Nareszcie w domu

99 13 1
                                    

Właśnie jechałam gdzies z Abrahamem. W końcu dowiem sie co to za niespodzianka i gdzie mnie zabiera. Od rana go tym mecze, a on się ciągle ze mnie smieje i nie chce powiedzieć. Jak dowiedziałam się od niego to o 16 wyjechaliśmy z domu a teraz jest jakos po 17. Juz godzinę jedziemy. Ciekawe co on kombinuje.

- O czym tak myslisz? - Zagadnął i tym sposobem przerwał ciszę.
- O niczym konkretnym. - Odpowiedziałam spokojnie. Tak naprawdę to ciagle zastanawiałam sie jak on wyglada. Jak jest ubrany. Znam tylko jego głos i wiem, kiedy to on idzie. Łatwo po krokach oddłżnic osoby. Nauczyłam się tego. Szkoda tylko, ze rzadko kiedy go słyszę, bo on tak cicho idzie, że naprawdę go nie słychać. Jak on to robi?
- Na pewno o czymś musisz mysleć i to k czyms konkretnym, bo to widzę. - Zaśmiał się. Kurcze, uwielbiam, gdy się śmieje. Zaraża swoim smiechem.
- Wcale nie- Równiez ske zasmiałam.
- A może o mnie myslisz?
- Coo? Chcjałbys. - Niby się smiałam, ale w srodku bylam w szoku. Zgadl...
- Bardzo. - Od razu odpowiedział. Nie powiem, bylam zszokowana tym słowem.

Nie odpowiedziałam mu. Po jakimś czasie poczułam, że samochod skręcił na prawo i po kilku minutach zatrzymał.

- Już jesteśmy, Rosie. - Ucieszyłam się.

Rozpiełam pasy i chciałam otworzyć drzwi, aby wyjść, jednak Abraham mnie wyprzedził. Złapał moją rękę i pomógł mi wyjść.

Szliśmy gdzies prosto, ale nie wiem gdzie. Abraham pod pretekstem, żebym nie upadła, trzyma mnie za rękę. Nie prostestuje. Dzięki temu pewniej się czuję. W końcu się zatrzymaliśmy i Abri kazał mi usiaść. Powiedział, że jest tutaj koc i robimy piknik. Dodał tez, że jesteśmy na lące, ale musieliśmy iść przez las, aby się do niej dostać.

Zaczęliśmy jeść i się wygłupiać. Może bic nie widziałam, ale naprawde miło spędzam czas. Przy nim nawet nie czuję, że jestem niewidoma. Czuję się normalna.

- Podoba Ci sie tutaj? Mam nadzieję, że odpoczywasz teraz a nie się stresujesz. - Zaśmiał się a ja przytaknęlam. Wzięłam gleboki wdech. Poczułam zapach świeżego powietrza. Coś cudownego.
- Moglabym tutaj zostać. - Uśmiechnęłam się.
- Ja tez. - Przyciagnął mnie do siebie przez co położyłam się na jego kolanach. - Leż, leż. Odpoczywaj. Nalezy Ci się.
- Dziękuję. - Było mi bardzo wygodnie. Minęło dosyć duzo czasu, więc postanowilismy wrocić. Trzymaliśmy sie za rękę. Cieszylam się jak małe dziecko, które dostało cukierka.

Usłyszałam trzask gałęzi, ale to dalej od nowa. Podskoczyłam ze strachu i przybliżyłam się do Abrahama.

- Spokojnie. To nic takiego. - Uspokoił mnie.

Minęło kilka minut i juz bylam w samochodzie. Odetchnęłam z ulga. Wystraszylam sie tego. W domu bylismy poźno. Jak zapytalam sie Abe to odpowiedział mi, że jest już 23. Zaprowadzil mnie do pokoju. Staralismy sie być jak najcoszej potrafimy, aby nikogo nie obudzić.

Wzięłam szybki prysznic i położyłam sie spac. Nawet nie uslyszałam jak Abraham soe połozył.

***

- Córeczko, szykuj się. - Obudzil mnie głos mojej mamy.
- Co sie dzieje? Gdzie? - Wyszeptałam zmeczona. Potrzebowalam jeszcze snu, wiec nie chciało mi sie wstawać.
- Wstawaj i się szykuj. - Zasmiala sie melodyjnie.
- Ale po coo? Chcę spać. - Jęknełam.
- Musimy gdzies jechać. Jest już 8. Pora wstać. - Smiała sie z mojego zachowania.
- Nie jestem potrzebna. Daj mi się wyspac proszę... - Blagałam
- Skad wiesz, że nie jestes potrzebna? Własnie, ze jestes. Wstawaj albo pójde po Abrahama, aby Cię obudził. - Zagroziła mi, nadal smiejac sie.
- Ha ha! Ciekawe co Abraham mi zrobi. - W tym momencie mnie rozbawila. Juz sie boję.
- To sie przekonamy. Usłyszałam jak wstaje i wychodzi.

Przewróciłam sie na drugi bok i próbowałam zasnąć. Jednak nie było mi to dane. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi i głosy, czyli jest wiecej niz jedna osoba.

- No to córciu przyszedl Abraham. Sama tego chciałaś. Zobaczysz on naprawdę sprawi, że wstaniesz. Nie wiem jak, ale na pewno wstaniesz. - Mowiła, śmiejąc się.

Zaśmialam się.
- Nic mi nie zrobi. Dajcie mi spać.
- Naprawdę mam ja obudzic? Może niech sobie pośpi? Późno wczoraj wróciliśmy. - Odezwał się Abraham. Tak! Jest po mojej stronie!
- Musi wstać. Bedzie spać w drodze. Bedzemy jechać z 1h, więc jeszcze sobie pośpi. No prosze, Abraham. - Westchnęlam moja mama. - Nie mogę jej obudzić. Nie chce mi wstać.
- No dobrze. - Abraham zaczął podchodzić. Od razu przykrylam się szczelniej koldrą.

- Rosie. Wstawaj. - Szturchnął mnie lekko. Wiedziałam, że jest blisko mnie. Czułam jego perfumy. Zamruczalam ciche "nie". Westchnal cicho i po chwili usłyszalam jego cichy szept przy moim uchu. - Jeśli nie wstaniesz to cie pocaluje. W usta. Przy wszystkich.

Powiedział to bardzo spokojnie a ja za to bylam w szoku.

- Co? - Powiedzialam głosno i szybko przeniosłam sie do pozycji siedzacej. Wszyscy sie zaśmiali.
- Szkoda. - Powiedzial do mnie Abraham tak cicho, że tylko ja to uslyszalam.
- Wiedziałam, że cie obudzi. - odezwala sie moja rodzicielka, dumna z tego, ze mnie obudzil. - Dziekuje Ci Abraham.

Abraham odpowiedzial, ze nie ma za co. Za to ja powoli wstalam i poszlam do lazienki sie ogarnac i ubrac. Pozniej rzeczywiscie gdzies jechalismy tylko ciekawe gdzie. Oczywiscie moi rodzice nie chcieli mi powiedziec. Pozostalo mi czekac. Ułozylam sie w miare wygodnie i staralam sie zasnac. Po jakims czasie udalo mi sie.

***

Jestesmy na miejscu. - Obudzil mnie głos, tym razem, mojego ojca.

Pomogl mi wyjsc z samochodu i zaczal mnie prowadzic.

- Gdzie idziemy? - Zapytalam sie.
- U państwa Mateo jesteśmy juz około 2 tygodni. A nasz dom jest juz gotowy. Wlaśnie do niego idziemy. - Ucieszylam sie z tej wiesci. Od razu mialam wielkiego banana na twarzy i czekalam az bede w domu.
- Rose. Ogolnie to sie dziwie, ze jeszcze nas sie nie zapytalas dlaczego tak dlugo jestesmy u panstwa Mateo. - Tym razem do rozmowy dołaczyla moja mama.
- No w sumie racja. Jakos tak nie przeszkadza mi to, choc chce juz byc w naszym domu. - Powiedzialam zgodnie z prawda.
- Pewnie wygodnie Ci jest spać z Abrahamem. - Dodal moj tata. Zasmialismy sie i ja dodatkowo troche sie zawstydzilam.

Weszlismy do domu i rodzice mnie po nim oprowadzili. Teraz bede musiala sie od nowa uczyc. Co, gdzie sie znajduje w kazdym pomieszczeniu, jak i zapmietac ile krokow jest do nich. Troche to zajmie, ale nie narzekam. Zawsze mogło być gorzej a fakt, że to jest już nasz dom tylko rozwesela mnie. Może to dziwne, ale cieszę się, bo my nigdy nie mieliśmy swojego domu. Ciągle wynajmowaliśmy a teraz nareszcie kupiliśmy!

Po 3 godzinach przyjechała rodzina Mateo. Tak i Abraham też. Niestety Tony'ego nie było. No trudno. W sumie bardziej cieszę się, że jest Abraham. Bardzo się do niego przywiązałam. Za pewne to mój błąd, ale co ja na to poradzę. Takie życie. Wolę teraz cieszyć się chwilą i z nim spędzać czas, jeśli on go ma. U niego różnie bywa. Najlepsze jest to, że on nie patrzy na innych. Rozmawia ze mną i wyglupia sie przy rodzicach. To miłe.

Abraham siedział obok mnie. Jak zwykle, co mnie bardzo zadowala. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach aż nagle odezwal się mój tato.

- Może wypijmy za nowy dom! - Krzyknął szczęśliwy.
- Pewnie! - Wszyscy się zgodziliśmy i każdy dostał kieliszek wódki. Mi wlali tylko połowę kieliszka, bo nie chciałam więcej.

Wznieśliśmy kieliszki do góry i krzyknęliśmy:

- Za nasz nowy dom!

~~~~~~~~~~~

Juz kolejny rozdział. Dziękuje za wszystkie komentarze. Przepraszam, że tak poźno dodaje rozdział, ale wcześniej niestety nie mogłam :)

Wyjście z Ciemności || A/\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz