1

1.6K 105 47
                                    

NIE PODOBA SIĘ NIE CZYTAJ



Ciemny las, a w nim domek. Niby stary, jak i nowy. Tam, gdzie chmury zachodzą, a słońce świeci. Tam, gdzie wszystko jest inne. Gdzie nie ma już nikogo, prócz nich. Tam, gdzie wszystko milknie z nadejściem nocy...
~Roni_Angle

Pov Toby

Szedłem lasem. Ciemne drzewa kołysały się na wietrze. Za niedługo zajdzie słońce. Jak i za chwilę będzie zwiad. Dzisiaj wolne ma Hoodie. Zazdroszczę mu. Nogi mnie bolą, chociaż... Nie mogę się doczekać, by kogoś zabić. Wiadomo, taki ja.
Byłem przed domem. Mała, drewniana chatka w której jest naprawdę dużo miejsca, chociaż na to nie wygląda. Może zdąrzę zjeść jeszcze kolację. Oby Masky nie zjadł mi wszystkich gofrów.

-Jestem - wszedłem do domu. Jakoś tu cicho. Zajrzałem do salonu. Czerwone ściany i biała kanapa, na której było pusto. Do tego wyłączony telewizor przy ścianie. Dziiiiwne.... Przecież Hoodie zawsze na niej leży...

-Masky! Hoodie?!- zacząłem drzeć się na cały dom. Brak reakcji. Może Slenderman ich ściągnął? Ale co mnie to obchodzi? Przecież są "dorośli".

Ziewnęłem i wszedłem do kuchni. Białe kafelki wyglądały jakby był to pokój rzeźnika. Po środku pokoju był stół a przy oknie kran, szafki i lodówka. Z lodówki wziąłem talerz z goframi. Moje ulubione. Polałem je syropem klonowym. Szczerze, pierwszy raz będę go jeść. Usiadłem z nimi do stołu i zacząłem jedzenie ich. Były naprawdę smaczne.

-Toby... - usłyszałem cichy szept. Czyżby ktoś mnie wołał? W kuchni nikogo nie było. Pustki, może to wiatr?

Zacząłem dalej pałaszować gofry.

-Tooby...- to już zaczyna mnie denerwować. Kto normalny straszy człowieka?

-Jest tu ktoś?- zawołałem. Nic, brak reakcji. Wstałem od stołu , zostawiając moje gofry na stole. Poszedłem zobaczyć czy może gdzieś okno jest otwarte albo czy chłopaki nie przyszli. Pusto.

Wszedłem do kuchni i zszokowałem się... Moje... Gofry zniknęły! Czyli ktoś tu jest. Moje obawy się spełniły.

-wyłaź złodzieju!- zacząłem patrzeć w każdy kąt domu. Byłem nawet w piwnicy. Pusto. Gdzie ten złodziej... Przecież same z siebie nie zniknęły... Przecież duchy nie istnieją, prawda?

Usiadłem na krześle w kuchni i myślałem. Może duchy naprawdę istnieją? Jeżeli tak , to niech oddadzą mi moje gofry!

Usłyszałem cichy śmiech w szafie na miotły... Czyli tam się schował opryszek. O dostanie mu się za kradzież mojej kolacji. Biedne gofry... Teraz pewnie się boją. Wziąłem z szarego przedpokoju swoje siekierki. Były jeszcze brudne od krwi. Obym nie musiał ich używać... Gdy podchodziłem do drewnianej szafki ona otworzyła się, a z niej wylecieli Hoodie i Masky śmiejący się. Byli cali w sosie Klonowym. Dosłownie. Nawet we włosach go mieli. Co oni zrobili moim gofrom?!

-Zabije was...- wysyczałem.

Dopiero teraz zobaczyli, że stoję nad nimi wkurwiony z bronią w ręku. Ich śmiechy ucichły. Zabije ich! Zmarnowali... Tak dorodne gofry!

-Toby... To nie tak jak myślisz...- Oboje wstali. Masky chciał mnie uspokoić, a Hoodie nic nie mówił, tylko się wycofywał.

-Czyj był to pomysł? -Spytałem.

-Jego!- jak z chóru powiedzieli. Bracia wskazali nawzajem na siebie. Prychnąłem.

-mówię serio - niech mnie już nie wkurwiają...

~Masky! Toby! Do mnie!~

Zawołał nas Slenderman. Czyli później się z nimi rozliczę. Czas sądu zostanie później ogłoszony. Ale nie odpuszczę im tego. Nie tym razem.

- Później porozmawiamy - schowałem za plecy siekierki i wyszedłem z domu. Ciśnienie zaczyna mi skakać. Muszę się uspokoić... Może Slendi chociaż coś dobrego nam przekaże....

3 KillersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz