Cześć miśki! Oto kolejny rozdział ;) Wybraliście, że wolicie rozdziały krótkie ale częściej pisane, więc tak też zrobie ;3
Ten rozdział dedykowany jest Kapucynka808 za komentarze i dbanie o zdrowie Syriusza ;D***
Syriusz leżał na łóżku w skrzydle szpitalnym. Był mocno poobijany; w końcu spadł z bardzo wysoka. Jego pierś unosiła się powoli do góry i opadała. Właśnie spał. Na krańcu jego łóżka siedziała Susan. Patrzyła się na niego z troską i ze łzami w oczach. James chodził tam i z powrotem jeszcze w stroju z barwami Gryffinoru. Na drewnianym krześle obok siedziała Lily. Była bardzo przejęta. Do skrzydła szpitalnego wbiegli nagle Remus i Peter.
- Co się... - zaczął Remus ale przerwało mu syknięcie Susan.
- On śpi - powiedziała gładząc go po wieszchu dłoni.
James ciąle chodził i zawracał, aż w końcu Remus chwycił go za barki i zatrzymał.
- Stary uspokuj się.
James usiadł na krześle koło Lily. Przyszła pielęgniarka z lekami i odezwała się:
- Musi odpoczywać. Jest mocno poobijany. Ma złamaną rękę, ale wyliże się z tego. To lekarstwo robi swoje - wskazała butelkę którą teraz położyła na szafeczce przy łóżku.
James wypuścił powietrze. To się stało na JEGO treningu, podczas gdy ON powinien dbać o bezpieczeństwo innych (James był kapitanem drużyny). Lily oparła głowę o jego ramię i chwyciła jego dłoń by dodać mu otuchy.
- Kiedy wyzdrowieje? - spytał się Peter.
- Za tydzień będzie jak nówka - uśmiechnęła się pielengniarka - może dacie mu odpocząć?
Wszyscy bez słowa wstali i opuścili salę. Zmierzali prosto do pokoju wspólnego Gryffonów.
- Przynajmniej nie stało się mu nic poważniejszego - odrzekł z powagą Remus.
- Wyzdrowieje za niedługo i wszystko będzie jak dawniej - dodała Lily.
Doszli do portretu Grubej Damy, podali hasło i weszli przez dziurę do salonu. Usiedli przed kominkiem. Susan szturchnęła lekko Jamesa w bok. Ten odwrócił się do niej ze zdziwieniem. Ona szepnęła mu do ucha:
- Może to dobry moment...
Rogacz pokiwał potwierdzająco głową. Susan i James wstali z sofy. Gryffon zaciągnął ją do jednego z kątów i zaczął coś krzyczeć. W ten sposób zaczął "kłótnie". Obydwoje zaczęli sobie dogadywać. Reszta Huncwotów i Lily spojrzeli na nich ze zdziwieniem. W końcu Susan popchnęła mocno Jamesa krzycząc:
- Radź sobie sam, zrywam z tobą!
- Tak? Uważaj bo jeszcze zatęsknie.
Susan pobiegła rozgniewana do dormitorium dziewczyn. James rozglądnął się; wszyscy się na niego gapili. Teatralnie wypuścił powietrze i wybiegł z pokoju wspólnego na schody. Nie wiedział gdzie ma iść. Poprostu przed siebie. Potem usłyszał za sobą kroki. Mimowolnie się uśmiechnął.
***
I co sądzicie o tym rozdziale? Miałam go dodać wczoraj, jednak nie miałam dostępu do komputera ;c

CZYTASZ
Huncwoci - Bez Tajemnic
FanfictionMoja wersja opowiadania o Huncwotach! Rozgrywa się na szóstym roku w Hogwarcie. Co tu dużo mówić, zapraszam do czytania :) "James popatrzył się na nią. No tak. On zawsze patrzył się tylko na siebie, a tym czasem są osoby którym też nie układa się w...