Przeprowadzka

220 14 2
                                    

-Rosaline...
Usłyszałam cichy głos swojej rodzicielki. Powoli otworzyłam oczy i zaczęłam się leniwie przeciągać. W przeniosłam się do pozycji siedzącej.
- Już wstałam, mamuś. Podasz mi ciuchy. - Poprosiłam.
- Pewnie, Rosie. - Poczułam jak położyła mi na nogach ubrania. - Śniadanie już jest na stole. Poczekam aż się ubierzesz i zejdziemy razem.
Kiwnelam głową i zaczęłam się ubierać. Całkiem sprawnie mi to poszło. Po czym razem z mamą zeszłam na dół. Powiedziała mi, że jest jajecznica. Zaprowadziła do krzesła. Jak usiadłam zaczęła mnie karmić. Jak zjadłam to poczekalismy w salonie za tatą.
- O już wstałaś. Wszystko jest spakowane. Państwo Mateo są na dworze. Chodźmy.
Usłyszałam, dobrze mi znany głos ojca. Mama podała mi kurtkę. Założyłam ją i buty również. Moja mama raczej też się ubierała, bo słyszałam jak zamek od kurtki się zapina. Wyszliśmy z domu do samochodu. Jak usiadłam to od razu rozpiełam kurtkę. Było gorąco w samochodzie. Z tego co mi ojciec mówił to jedziemy 9-osobowym samochodem. Ja poszłam na sam koniec. Rodzice przede mną, a pan Antonio kierował i obok niego siedziała pani Susana. Kierowca odpalił silnik i ruszyliśmy. Nareszcie uwolnie się od tego domu, tego miejsca, tego życia...

- Córciu? Wygodnie Ci? - Usłyszałam przyjazny głos mojego taty.
- Jasne, że tak. Nie przejmuj się. - Odpowiedziałam spokojnie. Rodzice chcieli, aby było mi jak najwygodniej w skrócie jak najlepiej. Cieszyłam się, że są ze mną. Nie chcą, aby mi się coś stało. Tak bardzo ich kocham.
- Jak coś będziesz potrzebować to mi powiedz a załatwimy. - Kiwnełam potwierdzająco głową.

Później zaczęli wszyscy rozmawiać. Ja co jakiś czas się dołączałam. Już dosyć długo musiało minąć, bo poczułam, że samochód skręca, a potem zatrzymuje. Usłyszałam jak mama mówi, że mamy postój i czy chcę wyjść. Zgodziłam się. Pomogli mi wyjść. Moi rodzice poszli po coś ciepłego do picia.

- Jak Ci mija podróż? - Usłyszałam delikatny głos pani Susany.
- Dobrze. A która jest godzina? Zapytałam się z uśmiechem.
- Kochanie, jest 13.00. Jesteś głodna? - Odpowiedziała z nutką przyjęcia.
- Przyznam, że coś bym przekąsiła. - Powiedziałam nieśmiało. Nie chciałam robić problemów. Sądzę, że sama moja osoba jest wystarczającym problemem dla nich.
- Za jakieś pół godziny może godzinę, zrobimy przystanek. Tam znajduje się Macdonald i restauracja. Tam coś zjemy, dobrze? Wytrzymasz? - Wtrącił się do rozmowy pan Antonio. Jego głos był również zmartwiony. Nie muszą się o mnie martwić.
- Jasne, nie ma problemu. - Uśmiechnęłam się. - Nie przejmujcie się tak mną. Naprawdę jest dobrze. Czy zjem za godzinę czy pół godziną bądź nawet dwie to mi różnicy nie robi. Nie jestem głodna. Po prostu mam ochotę na jedzenie.

Powiedziałam z uśmiechem. Oni mnie uscisneli. Bardzo ich lubię. To naprawdę dobrzy ludzie. Pomagają nam i jestem za to im wdzięczna. Nie patrzą na mnie jak na kaleke, ale jak na normalną osobę. Wiadomo, czasami zapytają się o moje samopoczucie. Czy coś w tym stylu. Martwią się i wiem, że chcą dobrze. Cieszę się, że tata ma takiego dobrego szefa.

Usłyszałam zbliżające się do mnie kroki. Wiedziałam, że to moi rodzice, bo usłyszałam ich rozmowy.

- Masz córeczko. Czekolada mleczna. - Powiedział mój ojciec. Poczułam jak przybliżył kubek do mojej dłoni przez co mogłam ją wziąć. Mama również podała, państwu Mateo, ciepłe picie. Im dała kawę. Z resztą wszyscy pili kawę oprócz mnie.

- Czy tylko ja nie mam kawy? - Zapytałam się z lekkim śmiechem. Wszyscy zaczęli się ze mną śmiać.
- Na to wygląda. - Usłyszałam głos. Pani Susany.

Jak wypiliśmy to mój ojciec zabrał ode mnie kubek i poszedł go wyrzucić. Mama w tym czasie pomogła mi wejść do samochodu. Kurtke ciągle miałam rozpiętą, bo jeszcze zimno nie było. Zapewne wieczorem będzie chłodniej.
Zapielam pasy i czekałam aż wszyscy wejdą. Dlugo czekać nie musiałam. Jak ruszyliśmy to oparłam głowę o szybę i powoli przysypialam. Byłam zmęczona, więc szybko zasnełam.

Wyjście z Ciemności || A/\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz