadając obok koleżanki. - Zmówiliście się z Michaelem? - spytałam.
- Uznaliśmy, że chcemy zrobić coś nowego, a ja uznałam, że czemu nie? - wzruszyła ramionami. - Poza tym chcę mieć coś co będzie mi o nim przypominało jak pojedziecie w trasę. - westchnęła ciężko, a ja miałam na końcu języka, żeby jej powiedzieć, że jedzie z nami. Po chwili jednak przypomniało mi się, że Clifford poprosił mnie, abym nikomu o tym nie mówiła, więc zagryzłam wargę, żeby się powstrzymać.
- Ładnie ci w tym kolorze. - pochwaliłam.
- Dziękuję! - uścisnęła mnie uradowana. - A teraz powinnaś się przebrać. Musimy zjeść śniad... - w tym momencie spojrzała wymownie na zegarek. - Obiad, a potem przygotować salon do imprezy. A potem ogarnąć siebie.
CZYTASZ
• My friend's sister • L. H. ✓
Fanfiction" - Dobra, chłopaki - powiedział szatyn, wchodząc do ich wspólnego salonu, w którym siedziała pozostała trójka. Ashton rzucił kartkę papieru na stolik do kawy. - Podpisać się pod tym. - Co to jest? - spytał Calum, spoglądając na przyjaciela z zaskoc...