W Łodzi na poboczu stoi duży, opuszczony dom z cegły. Ludzie z pobliskich domów twierdzą, jakoby był on nawiedzony. Razem z koleżankami: Sarą i Justyną postanowiłyśmy popytać tych ludzi o jakieś szczegóły, gdyż byłyśmy tym zainteresowane. Pewna pani powiedziała, że kiedyś w oknie około 23:50 paliła papierosa, gdy zobaczyła, że w Tamtym domu sama zamyka się stara okiennica. Z kolei starszy pan (już po 80-tce) opowiedział nam, że kiedy był jeszcze chłopcem w wieku przedszkolnym, w owym domu mieszkała rodzina. Małżeństwo z trójką dzieci, ale także siostra kobiety. Między siostrami wiele razy dochodziło do sporów. Najczęściej ich powodem była chorobliwa zazdrość tej drugiej o szczęśliwą rodzinę pierwszej. Pewnej nocy, po najgłośniejszej i chyba, zdaniem opowiadającego, najpoważniejszej kłótni, z domu dochodziły sąsiadów rozdzierające krzyki i jęki. Od tamtej pory każdy, kto próbował wejść tam w jakikolwiek sposób w ciągu dnia, zastawał zatrzaśnięte drzwi i okna. Nie dało rady także ich wyważyć, choć były z drewna. Tylko w nocy drzwi okazywały posłuszeństwo. Jednak każdy, kto tam wszedł – od policjantów, przez zaniepokojonych sąsiadów po bezdomnych szukających ciepła – znikał bez śladu. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Mnie i Sarze jednak się udało. I ja i Sara byłyśmy chrześcijankami i nie kpiłyśmy ze swojej wiary. Natomiast Justyna – choć miła, sympatyczna i z poczuciem humoru – nie wierzyła w Boga. Pochodziła z pogańskiej rodziny. Pewnego wieczoru ja, Sara i Justyna siedziałyśmy u mnie domu, gadałyśmy i śmiałyśmy się. Nagle Justyna wpadła na pomysł, żebyśmy przeszły się do tegoż podobno nawiedzonego domu. Ja i Sara zgodziłyśmy się, a ponieważ miałam dość niedaleko, wybrałyśmy się piechotą. Dochodziła północ, gdy dotarłyśmy pod drzwi domu. Sara nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. Zaskrzypiały przeraźliwie, aż dostałam dreszczy, i otworzyły się. Włączyłyśmy latarki. W środku panowały egipskie ciemności. Raz po raz podskakiwałam, bo światło mojej latarki odsłaniało spowite pajęczyną obrazy ludzi o upiornych twarzach, czy jakieś koszmarnie wygięte przedmioty. Nagle Sara podskoczyła i krzyknęła. Razem z Justyną spojrzałyśmy na nią – stała wygięta w jakiejś dziwnej pozycji. Była bardzo blada. – Dziewczyny... – wychrypiała przerażona – zróbcie coś, nie mogę się ruszyć, jest mi zimno...! Obie z Justyną zaczęłyśmy ją szarpać. Muszę dodać, że przez cały czas od wejścia do tego domu modliłam się. Ale wracajmy do historii. W końcu Sara odzyskała władzę nad ciałem. – Uff...dzięki, dziewczyny... – zdążyła powiedzieć, zanim dom wypełnił rozdzierający, przerażający krzyk Justyny. Rozejrzałyśmy się nerwowo. Zaczęłam głośno się modlić, Sara razem ze mną. Justyny nigdzie nie było... Uciekłyśmy z domu, ile sił w nogach i pognałyśmy do pierwszego lepszego domu... Tydzień potem po Justynie nie było ani śladu. Szukała jej policja, przyjaciele jej rodziny, ludzie z okolic strasznego domu... Nic, tak, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Miesiąc później rozmawiałam z Sarą w jej domu. Dowiedziałam się, że Sara też modliła się w domu, ale nagle dostrzegła jakiś dziwny cień na ścianie oświetlonej jej latarką i przestała... Wtedy zastała sparaliżowana. Justyny nigdy nie odnaleziono, ale zdążyło się coś gorszego: pół roku po tym strasznym wydarzeniu pod oknem Tego Domu znaleziono.. uciętą dłoń. Po pierścionku z czterolistną koniczynką poznałam, że należała do Justyny... Ta historia wydarzyła się naprawdę, parę lat temu, a kto w nią nie wierzy... jego sprawa
![](https://img.wattpad.com/cover/67599016-288-k604919.jpg)
CZYTASZ
Straszne Historie
HorrorW tej książce będą dodawane historie, które usłyszałam od innych, przeczytałam na forach internetowych. Jeśli chcesz, by Twoja historia trafiła do tej książki, napisz do mnie wiadomość... Dawno, dawno temu... #1 w Paranormalne 26.12.2016r. - #15 w...