- 34 -

23.4K 1.8K 397
                                    

Ashton

Otworzyłem puszkę piwa, kątem oka spoglądając na Caluma, który nie odrywał wzroku od komórki. Zmarszczyłem brwi, przysiadając się do niego na dużym, miękkim kocu. Brunet nawet nie zauważył, że usiadłem. Uśmiechnąłem się pod nosem, odstawiając alkohol w bezpieczne miejsce. Tak na wypadek, gdyby Hood nagle zaczął niebezpiecznie wymachiwać rękoma. Dźgnąłem go palcem w bok.

- Coś ty taki zapatrzony w ten telefon? - rzuciłem, unosząc brwi i przyglądając mu się z rozbawieniem.

- Boże, ale się na mnie uwzięliście - burknął chłopak, a ja rzuciłem mu spojrzenie pełne zdziwienia. 

- Co ci jest? - zapytałem mimowolnie, a on wzruszył ramionami.

- Nic, dajcie mi spokój wreszcie. Uważacie mnie za największego kretyna w tym zespole, a tak właściwie nim nie jestem! - warknął, wyrzucając ręce w powietrze. Odsunąłem się na wyciągnięcie ręki, aby mnie nie grzmotnął, po czym wróciłem do swojej wcześniejszej pozycji. Zmarszczyłem nos, nie spodziewając się takiej reakcji, a już w szczególności takich słów.

- Pokaż mi co ty tam masz - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. Przez jego słowa tylko upewniłem się, że pisał z jakąś dziewczyną. Wyrwałem mu komórkę z dłoni, a on niemal natychmiast rzucił się na mnie, przez co straciłem równowagę i upadłem płasko na koc. - Nawet się nie waż, bo włożę twój telefon do gaci.

- Ashton to nie twoja sprawa! - syknął Cal, a ja zacmokałem z dezaprobatą i zepchnąłem go ze swojego torsu.

- Normalnie robię się zazdrosny - wydąłem dolną wargę i położyłem swoją nogę na jego ramieniu, powstrzymując go przed kolejnym, agresywnym ciosem w moją stronę. Odblokowałem jego wyświetlacz dokładnie w momencie, kiedy dostał nową wiadomość - Co za Martyna? - zapytałem, dziwnie akcentując jej imię.

- Nie znasz - wywrócił oczami i odtrącił moją piękną nogę, zabierając swoja własność.

- Z Polski? - zapytałem.

- Nie, z Rumunii.

- Śmiem twierdzić, że to iście polskie imię - uniosłem brew, poszerzając swój uśmiech, a po chwili nieco spoważniałem. Spojrzałem na Caluma ze skupieniem - Chwilka. Nie licząc koncertu to nigdzie nie byliśmy, więc nie miałeś jak poznać jakiejkolwiek dziewczyny i... Proszę powiedz, że to nie jest nasza fanka.

- Co to za różnica? - burknął, robiąc się czerwony.

- Taka, Hood, że to jest nasza fanka. To nie jest dobre - powiedziałem wolno, żeby zrozumiał o co mi chodzi, ale on najwidoczniej upierał się przy swoim.

- Czemu wy wszyscy możecie być szczęśliwi, mieć kogoś przy sobie, a ja nie? Nie będę wiecznie robił przed wami idioty, który nie wie co ze sobą zrobić - odparł chłodno i wstał, zostawiając mnie samego z lekko rozchylonymi ustami.

Tego to się kurewka nie spodziewałem. Przetarłem twarz dłonią, mając wrażenie, że czeka nas więcej kłopotów, niż na początku sądziłem. Wziąłem puszkę piwa, którą chwilę temu odłożyłem i pociągnąłem z niej sporego łyka. Nie wiedziałem gdzie Calum podszedł, ale zaczęło mnie gryźć sumienie. Odetchnąłem zirytowany swoją ciotowatością i podniosłem się z ziemi, ruszając w kierunku domków, gdzie prawdopodobnie udał się mój przyjaciel.

- Trzymaj, Clifford, zaraz wrócę - mruknąłem i podałem kumplowi swoją puszkę.

- Masz piętnaście minut, nie jestem twoją służącą - mruknął niebieskowłosy, a ja machnąłem ręką. Ruszyłem w kierunku budynku, mamrocząc coś pod nosem. Wszedłem do środka domku.

• My friend's sister • L. H. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz