7. Miłość przez wypadek

332 36 18
                                    

Cześć miśki! Oto kolejny rozdział ;) Wybraliście, że wolicie rozdziały krótkie ale częściej pisane, więc tak też zrobie ;3
Ten rozdział dedykowany jest Kapucynka808 za komentarze i dbanie o zdrowie Syriusza ;D

***

Syriusz leżał na łóżku w skrzydle szpitalnym. Był mocno poobijany; w końcu spadł z bardzo wysoka. Jego pierś unosiła się powoli do góry i opadała. Właśnie spał. Na krańcu jego łóżka siedziała Susan. Patrzyła się na niego z troską i ze łzami w oczach. James chodził tam i z powrotem jeszcze w stroju z barwami Gryffinoru. Na drewnianym krześle obok siedziała Lily. Była bardzo przejęta. Do skrzydła szpitalnego wbiegli nagle Remus i Peter.

- Co się... - zaczął Remus ale przerwało mu syknięcie Susan.

- On śpi - powiedziała gładząc go po wieszchu dłoni.

James ciąle chodził i zawracał, aż w końcu Remus chwycił go za barki i zatrzymał.

- Stary uspokuj się.

James usiadł na krześle koło Lily. Przyszła pielęgniarka z lekami i odezwała się:

- Musi odpoczywać. Jest mocno poobijany. Ma złamaną rękę, ale wyliże się z tego. To lekarstwo robi swoje - wskazała butelkę którą teraz położyła na szafeczce przy łóżku.

James wypuścił powietrze. To się stało na JEGO treningu, podczas gdy ON powinien dbać o bezpieczeństwo innych (James był kapitanem drużyny). Lily oparła głowę o jego ramię i chwyciła jego dłoń by dodać mu otuchy.

- Kiedy wyzdrowieje? - spytał się Peter.

- Za tydzień będzie jak nówka - uśmiechnęła się pielengniarka - może dacie mu odpocząć?

Wszyscy bez słowa wstali i opuścili salę. Zmierzali prosto do pokoju wspólnego Gryffonów.

- Przynajmniej nie stało się mu nic poważniejszego - odrzekł z powagą Remus.

- Wyzdrowieje za niedługo i wszystko będzie jak dawniej - dodała Lily.

Doszli do portretu Grubej Damy, podali hasło i weszli przez dziurę do salonu. Usiedli przed kominkiem. Susan szturchnęła lekko Jamesa w bok. Ten odwrócił się do niej ze zdziwieniem. Ona szepnęła mu do ucha:

- Może to dobry moment...

Rogacz pokiwał potwierdzająco głową. Susan i James wstali z sofy. Gryffon zaciągnął ją do jednego z kątów i zaczął coś krzyczeć. W ten sposób zaczął "kłótnie". Obydwoje zaczęli sobie dogadywać. Reszta Huncwotów i Lily spojrzeli na nich ze zdziwieniem. W końcu Susan popchnęła mocno Jamesa krzycząc:

- Radź sobie sam, zrywam z tobą!

- Tak? Uważaj bo jeszcze zatęsknie.

Susan pobiegła rozgniewana do dormitorium dziewczyn. James rozglądnął się; wszyscy się na niego gapili. Teatralnie wypuścił powietrze i wybiegł z pokoju wspólnego na schody. Nie wiedział gdzie ma iść. Poprostu przed siebie. Potem usłyszał za sobą kroki. Mimowolnie się uśmiechnął.

***

I co sądzicie o tym rozdziale? Miałam go dodać wczoraj, jednak nie miałam dostępu do komputera ;c

Huncwoci - Bez TajemnicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz