Dobra, mamy kolejny rozdział, już nieco szybciej. Ten rozdział dedykowany jest KoAla_2004
***
Pierwszy dzień lekcji był całkiem znośny. Nie licząc całej masy punktów straconych przez Jamesa. Gryffon siedział teraz przed kominkiem i pisał swoją prace z transmutacji. Na stoliku walało się kilka książek. Było już późno, Rogaczowi kleiły się oczy, a był dopiero w połowie pisania. Nagle usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się; wprost do niego zmierzała Susan.
- Nie mogę zasnąć - poskarżyła mu się i usiadła obok niego - Pomóc ci?
James uśmiechnął się i pokiwał głową. Wrócił do pisania.
- Myślisz, że Łapa i Lily zaczęli się robić... Zazdrośni? - odezwała się.
Gryffon oderwał się od pisania i spojrzał w ogień. Wydawało mu się, że jeden dzień nie wystarczy.
- Nie sądzę - pokiwał przecząco głową - Ale myślę, że to kwestia czasu.
- Dziękuje, James.
- Ja tobie również, Susan.
Ich spojrzenia skrzyżowały się. Susan spuściła wzrok, pożegnała się i wróciła do dormitorium dziewczyn.
***
Minął tydzień, odkąd James i Susan stali się "parą". Przy Huncwotach i Lily, starali się udawać jak najlepiej. Ale ich prawdziwa relacja również się poprawiła.
Rogaczowi zaczęły się treningi Quidditcha. Miał coraz mniej czasu na naukę. Susan oczywiście, towarzyszyła mu na większości treningów. Na tym akurat, drużyna miała wybrać nowego obrońce. Wśród kandydatów znajdował się między innymi Łapa.
- Hej, co tam u ciebie słychać? - odezwała się Lily, która przed chwilą przyszła i usiadła koło przyjaciółki na trybunach.
- O cześć! U mnie wszystko w porządku. A co ty tu robisz?
- A nudziło mi się i pomyślałam, że wpadnę tutaj na chwilkę.
Susan nie wierzyła. Czy aby plan Jamesa wypalił?
Gryffon przelatywał od czasu do czasu obok nich puszczając do Susan oczko. Lily robiła się cała czerwona a Susan chichotała.
Lily nieco ochłonęła i oglądała testy dla obrońców. Było tam około sześciu chłopców. Trzem szło beznadziejnie, dwóm dobrze... Został tylko Syriusz. Susan wpatrywała się w niego i trzymała kciuki. Jeden ze ścigających podleciał przed obręcz i rzucił!!! Kafel leciał... A Łapa obronił! Co za piękna obrona. Następny ścigający był krzepki i widać było, że jego rzut może być mocny. Łapa przygotował się na obronę... Kafel poleciał. Leciał centralnie w ręce młodego Blacka. Jednak jego palce ugięły się pod siłą uderzenia i kafel uderzył go prosto w twarz. Syriusz odchylił się niebezpiecznie na miotle. Bardzo kręciło się mu w głowie. Nie umiał chwycić rączki od miotły. Nagle ześlizgnął się i zaczął spadać, aż w końcu uderzył o piach boiska.
***
Rozdział krótki ale bardzo szybko dodany, to w zamian za to, że tak długo nie pisałam ;) A teraz pytanie, czy wolicie szybko dodawane rozdziały ale krótsze, czy długie ale dłużej pisane ?

CZYTASZ
Huncwoci - Bez Tajemnic
FanfictionMoja wersja opowiadania o Huncwotach! Rozgrywa się na szóstym roku w Hogwarcie. Co tu dużo mówić, zapraszam do czytania :) "James popatrzył się na nią. No tak. On zawsze patrzył się tylko na siebie, a tym czasem są osoby którym też nie układa się w...