Idę przed siebie, chodnikiem. Mijam drzewa, krzaki i kwiaty. Widzę różne budynki. Było szaro na dworze. A to dlatego, że jest pochmurnie. Niektóre chmury są bardzo ciemne. Tak jakby miało niedługo padać. Usiadłam na ławce obok starego, rozwalającego się domu. Dom nie miał okien ani drzwi. Był w surowym stanie. Byl zrobiony z czerwonej cegły. Nawet nie był pomalowany. Dziury w dachu. Niektóre cegły mozna było normalnie zabrać. Strach tam nawet wchodzić. Jakbym weszła to mogłabym nie wyjść. Ten dom wyglada jakby w każdej chwili miał się zawalić. Dlatego też postanowiłam, że usiąde na ławce obok tego domu. O dziwo ławka jest w dobrym stanie. Jest koloru brązowego. Obserwowałam niebo. Czekałam aż zacznie padać. Uwielbiam deszcz, bo wtedy czuję, że nie tylko ja jestem smutna i płaczę. Zaczęlo coraz mocniej wiać. Obserwowałam jak drzewa pochylają się w kierunku, w którym wieje wiatr. Szum mnie uspokajał. Przymknęłam oczy i wsłuchiwałam się w naturę. Słyszałam jak ptaszki cicho ćwierkają. Jednak szum prawie wszystko zagłuszał, więc trzeba było się dobrze wsłuchać. Po chwili usłyszałam szczekanie psa i miałczenie kota. Otworzylam oczy i zobaczyłam jak pies goni kota. Po lewej stronie w jakimś domu zobaczylam, że pies szczeka na listonosza. Uśmiechnęłam się. Normalne życie, które jest spokojne i takie powinno być. Czekałam za tym. Za takim życiem. Nareszcie mam spokojne i najważniejsze - normalne. Coraz mocniej zaczęło wiać, więc postanowiłam iść dalej. Może niedługo padać. Znowu przemierzałam różnymi uliczkami. Zobaczyłam przed sobą cmentarz. Przed nim były mi znane samochody. Moi rodzice i jakaś rodzina. Czekaj... Ta rodzina to będzie państwo Mateo. Na pewno tam musi być Abraham. Chcę go zobaczyć. W końcu go zobaczyć. Wszyscy szli na cmentarz. Przyśpieszyłam kroku, aby nie zgubic ich z oczu. Przeszłam przez bramke i kierowałam się w ich stronę. Poczułam kropke wody na swojej skórze. Spojrzałam do góry. Zaczęło padać. Wzrokiem wyszukałam swoich rodziców i ponownie ruszyłam w ich kierunku. Było widać, że płakali. Razem ze wszystkimi stali przy jakimś piasku. Wyglada to jak by to byl świeżo robiony grób. Ciekawe przy kim są. Nie pamiętam, aby ktoś u nas zmarł. Płakali. Wszyscy płakali. Moją mamę musial moj tata podtrzymywać, bo nie miala siły stac z płaczu. Wszyscy byli osłabieni. Blado patrzyli się w jeden i ten sam punkt. Zaczęłam ich wołac, kiedy bylam coraz blizej ich. Nie zareagowali. Dziwne. Powinni mnie słyszeć. Możliwe, że przez ten deszcz, który naprawdę zaczął lać. Rozpadalo sie do granic możliwosci. Zagluszylo moj głos. Jak będę bliżej to wtedy mnie usłyszą. Muszę mame pocieszyć. Jest naprawdę załamana. Juz byłam obok niej. Podeszłam do mamy i zaczęłam jej mówić, że będzie wszystko dobrze i żeby nie płakała. Nie słyszy mnie. Spojrzalam się na wszystkich a oni mnie nie zauważyli. Zaczęłam do nich mówic a oni nadal nic. Zupełnie tak jakby mnie nie widzieli. Co jest grane? Zaczęli do siebie mówić "Tak musialo być", "Byla taka młoda" , "Jeszcze tyle przed nią", "Musimy dać sobie rade". Nawet padlo z ust jednego chłopaka: "Tak bardzo ją kochałem". Byłam w szoku. O kim oni mówia. W sumie. Ten chłopak jest bardzo przystojny. Ciemnobrązowe włosy postawione do góry, czekoladowe oczy. Ubrany w czarny garnitur z czarna koszulą. Pocieszal jakąś kobietę. Ogólnie wszyscy sie pocieszali i mówili, że nic nie poradzimy i że trzeba żyć dalej. Zaczęłam zastanawiac się o co chodzi. O kim oni mówią? Spojrzalam na moją rodzicielkę i chciałam ją dotknąć. Nie moglam. Nie mogłam tego zrobić! Przeszlam obok nich z zamiarem zobaczyć kto zmarł. Bylam w szoku. Patrzylam sie na nagrobek z szeroko rozwartymi ustami i oczami jak pięciozłotówki. To jest niemożliwe. Jak to?
Rosaline Jones
Urodzona 5 kwietnia 1998 r.
Zmarła 24 czerwca 2016 r.
CZYTASZ
Wyjście z Ciemności || A/\
FanfictionDziewczyna,która zawsze jest szczęśliwa, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wszystkich potrafiła rozśmieszyć, pocieszyć. Cieszyła się ze wszystkiego, nawet tych najdrobniejszych rzeczy. Jednak wystarczyła jedna chwila, jeden moment, aby jej życie wy...