Złe zagranie

147 13 9
                                    

Z powodu długiego nie dodawania rozdziału, radzę przypomnieć co było wcześniej zanim przeczytasz ten rozdział (wystarczy ten poprzedni).

- O już wstałaś. - Usłyszałam ten głos. Teraz już byłam pewna kto to jest.

- P-przepraszam. - Zająkałam się. Było mi wstyd. Chciałam się odsunąć od niego, ale mi na to nie pozwolił. Zdziwiłam się.
- Co uciekasz. Wygodnie mi jest. - Powiedział tym swoim spokojnym tonem.
- Abraham. Jak to się stało, że jestem do Ciebie przytulona? - Zapytałam nieśmiało.
- No cóż. Na początku spaliśmy normalnie, ale później ty mówiłaś coś przez sen. Musiało Ci się coś śnić nie zbyt przyjemnego, bo wierciłaś się. To zacząłem Cię budzić, jednak się nie obudziłaś a przytuliłaś do mnie. Mi było za wygodnie, aby Cię budzić, więc tak sobie spaliśmy. Spokojnie, nie masz co się wstydzić. Gdybym nie chciał nie pozwoliłbym Ci na to. - Zaśmiał się. A mi było tak głupio. Poczułam, że moje policzki robią się czerwone. Pierwszy raz od mojego wypadku.

Odsunełam się od niego a on coś wymamrotał do siebie, ale nie zrozumiałam. Powoli przeniosłam się do pozycji siedzącej. Abraham już wstał i podszedl do mnie, bo usłyszałam jego kroki. Głowę miałam opuszczoną. To chyba jedyny moment, że cieszę się iż nie wiedzę...

- Ej no. Rose, nie wstydź się mnie. Chodź pomogę Ci. Nie znasz mojego pokoju to Ci wytłumaczę gdzie co jest, abyś mogła choć trochę samodzielnie się w nim poruszać. - Poczułam jak ciągnie mnie za dłoń. Zgodziłam się, więc wstałam i zaczęłam iść za nim.

Abraham zaczął mi mówić gdzie co jest. Liczyliśmy nawet ile mam kroków. Później zaprowadził mnie do łazienki i podał wszystkie, najpotrzebniejsze mi rzeczy. Powiedział gdzie co leży i wyszedł informując mnie, że jak coś się stanie lub będę czegoś potrzebować to mam go wołać.

Dlugo zajeło mi mycie. Ciężko było to ogarnąć, ale jakoś mi się udało. Powoli wyszłam z kabiny i ręką zaczęłam szukać ręcznika. Po chwili już czułam obiekt w swojej dłoni. Wytarłam się do sucha i ubrałam się. Umyłam zęby. Poszło mi to sprawniej niż myślałam. Wyszłam z łazienki i chciałam iść w stronę drzwi. Pamiętałam co mi Abraham powiedział...

- Już? To chodź, zabiorę Cię na dół. - Usłyszałam jego głos. Co on tu robi? Myślałam, że jest na dole.
- Czekałeś tutaj za mną?
- Pewnie. Jakoś nie spieszyło mi się iść samemu na dół. Wolę iść z Tobą. Przy okazji trochę Ci pomogę. - Zaśmiał się delikatnie.
- Musiałeś długo czekać. Mogłeś mi powiedzieć to bym się pośpieszyła. - Uśmiechnęłam się na co on od razu się zaśmiał.
- Tak a później w pośpiechu byś się gdzieś uderzyła. Nie martw się. Mi nie przeszkadzało to a teraz chodź.

Pociągnął mnie za rękę i prowadził mnie na dół. Co jakiś czas mówił co znajduje się obok mnie i kierował mną.

- Teraz schody. - Powiedział.

Wolno schodziliśmy, ale wiem, że Abriemu to nie przeszkadza. Inaczej by poszedł szybciej a takto trzyma mnie za ramię i pilnuje, abym się nie przewróciła. Jak już zeszliśmy to pokierował mnie do kuchni.
Przywitałam się ze wszystkimi i mama pomogła mi usiąść przy stole. Na śniadanie były naleśniki, więc zjadłam 2, gdyż nie potrafię tak dużo jeść jak reszta. Moja mama to by zjadła nawet z 4 a o tacie lepiej nie wspomnę. Albo to oni za dużo jedzą, albo to ja mam skurczony żołądek. Niestety nic z tym nie zrobię. Jak wszyscy skończyli jeść to moja mama z panią Susaną poszły pozmywać naczynia. A my zaczęliśmy rozmawiać.

Wyjście z Ciemności || A/\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz